„Jeden, dwa, trzy trupy ludzkie robią już ciężkie i przygniatające wrażenie. Proszę sobie wyobrazić ich tysiące, tysiące, i wszystkie w mundurach oficerów polskich… Kwiat inteligencji, rycerstwo Narodu!”.

Te słowa pisał Józef Mackiewicz, znalazłszy się w Katyniu tuż po odkryciu dołów śmierci, do których wiosną 1940 r. zbrodniarze z NKWD wrzucali ciała polskich jeńców zamordowanych strzałem w tył głowy. „Tworzą warstwy w głąb, warstwy ciał ludzkich jedne na drugich. W tej okropnej chwili przychodzi mi straszliwe porównanie ich do wielkiej skrzyni sardynek. Ułożone są jak sardynki, przekładane nawzajem to nogami, to głową, sprasowane, spłaszczone w trupim soku, który na dnie niektórych dołów ustaje się nieraz w postaci zielonej, martwej cieczy, nieodbijającej ani wierzchołków drzew, ani obłoków na niebie” – relacjonował.
ZMOWA MILCZENIA
Kiedy w kwietniu 1943 r. Niemcy ogłosili, że odkryli w Lesie Katyńskim pod Smoleńskiem masowe groby oficerów polskich zamordowanych przez Sowietów trzy lata wcześniej, Rosjanie uruchomili to, co mieli zawsze opanowane do perfekcji: agenturę wpływu i propagandę. O dokonanie zbrodni oskarżyli Niemców, skutecznie blokując działania Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, do którego premier gen. Władysław Sikorski zwrócił się z wnioskiem o bezstronne zbadanie sprawy. Przy okazji Stalin zerwał stosunki dyplomatyczne z rządem polskim, które były już dla niego obciążeniem, gdyż miał gotowy plan na powojenną Polskę.
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu drukowanym
Idziemy nr 11 (1007), 16 marca 2025 r.
całość artykułu zostanie opublikowana na stronie po 22 marca 2025