Pan Jezus powiedział, że człowiek nie może służyć dwóm panom. Trzeba więc wybrać. I to lepiej prędzej niż później. Komu oddam swoje życie? Jakiej sprawie będę służył? Królestwu Boga czy człowieka?
Istotą misji Jezusa było zaprowadzenie na ziemi królestwa Bożego, dla którego najwyższym prawem jest miłość do Boga, do każdego człowieka, stworzonego na obraz i podobieństwo Boga, i do całego stworzenia, które jest chciane przez Stwórcę i odbija w sobie Jego doskonałości. Można powiedzieć, że to prawo realizuje się przez zasadę muszkieterów: „Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Tym Jednym jest Jezus Chrystus, którego w Kościele czcimy jako Króla.
Niedziela Chrystusa Króla pokazuje, że ludzkie serca mają gdzie złożyć swoje nadzieje. Bóg nie chce, żeby człowiek był oddaną na pastwę żywiołów świata i jego bożków, przechodzącą z rąk do rąk zabawką-marionetką. Dlatego Ojciec ustanowił Syna Królem nad wszystkim. Paradoks polega na tym, że człowiek konsekwentnie odrzuca tego jedynego Króla, który jest łagodny, cierpliwy i miłosierny. Taki Król nie pasuje do układów politycznych i mód intelektualnych. Nie ma też w sobie tej nuty szaleństwa, którą tak ceni się w mass mediach, kulturze i życiu codziennym. Chodzi nie w tych szatach, jakie przywykliśmy nosić, mówi nie takim językiem, jaki nas pociąga.
Zamiast poddać się temu Królowi, lubimy eksperymentować, szukając po omacku. Dziś słyszymy o takich eksperymentach w dziedzinie kultury i edukacji. Jednym z nich jest nowe, odbiegające od tradycyjnego rozumienie moralności, opartej, najkrócej ujmując, na przyjemności, i towarzyszące temu odwrócenie pojęć.
Piszą o tym w swoich komentarzach o. Dariusz Kowalczyk SJ i Krzysztof Ziemiec. Odnoszą się do pomysłu ministerstwa edukacji, które chce od nowego roku szkolnego wprowadzić przedmiot edukacja zdrowotna. Na pierwszy rzut oka nie ma nic złego w tym, że ktoś planuje systematyczne edukowanie młodego pokolenia w zakresie zdrowia. Problem leży w tym, że przedmiot edukacja zdrowotna w kształcie proponowanym przez ministerstwo zawiera nie tylko treści ważne i pożyteczne, ale też takie, które muszą budzić zdziwienie, a nawet opór. Jakie? Zapraszam do lektury. Dla zachęty przywołam jeszcze słowa minister Barbary Nowackiej, które cytuje o. Kowalczyk. Ministerstwu chodzi o to, żeby „każde dziecko dostawało ten sam zakres informacji opartych na wiedzy, a nie na przesądach, zabobonach i uprzedzeniach jednej czy drugiej organizacji lub sekty”.
Właściwe zrozumienie Chrystusa Króla jest antidotum na bolączki trapiące współczesny świat. Królowanie Chrystusa wiąże się z przyjęciem prawdy, że jesteśmy osobami zdolnymi do wielkiego dobra, ale też potrafimy psuć. Dlatego potrzebujemy pomocy z zewnątrz, która przychodzi jako władanie Boga: przez Jego mądrość wyrażoną w przykazaniach, przez szacunek dla prawa naturalnego, przez sakramenty przyjmowane w Kościele.
Jeśli dla kogoś to za dużo, to warto chociaż zastanowić się nad przyjęciem prawa naturalnego. To ono, a nie religia objawiona, głosi w pierwszej kolejności prawdy przyjmowane zdroworozsądkowo przez wieki, np. prawdę o małżeństwie jako związku mężczyzny i kobiety. Małżeństwo nie jest pomysłem religijnym, jest właściwym odczytaniem naszej natury.
Królowanie Chrystusa prowadzi nie tylko do ułożenia relacji człowieka z Bogiem. Prowadzi też do ułożenia relacji człowieka z człowiekiem. Tylko dzięki temu królowaniu mamy szansę na to, żeby królestwo człowieka było bardziej ludzkie. Jeszcze nikomu nie udało się zbudować królestwa, które odrzucałoby Boga i prawo naturalne, a przy tym byłoby w stanie funkcjonować jako przyjazne człowiekowi. W królestwie ideologii człowiek staje się niewolnikiem. Nawet jeśli nie zdaje sobie z tego sprawy.