12 marca
środa
Grzegorza, Justyna, Alojzego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Boża łaska w chorobie

Ocena: 0
121

Wśród rodzin „pokutuje” przekonanie, że udzielenie sakramentu namaszczenia chorych oznacza bliską śmierć. - mówi ks. Arkadiusz Zawistowski, Krajowy Duszpasterz Służby Zdrowia i kapelan Mazowieckiego Szpitala Bródnowskiego, w rozmowie z Ireną Świerdzewską

fot. Irena Świerdzewska

Czego oczekują ludzie trafiający do szpitala?

Ludzie chorzy oczekują przede wszystkim szybkiego powrotu do zdrowia. Oznacza to dla nich podanie właściwych leków i przeprowadzenie badań, wygaszenie dolegliwości i ogólne „postawienie na nogi”. W pewien sposób szpital jest postrzegany jako swoista „fabryka zdrowia”. Nie wolno jednak zapominać, że oczekują także zrozumienia ich sytuacji, pochylenia się nad ich lękiem i rozchwianymi emocjami, wysłuchania, uszanowania ich intymności.

Spotykając się z chorymi, nie od razu proponuję: „Proszę pani, może się pomodlimy…”, „Może się pan teraz wyspowiada”. Jedni taką propozycję przyjmą natychmiast, a drudzy będą mieć z tym problem i przez brak delikatności, wyczucia sytuacji można ich dodatkowo wewnętrznie zablokować. Niczego nie narzucamy, otwieramy pewną przestrzeń, zapraszamy: jeśli chcesz w nią wejść – bardzo proszę, jeśli nie – wystarczy uprzejme słowo wsparcia czy uśmiech. Kapelan w szpitalu nie jest od tego, by podporządkowywać chorego Panu Jezusowi, którego on w majestacie swojej funkcji wnosi w przestrzeń jego choroby. Chrystus darem łaski działa w ciszy, delikatnie. My także musimy mieć rozeznanie stanu emocji człowieka chorego. Po latach pracy zasadniczo daje się to wyczuć, jednak nadal nie zawsze możemy mieć pewność rozeznania. Czasem wydaje się, że na twarzy pacjenta maluje się zainteresowanie, duchowe otwarcie i można od razu zaproponować wspólną modlitwę, a w praktyce… propozycja spotyka się z odmową. Innym razem twarz jest smutna, zasępiona, mroczna, nie wiadomo, co kryje się w sercu – a już w pierwszych słowach pada prośba: „proszę o spowiedź i Komunię Świętą”.

 

Chorzy potrzebują więc Pana Boga?

Jako kapelan po 20 latach pracy obserwuję, że pacjenci zabierają ze sobą do szpitala różaniec albo koronkę. Wchodząc do sali z samego rana, widzę, jak się modlą. Sytuacja kryzysu zdrowotnego nie załamuje ich, mają ufność do Boga, szukają Jego obecności i pomocy.

Jednocześnie obserwuję, że czas pandemii wiele zmienił w płaszczyźnie duchowości człowieka. Dziś wiele starszych osób mówi: „słucham Mszy św., modlę się sama, przyjmuję Komunię Świętą duchową”. Oni uważają, że nie potrzebują pomocy kapłana. Są tacy, którzy nie byli u spowiedzi 3–4 lata. Trzeba tu dodać czynnik społecznej nagonki na Kościół, złej prasy, czarnego PR-u medialnego, na który te osoby się powołują. Tłumaczą nim wycofanie się z praktyk religijnych i systematycznego dbania o bliskość z Panem Bogiem. Zasiane zło znalazło podatny grunt w ich duszach. Bywa, że osoby starsze mówią mi, że chciałyby zmienić ten stan. Wszystko wymaga jednak pewnego procesu, upływu czasu, żeby mogli dojść do pragnienia spotkania z Bogiem żywym w sakramentach świętych. Trzeba pomagać im, zachęcać i towarzyszyć.

 

Jak więc Ksiądz towarzyszy takim osobom?

Nauczyłem się podejścia od poziomu podstawowego, ludzkiego – luźna rozmowa, oswajanie ze swoją osobą, aby chory miał poczucie bezpieczeństwa, mógł zapytać, o co chce, czy po prostu wypowiedzieć się. Później proponuję wspólną modlitwę, a za jakiś czas pytam: „Jutro jest niedziela, może przyjdzie Pani/Pan do kaplicy na Eucharystię” albo „będziemy chodzić z Komunią Świętą, czy Pani chciałaby przyjąć Pana Jezusa?”. Czasem słyszę: „Tak, ale nie byłam u spowiedzi, choć myślałam o tym”. „To proszę się przeżegnać, spróbuję Pani pomóc”. Innym razem, kiedy np. dowiaduję się, że chora idzie na operację – myślę, że potrzebna jest najpierw operacja duchowa i idę krok dalej: „Siostro kochana, pomódlmy się, żebyś mogła się wyspowiadać”.

Wśród rodzin pacjentów cały czas „pokutuje” przekonanie, że kiedy ksiądz przychodzi z sakramentem namaszczenia chorych, to zaopatrza go na ostatnie momenty jego życia i jest to znak, że wkrótce nastąpi śmierć. Udzielając sakramentu namaszczenia chorych, duszpasterz musi tak poprowadzić to spotkanie, by pacjenta i jego bliskich nie wystraszyć. Przede wszystkim więc nie używamy niepotrzebnych słów, które by pacjenta zaniepokoiły. Mówimy o umocnieniu, wsparciu, łasce. Ja zawsze proponuję modlitwę. Czas, który możemy spędzić przy łóżku chorego, jest krótki. Rytm pracy szpitalnej i samego pobytu w placówce wygląda obecnie inaczej niż do tej pory – jest bardzo dynamiczny, hospitalizacje są dwu-, trzydniowe, a nie tygodniowe czy miesięczne, jak bywało dawniej. Po operacji szybko usprawnia się pacjenta i wypisuje z oddziału.

 

Jak Ksiądz radzi sobie z odwiedzaniem setek pacjentów w ogromnym szpitalu?

W tak dużych jednostkach jak np. Szpital Bródnowski (700 łóżek) niemożliwe jest zabezpieczenie wszystkich sytuacji przez jednego czy nawet dwóch kapelanów szpitalnych. Mam taki „duchowy układ” z Panem Bogiem, że to On czuwa nad tym wszystkim, a ja tylko jestem Jego narzędziem. Staram się mieć codzienny obchód na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym, żeby być blisko pacjentów z zagrożeniem życia. Na pozostałych oddziałach zwracam uwagę na osoby, do których zaglądam częściej, czasem z jakimś słowem, wspólną modlitwą, innym razem tylko błogosławię, kiedy zastanę pacjenta śpiącego; spoglądam na monitor, na to, co parametry życiowe mogą powiedzieć mi o jego stanie.

Są dwie formy duszpasterzowania. Jedna to udzielanie i celebrowanie sakramentów świętych, a druga – towarzyszenie, dawanie poczucie bezpieczeństwa i rozmowa, nie tylko z chorymi, ale też z rodzinami; do kaplicy szpitalnej często przychodzą osoby przeżywające dramat choroby bliskiej osoby, które chcą wyżalić się, wypłakać. Kaplica stwarza przestrzeń do kontaktu, do bezpośredniej relacji – i to zarówno z człowiekiem, jak i z Panem Bogiem.

W pracy kapelana pomagają wolontariusze, przez codzienny, normalny, bezpośredni kontakt. To sprawia, że chory otwiera się, pyta o możliwość dotarcia do kaplicy, skorzystania z sakramentów świętych. Pomagają także przez apostolstwo prasy katolickiej, wspólną modlitwę.

 

Szpital to też samotność pośród wielu ludzi wokół?

Tak rzeczywiście bywa. Wśród pacjentów mamy wiele osób z Domów Pomocy Społecznej, których nikt nie odwiedza, starsi czują się samotni. Przy tej okazji chcę pochwalić ostatnią akcję młodych stomatologów. Przed świętami sami rozdawali na oddziałach paczki osobom starszym. Ta piękna inicjatywa pokazała, że zauważają chorych samotnych, seniorów, którzy zostali w szpitalu na święta. Byli to medycy związani z Izbami Lekarskimi, a realizacja ich projektu stała się możliwa dzięki kreatywności i otwartości szefa tej instytucji.

 

Bywał Ksiądz świadkiem nawrócenia człowieka w chorobie?

Wiele razy byłem tego świadkiem, niektóre historie zapamiętuje się na dłużej. Jeden z pacjentów po wykonaniu badań miał złe rokowania. Odwiedzałem go wcześniej, bardzo kulturalny pan, wymienialiśmy po kilka zdań. Po kolejnym z badań powiedział: „Ja wreszcie muszę pojednać się z Panem Bogiem”. Przez dziesiątki lat nie był u spowiedzi. Odszedł nawrócony. Są osoby, wobec których można spodziewać się szybkiego odejścia i inne, których stan na to nie wskazuje. Jeden z pacjentów poprosił pielęgniarkę, by zadzwoniła po księdza kapelana, bo „będzie umierał”. Kiedy dopytałem, na której sali leży, pomyślałem: „tam ludzie nie umierają”. Był w stabilnym stanie. Okazało się, że ma pragnienie pojednania z Bogiem. Wyspowiadał się, a po dwóch dniach rzeczywiście odszedł.

 

Czy kapelan szpitalny przeżywa wypalenie?

Trzeba nauczyć się funkcjonować w szpitalu przez siedem dni w tygodniu, bez dnia wolnego. Potrzebna jest co pewien czas kroplówka duchowa – wzmocnienie siebie psychicznie, fizycznie, ale nade wszystko duchowo, przez rekolekcje, dzień skupienia, odejście od tego wszystkiego na chwilę.

Cieszy mnie, kiedy widzę, że jestem potrzebny. To oznacza, że pacjenci ciągle potrzebują łaski Bożej, a ja jestem narzędziem, którym Pan Bóg się posługuje.

 

Czy stan duchowy pacjenta pomaga w jego fizycznym zdrowieniu?

Zauważam i doświadczam, że osoby noszące w sobie nadzieję chrześcijańską ufają Bogu i nie poddają się w chorobie. Inaczej przeżywają stan cierpienia i pokonują różne kryzysy zdrowotne. Często widać, że inaczej przeżywają chorobę, kiedy są pojednani z Bogiem, kiedy przyjmują Komunię Świętą czy proszą o sakrament chorych. Dochodzenie do zdrowia następuje u nich szybciej. Oczywiście nie ma prostej zależności, nie jest tak u każdego, bo swoje miejsce ma tu tajemnica Bożej łaski, Bożego działania i prowadzenia.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Dziennikarka tygodnika „Idziemy”, absolwentka ziołolecznictwa na SGGW i dziennikarstwa na UW, korespondentka Vatican News


irena.swierdzewska@idziemy.com.pl

- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 12 marca

Środa, I Tydzień Wielkiego Postu
+ Czytania liturgiczne (rok C, I): Łk 11, 29-32
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do św. Józefa 10-18 marca

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter