Naród Białorusi wybrał Alaksandra Łukaszenkę na prezydenta – cieszyła się rządowa gazeta „Biełaruś Siegodnia”. 86,8 proc. wyborców miało głosować właśnie na niego, przy frekwencji aż 85,7 proc.

Tak naprawdę nie było żadnej kampanii wyborczej – sam Łukaszenka powiedział, że nie miał na nią czasu – i nie kandydował też żaden przedstawiciel opozycji. Sprzeciwów społecznych nie było, bo po prostu być ich nie mogło.
U naszego wschodniego sąsiada jest aż 1245 więźniów politycznych, w tym Andrzej Poczobut – dziennikarz i działacz Związku Polaków na Białorusi. W ostatnich dniach skazano trzy kolejne osoby, wszystkie z tego samego artykułu 361-4 Kodeksu kryminalnego, czyli za działalność „ekstremistyczną”. „Ekstremistą” na Białorusi można zostać bardzo łatwo. By trafić za kratki, wystarczy choćby przeglądać w internecie jedno z wielu niezależnych czy opozycyjnych pism.
SPEKTAKL Z JEDNYM AKTOREM
W 2020 r. było jasne, że Łukaszenka wybory przegrał, a zwycięzcą została jego główna konkurentka Swiatłana Cichanouska. Ale według oficjalnych danych stało się dokładnie na odwrót. W efekcie doszło do ogromnych protestów, stłumionych przez milicję. Aresztowano co najmniej kilka tysięcy osób. Liderzy opozycji, w tym Cichanouska, musieli wyjechać z kraju. Została później szefową Zjednoczonego Gabinetu Przejściowego, w którym znalazł się m.in. były minister kultury i ambasador w Polsce, Paweł Łatuszka. Opozycję systematycznie niszczono; partie opozycyjne rozwiązano, ich przywódców zmuszono do wyjazdu lub wsadzono do więzień. Stąd też teraz na Białorusi panował całkowity spokój.
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu drukowanym
Idziemy nr 06 (1002), 09 lutego 2025 r.
całość artykułu zostanie opublikowana na stronie po 15 lutego 2025