Szczególna moc tkwi w Wielkim Poście. Zwalniamy, wyciszamy się. Nie tyle z nakazu, co z wewnętrznej potrzeby. Przypominamy sobie, że potrzebujemy również ciszy. Wydaje się ona wówczas potrzebą niemal fizjologiczną. W ciszy rodzi się miłość, pierwsze pąki kwiatów, a nawet dobre pomysły, które w zgiełku codziennego życia umykają uwadze.
Potrzeba czasu, kiedy umysł oczyszcza się, zwalnia i otwiera na nowe. Każdego dnia obserwuję to, kiedy mój przedszkolak wraca do domu, a jak wykrzyczy już wszystkie najważniejsze wydarzenia, idzie do pokoju, bierze klocki i milknie. Po chwili słyszę, jak zza ściany dobiega cichy śpiew. Chwila relaksu po hałaśliwym dniu.
Współczesny świat, pełen bodźców, zgiełku i natłoku informacji, przyzwyczaił nas do życia w ciągłym chaosie. Od budzika, który wyrywa z najgłębszego snu, przez komunikaty w telefonie, po szum ulicy i tłumne miejsca pracy. Wszystko to stało się tak powszechne, że zaczęliśmy traktować hałas jak nieodłączne tło. Z coraz większą częstotliwością i głośnością słuchamy muzyki, zanurzeni w dźwiękach, które mają nas odciąć od świata zewnętrznego.
Wydaje się, że cisza jest czymś, czego pragniemy, a jednocześnie się boimy. Jeśli nie słuchamy muzyki, to przynajmniej mamy włączony telewizor, radio czy podcast na YT. „Bo lubię, jak coś gada”. A gdyby tak pozwolić sobie na godzinę ciszy w ciągu dnia?
Cisza, która niegdyś była nieodłącznym elementem życia, w dzisiejszych czasach zaczyna uchodzić za luksus. Potrafimy wydać spore kwoty na tydzień spędzony w zapomnianej przez świat wiosce w górach. Byleby był internet, bo jak inaczej opowiemy o tym światu?
A skąd taka popularność jogi? Podobno praktykuje ją nawet 5,5 mln Polaków, najczęściej młodych i żyjących w dużych miastach. Inni po całym dniu w pracy pędzą na medytację. Tę skoncentrowaną na oddechu, uważności, medytację transcendentalną, zen lub metta. Schodzą z maty i czują się wolni. Nakładają słuchawki i znikają. Muzyczny rytm zastępuje im puls.
Słuchawki stają się też nieodłącznym elementem spacerów po lasach i parkach. Płyną z nich melodie przyjemniejsze niż brzęcząca w uszach cisza lub, co gorsza, natrętne myśli. Awantura w domu, kłopoty w pracy, lista rzeczy do zrobienia… Lepiej odłączyć myślenie, włączyć player, a problemy zostawić na potem.
Przeciętny człowiek spędza nawet kilka godzin dziennie w towarzystwie muzyki, podcastów, audiobooków czy innych źródeł dźwięków, które przyciągają naszą uwagę. Czy wiedza o najważniejszych wydarzeniach na świecie, odkryciach i niesłychanych historiach jest nam aż tak potrzebna?
Cisza może być lekarstwem na zmęczenie umysłu, na stres i frustrację, która rośnie w wyniku nieustannego przepływu informacji. Wszystko dlatego, że cisza nie jest pustką. Jest pełna – myśli, emocji i refleksji. Jest też – jak wskazują nauczyciele modlitwy kontemplacyjnej – językiem ojczystym Boga. Dlatego to, co dzieje się w ciszy, jest znacznie wartościowsze niż to, co dzieje się w głośnym świecie.