Trafiliśmy tam, gdzie obecnie nasze miejsce, czyli do grona europejskich średniaków.
fot. PAP/EPA/PETER KLAUNZEROstatnie tegoroczne mecze piłkarskiej reprezentacji Polski miały dać łyk optymizmu przed zimową przerwą. Już 13 grudnia odbędzie się losowanie eliminacji mistrzostw świata 2026. I będziemy na nie czekali z wielkimi obawami. Nie może być jednak inaczej, skoro dwa spotkania z Portugalią pokazały dobitnie, gdzie jest obecnie miejsce naszej reprezentacji. I znajduje się ono bardzo daleko od światowej czołówki. Niby nic nowego, ale boli. Podobnie jak bolą wydarzenia, do których doszło poza boiskiem. Błąd członka sztabu kadry, przez który Karol Świderski nie mógł wejść do gry, to kompromitacja. Nie można tego nazwać inaczej i na tym poziomie taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Równie wstydliwe jest zachowanie niektórych piłkarzy. Robienie sobie zdjęć z Cristianem Ronaldem po meczu przegranym 1:5, z uśmiechem na twarzy – to zachowanie, którego pojąć nie sposób. Starcie w Porto było dla biało-czerwonych bolesne także dlatego, że Michał Probierz musiał się mierzyć z kłopotami wynikającymi z urazów piłkarzy.
Wszystko razem nie napawało optymizmem przed spotkaniem ze Szkocją. Tym bardziej że po klęsce w Portugalii na chwilę staliśmy się drużyną z najgorszą defensywą w całej Lidze Narodów. Przypadek? Nie sądzę. Przed ostatnim spotkaniem grupowym nasza reprezentacja znalazła się w kryzysie. I to podwójnym kryzysie, wizerunkowo-sportowym. Sposób na poprawę nastrojów był tylko jeden – zwycięstwo nad Szkotami. Ale to przecież nasi rywale przyjechali do stolicy podbudowani remisem z Portugalią oraz zwycięstwem nad Chorwacją. I to oni już na początku strzelili gola. Szkoci zaczęli dobrze, a skończyli jeszcze lepiej – bramką zdobytą w doliczonym czasie. To ona sprawiła, że Polska pierwszy raz w historii spadła z najwyższej dywizji Ligi Narodów. Tak naprawdę trafiliśmy tam, gdzie obecnie nasze miejsce, czyli do grona europejskich średniaków.
Dlatego nie chce mi się już słuchać wypowiedzi piłkarzy oraz trenera, że stworzyliśmy tyle a tyle okazji. Nie ma to znaczenia. Dziś nie mamy drużyny. Każdy rywal jest w stanie strzelić nam gola. I nie ma znaczenia, czy jest to silna Portugalia, średnia Szkocja czy słaba Mołdawia. Za kadencji selekcjonera Probierza każdy z tych rywali trafiał do naszej bramki. Mało tego, niemal każdy przeciwnik stwarzał sobie w meczach z nami wiele sytuacji, bo źle bronimy. Chwilami nie wiem, jaki jest pomysł na zbudowanie zespołu przez tego trenera. Wiem za to, że powinniśmy być przygotowani na chude lata. Wiem, że obecnie bardzo trudno o optymizm. Jako kibic reprezentacji doświadczyłem już ciemnych lat 90. ubiegłego wieku, gdy Polska odpadała w eliminacjach każdego wielkiego turnieju. Obawiam się, że w najbliższym czasie możemy przeżywać równie trudne momenty. Jesteśmy piłkarskim średniakiem. Jesteśmy przeciętni. Jesteśmy bezbarwni. Te określenia bolą, ale są – niestety – prawdziwe. Poziom optymizmu w moim kibicowskim sercu spadł niemal do zera…