Tydzień temu pisałem, że wizja sądu ostatecznego z jednej strony budzi w nas lęk (boimy się tego, czego nie znamy), z drugiej zaś powoduje radość spotkania z Panem (adwentowe Marana tha).
fot. FreepikW żadnej mierze nie powinna jednak wzbudzać lęku przed Bogiem. On jest Królem i miłosiernym Sędzią. Usłyszałem niedawno dowcip. Kiedy możesz powiedzieć, że masz naprawdę duży problem? Gdy na sądzie ostatecznym stoisz tuż za Matką Teresą z Kalkuty, a Bóg mówi do niej: „No cóż, córko, można było zrobić nieco więcej, nie sądzisz?”.
Za wszelką cenę pragniemy dostać się do królestwa Bożego, gdy nasze życie po śmierci „zmieni się, ale się nie skończy”. Spróbujmy wyobrazić je sobie bardzo realistycznie. To nie jest śmiertelnie nudna kaplica, w której wieje chłodem, cały czas się klęczy i śpiewa niezrozumiałe pieśni. To będzie garden party z rozpalonym grillem i sokiem pomarańczowym. Być może będziemy przechadzać się pomiędzy wszystkimi domownikami nieba, z każdym zamieniając kilka zdań. Niektórych rozpoznamy z życia ziemskiego, innych z obrazków szkolnych, jak Krzysztofa Kolumba czy Mikołaja Kopernika, i – najważniejsze – w końcu spotkamy Boga, którego dotychczas nie widzieliśmy. To będzie piękne spotkanie!
Zanim jednak ono nastąpi, Jezus wzywa do czuwania i modlitwy „w każdym czasie”. W tym celu będziemy przeżywali Adwent, który rozpoczniemy już za tydzień. Koniec roku liturgicznego skłania do podsumowań i refleksji. Warto zadać sobie pytanie, jak wyglądałby sąd ostateczny, gdyby miał nastąpić dziś wieczorem. Jakie spojrzenie towarzyszyłoby nam i Jezusowi: pełne wdzięczności i radości czy raczej żalu i smutku?
Jezus jest Królem, który chce z radością powitać nas na swoim dworze. Dlaczego Piłat nie potrafił tego pojąć, gdy Jezus mu to wyjaśniał? Jako ludzie mamy problem z właściwym zrozumieniem sądu ostatecznego, nieba i królowania. W oczach Boga panowanie to troska o poddanych. Poddanie się Bożemu panowaniu nie oznacza uznania siebie za „chłopa pańszczyźnianego”. Chodzi o poddanie się Bożej trosce i opiece.
Wyobraź sobie, że stajesz przed obliczem naszego Króla, który mówi do ciebie: „Na kolana!”. Co zrobisz – uklękniesz w strachu czy wskoczysz kochającemu Tacie na kolana? Warto wziąć to pod uwagę przy planowaniu nowego tygodnia.