Ostatnio słowo „hybryda” stało się modne także w innych dziedzinach. I tak mamy „wojnę hybrydową”, w której uczestniczą regularne wojska, istnieje partyzantka i podejmowane są działania terrorystyczne. Natomiast dziennikarstwo hybrydowe to połączenie rzetelnego śledztwa z tanią sensacją i zwykłym oczernianiem.
Mieszanki nie zawsze są korzystne. Księga Daniela przedstawia nam taką nieudaną hybrydę sprzed wieków: Oto posąg bardzo wielki, o nadzwyczajnym blasku stał przed tobą, a widok jego był straszny. Głowa tego posągu była z czystego złota, pierś jego i ramiona ze srebra, brzuch i biodra z miedzi, golenie z żelaza, stopy zaś jego częściowo z żelaza, częściowo z gliny. Patrzyłeś, a oto odłączył się kamień, mimo że nie dotknęła go ręka ludzka, i ugodził posąg w jego stopy z żelaza i gliny, i połamał je. Wtedy natychmiast uległy skruszeniu żelazo i glina, miedź, srebro i złoto – i stały się jak plewy na klepisku w lecie; uniósł je wiatr, tak że nawet ślad nie pozostał po nich (Dn 2, 31-35). Na nic się nie przydał „nadzwyczajny blask i widok straszny”. Jak wyjaśnia sam Daniel, mieszanka stanowiła o kruchości. Stopy i palce częściowo z gliny, częściowo zaś z żelaza oznaczają brak spoistości, bo żelaza nie da się pomieszać z gliną.
Jezus nie chce uczniów hybrydowych. Oczekuje, byśmy zawsze byli solą, światłem, zaczynem. Uczniami na sto procent, bez taryf ulgowych, całkowicie oddanymi sprawie: całym sercem, całym umysłem, całym życiem. Ale jak to realizować w świecie, który nie żyje Jego wartościami? Jak nie pójść na układy z pogańskim światem?
Święty Jan Paweł II w encyklice Veritatis splendor nauczał o prawdzie, która wymaga odpowiedniego zachowania. Znamienny jest już sam tytuł: Veritatis splendor, czyli blask prawdy, piękno prawdy. Gdy się widzi to piękno, spójność życia staje się czymś oczywistym, miłym i przyciągającym. Nie grozi odpychający radykalizm. Ma się świadomość, że piękną sprawą jest to, by człowiek działał po ludzku. By jego zachowanie było w pełni człowiecze, a nie jakieś nieokreślone, jak w starym powiedzeniu: „ni pies, ni wydra”.
ks. Stefan Moszoro-Dąbrowski |