Podczas seansu „100 dni do matury” odczuwałem zażenowanie z powodu poziomu artystycznego i wymowy filmu.

Honorowy patronat nad tym utworem objęła pani minister edukacji narodowej Barbara Nowacka, znana z doprowadzenia do skrajnie lewicowych zmian w programach szkolnych, redukcji lekcji religii, wprowadzania godzin ideologii gender, a także dalszego niszczenia autorytetu nauczycieli. Zapewne w wyniku tego patronatu na seansach „100 dni do matury”, filmu o perypetiach maturzystów, pojawiły się tłumy małoletnich uczniów podstawówek (sam to widziałem w trakcie projekcji). Inaczej być nie mogło. W jakim celu ministerstwo wpadło na tak przewrotny pomysł? Czyżby patronom i autorom filmu chodziło o to, żeby dzieci chłonęły ideologię tego głupkowatego i anarchicznego w wymowie filmu o przygodach starszych kolegów?
Grupa największych obiboków z ostatniej klasy liceum nie chce zdawać matury. Pod przywództwem inteligentnego i przebojowego Kapsla planuje włamanie do siedziby Ministerstwa Edukacji Narodowej w celu wykradzenia i podmiany zadań maturalnych, co może doprowadzić do unieważnienia egzaminów. W ten sposób uczniowie jeszcze przez rok mogliby beztrosko lenić się i imprezować. Autorzy filmu szczegółowo opowiadają o włamaniu uczniów do siedziby ministerstwa. Twórcy inspirowali się zapewne amerykańskimi obrazami o rzeczywistości wirtualnej. „100 dni do matury” przypomina więc jeden wielki spektakl fantastyczny. W miarę zbliżania się terminu matury akcja nabiera tempa i staje się coraz bardziej chaotyczna. Niesforni uczniowie starannie przygotowali włamanie, ale mamy wrażenie, że tracą kontrolę nad swymi działaniami. Próbują więc improwizować. W przygotowaniach pomaga im Antoni, dziadek Kapsla. Starszy pan o burzliwej przeszłości (emerytowany złodziej) wnosi do akcji szaleństwo, pomysłowość i pogardę dla norm społecznych.
Dziwaczność tego filmu polega na tym, że ekranową przeciwniczką młodocianych włamywaczy jest atrakcyjna Łucja, pani wiceminister edukacji, która nieudolnie usiłuje demaskować młodocianą watahę. Mamy więc do czynienia z paradoksem. W filmie popieranym przez MEN i osobiście przez Barbarę Nowacką (była na uroczystej premierze) filmowa zastępczyni pani minister została ukazana jako idiotka! Autorzy filmu doprowadzili więc swoje poczucie humoru do granic absurdu. Podsumowując: „100 dni do matury” jest filmem miernie zrealizowanym, o chaotycznym i nielogicznym scenariuszu i kiepskiej dramaturgii. Wymowa tego poronionego utworu wydaje się zaś głupia i szkodliwa dla młodzieży. Propaganda medialna robi swoje, więc film cieszy się sporą frekwencją.
„100 dni do matury”. Polska, 2025. Reżyseria: Mikołaj Piszczan. Wykonawcy: Bartosz Laskowski, Jacek Koman, Małgorzata Foremniak, Piotr Głowacki i inni. Dystrybucja: Next Film