W Jego nauce nie ma miejsca na beznadzieję, a całe związane z Odkupieniem cierpienie wziął ostatecznie na swoje tylko barki.

komentarze Bractwa Słowa Bożego,
autor: dr hab. Anna Rambiert-Kwaśniewska
Pierwsze czytanie: Jr 20, 10-13
Jeremiasz na dnie rozpaczy
Trudno wyobrazić sobie los społecznie trudniejszy niż Jeremiasza. Nie chciał przyjąć misji prorockiej, ale Bóg go przemógł; nie chciał głosić konieczności niewoli, ale na tym polegała jego misja; z pewnością nie chciał mówić swoim, żeby podporządkowali się władzy babilońskiej, ale było to silniejsze od niego. Czym przepłacił swoje trudne powołanie? Samotnością, wrogością, społecznym wykluczeniem, pomówieniami o zdradę, prześladowaniami, więzieniem i groźbami. Nie miał nikogo, kto byłby mu oparciem, z wyjątkiem Boga, który go uwiódł (Jr 20,7). A jednak wciąż z dna rozpaczy był gotów wzywać do pieśni pochwalnej Panu, który powierzył mu tak niewdzięczne zadanie, zachęcając: „Śpiewajcie Panu, wysławiajcie Pana! Uratował bowiem życie ubogiego z ręki złoczyńców” (20,13). Skąd czerpał swe siły, skoro sam nieczęsto doświadczał oczekiwanego ratunku? Stąd, że nie niósł swojego losu sam, ale zawsze z Bogiem. Czyż nie jest to najlepsze poświadczenie autentyczności misji Jeremiasza? Nie spektakularne znaki i wizje, ale właśnie pełne oddanie w ciemności życia, podsycanie nadziei w obliczu psychicznego i fizycznego udręczenia.
Psalm responsoryjny: Ps 18,2-3a.3b-4.5-6.7
Zwycięstwo nad niepokonywalnym
Niemal identyczny w swej treści Psalm wyśpiewał Dawid w 2 Sm 22,2-51 po licznych klęskach zadanych Filistynom. Co pieśń pochwalna po wielkich tryumfach robi pomiędzy tekstami o odrzuceniu – i Jeremiasza, i Jezusa? Przekazuje prawdę o tym, że Bóg jest z tymi, których posłał nawet w położeniu z ludzkiego punktu widzenia bez wyjścia. Wyobrażają je pęta Szeolu, do którego cień ludzki trafiał na wieki oraz sidła śmierci, która jest doświadczeniem ostatecznym i nieodwracalnym. Dawid przypisuje Bogu niezwykłe tytuły podkreślające Jego przemożną potęgę. Jest On wedle słów króla: Opoką, Skałą, Twierdzą, Tarczą, Mocą i Obroną. Wobec takiego zaplecza żaden z wrogów nie mógł i nie może się ostać, nawet ten, który wzbudza największe ludzkie obawy – przywołana już otchłań i prowadząca do niej śmierć.
Ewangelia: J 10,31-42
Konieczność Jeremiaszowych losów Mesjasza
Nieustanne starcia z Żydami w Ewangelii Janowej kończą się nie tylko pogłębieniem konfliktu, ale i groźbą uszczerbku na zdrowiu bądź pozbawienia życia. I choć Jezus doskonale wiedział, że czas Jego jeszcze nie nadszedł, borykać się musiał z ciągłymi zniewagami, oskarżeniami i groźbami, całkiem podobnie do proroka Jeremiasza. O ileż jednak inne jest Jego przesłanie niż treść proroctw najsmutniejszego z proroków. Wędrując po ziemi uzdrawiał, dawał nadzieję, nawet swoim agresywnym interlokutorom wskazywał drogi do ocalenia. W Jego nauce nie ma miejsca na beznadzieję, a całe związane z Odkupieniem cierpienie wziął ostatecznie na swoje tylko barki. To, że orędzie Jeremiasza spotkało się ze złym odbiorem, może wydawać się zrozumiałe. To, że przepełniona miłosierdziem i sprawiedliwością nauka Jezusa spotykała się z agresją, jest wręcz absurdalne. Ale z tą przewrotnością natury ludzkiej Bóg czyniący cuda i znaki boryka się przez cały stworzony swoją mocą czas trwania ludzkości. I wciąż ofiarowywać nam będzie pełnię nadziei. Jest to prawda sięgająca większego absurdu niż Jeremiaszowe wezwanie do zaniechania walki o wyzwolenie.