„Czekam na Twoje teksty do Idziemy.pl. Możemy zrobić coś wielkiego” – napisał redaktor. Hmm… Początkowy entuzjazm osłabł przez wątpliwości. Kto dzisiaj czyta bloga?

30 maja - Pan czy ksiądz?
Siedzieliśmy obok siebie na radzie pedagogicznej. Sympatyczny, fajny nauczyciel pewnego przedmiotu, dobry kolega, zawsze Szczęść Boże powie, na pewno żaden tam z niego ateusz czy inny walczący z Kościołem.
W pewnym momencie odzywa się cicho: „chrzciłem ostatnio dziecko. Nie wiesz może, dlaczego ten ksiądz ciągle mnie poprawiał? Mówię do niego pan a on ciągle ksiądz. Ty, o co chodzi, przecież kobieta nie może być księdzem, więc chyba w słowie pan zawiera się też ksiądz?!”
Spoglądam na niego i widzę na twarzy szczere zdziwienie oraz oczekiwanie na moją odpowiedź. On nie widzi tego samego na mojej twarzy, ale tylko dlatego, że zdążyłem się zamaskować. W środku bowiem, odczuwam podobne zdziwienie i niepewność. Czy on żartuje – myślę sobie. On tak serio?
„Wiesz, on mógł pomyśleć, że nie doceniasz lub nie uznajesz jego kapłaństwa”. Chyba coś takiego odpowiedziałem, ale wcale nie byłem zadowolony z tej odpowiedzi. Chciałem żeby była delikatna, ale prawdziwa. Nie miałem pewności, że dotarło.
Byłem szczerze zdziwiony, że ktoś może być tak nieświadomy. Media robią swoje w obie strony. My księża jesteśmy jakby zaszczuci – zachowanie takie, jak to mojego kolegi, odbierzemy od razu jako atak na kapłaństwo i deklarację niewiary. Bez miejsca na nieświadomość. A osoba świecka pomyśli, no co, przecież to pan a nie pani, w tv też tak mówili, albo, że dziwny ten ksiądz, że może w mediach słusznie się czepiają…
Na koniec przyznam się, że delikatnie uśmiecham się wyobrażając sobie tę ich rozmowę. Musiało to ciekawie wyglądać. Zastanawiam się również, jak czuł się ksiądz, który „załatwiał” te chrzciny?
25 maja 2023 – Rollercoaster
Nie, nie byłem w wesołym miasteczku, chociaż ostatnio sporo ich się w okolicy rozstawia. Słowem rollercoaster opisuję wrażenia ze spotkań z ludźmi. Dla księdza bowiem, są one często właśnie jak jazda taką kolejką górską – raz w górę, raz w dół, raz lewo, raz w prawo, ale za to, prawie zawsze, gwałtownie i szybko.
13.30: „nie wierzę w was, nie uznaję waszej instytucji” plus wymowna gestykulacja, grożenie palcem i zapowiedź „zajęcia się sprawą” oraz deklaracja o tym, że „już jednego nauczyciela usunęłam z tej szkoły” to rozmowa rodząca skrajne emocje z niekoniecznie miłej kategorii…
13.40: dziesięć minut później, „niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”; pozdrowienie, uśmiech, wyraźne oczekiwanie na wejście w jakiś mały dialog, chęć podzielenia się swoim światem… a w pamięci, ciągle obecne, emocje z poprzedniego spotkania.
Raz w górę, raz w dół… impulsywnie…
Wiem, że każdy z nas może doświadczyć podobnych spotkań, często również jednego po drugim. Ale wiem również, że kiedy jesteś w jakimś sensie osobą publiczną, to cichy i spokojny powrót ze szkoły do domu nie jest taką oczywistą sprawą. Jako księdzu zdarza mi się to bardzo często, że jeden człowiek przychodzi w zasadzie zaraz po drugim i wsadza cię na kolejkę jadącą w drugą stronę.
To trudne, każdy przecież dąży do jakiejś stabilizacji. Również w kontaktach z innymi. Co zrobić, jeśli nie dość, że się nie da, to jeszcze czujemy się jak po rollercoasterze, na który wcale nie chcieliśmy wchodzić?
Chyba jedyne co pozostaje, to ucieszyć się z wrażeń… i zaoszczędzonych na wesołym miasteczku pieniędzy.
18 maja 2023 – Wielkie rzeczy
Chyba trzeba zrobić vloga, to może tak, może ktoś obejrzy. Kto wchodzi na stronę naszej diecezjalnej gazety? I tak dalej, i tak dalej…. Te i inne wątpliwości, żeby jednak nie zaczynać. A ich cechą wspólną jest brak konkretu i niepewność. Całe szczęście, że już tyle razy się na sobie zawiodłem, że już wiem, co to oznacza. Miks lenistwa, zniechęcenia i strachu podany w formie imitującej rozważanie. Coś pięknego. Czyli zaczynamy pisać…
„Ksiądz ma bloga?!” – wykrzyknął, chyba z entuzjazmem, jeden z moich uczniów. Co prawda, jego zdziwienie nie dotyczy tego, co teraz czytacie, a dawnej relacji z rowerowej pielgrzymki do Włoch. Ale też było wymowne. I to jeszcze w czasach spod szyldu smartfona i YouTube’a. Właściwie, to zdziwiłem się, że młody człowiek (6 klasa) w ogóle wie, co to jest blog????.
A więc i to zdarzenie było jakimś argumentem na tak. Było ich więcej. Najbardziej jednak chciałbym pokazać, hmm… jak to nazwać, normalność życia osób duchownych, naszych przeżyć, zajęć, zmartwień i trosk. Nieustannie spotykam się bowiem z jakąś formą zdziwienia podczas różnych rozmów z ludźmi. A że ksiądz to? A że tamto? I to ksiądz może? Czasami straszno, a czasami śmieszno, co i jak ludzie o nas myślą… na pewno nie to, że my też ludźmi jesteśmy!
Chciałbym, żeby ten blog był takim małym okienkiem, przez które będzie można popatrzeć na fragmenty zwykłego życia normalnego człowieka i księdza. Zatem, zapraszam na następne odcinki blogu Księdza z Warszawskiego Blokowiska.