Dzięki swoim strukturom docieramy nawet do najmniejszych miejscowości, które często są zapominane, a skala zniszczeń jest tam ogromna. - mówi Dominik Derlicki z Caritas Polska w rozmowie z Barbarą Stefańską
fot. archiwum prywatneJak teraz wygląda sytuacja na terenach powodziowych?
Odwiedziłem różne miejscowości: Długopole, Radochów, Bardo, Lądek-Zdrój, Brzeźnicę. W każdej z nich, w każdej gminie – ze względu na odmienne uwarunkowania geograficzne – skala zniszczeń, a więc i potrzeb, jest inna. Są miejscowości, w których powódź poznaje się jedynie po zaciekach na ścianach; oczywiście wewnątrz budynków są zniszczenia. Są też miejscowości mocno dotknięte kataklizmem, np. Lądek-Zdrój i okolice. Lądek-Zdrój wygląda jak strefa działań wojennych – wiem, o czym mówię, gdyż bywałem w miejscach zrujnowanych wskutek konfliktów zbrojnych. Skrzydła budynków są zniszczone, gdyż spłynęły z powodzią, brakuje ścian. To wygląda jak po trzęsieniu ziemi lub po bombardowaniu. Rzeka niosła ze sobą różne przedmioty i obiekty, np. samochody, które także uderzały w domy. Zdarzają się nawet budynki przepołowione. W innych zalało tylko piwnice, co oznacza jednak uszkodzenie instalacji grzewczej i elektrycznej.
Co z ludźmi, których domy znacznie ucierpiały?
Obowiązek zapewnienia schronienia w pierwszej kolejności przypada jednostkom samorządu terytorialnego. Jeśli gmina ma jakiś zasób mieszkaniowy, to mogła tam skierować mieszkańców. Zaraz po powodzi stawiano kontenery i namioty mieszkalne dostarczone przez wojsko czy prywatnych przedsiębiorców.
W praktyce w pobliżu miejsc dotkniętych powodzią są inne miejscowości, które w ogóle nie zostały zalane lub ucierpiały w niewielkim stopniu. Powodzianie często mają tam krewnych i znajomych, dlatego mieszkają gdzieś u bliskich i stamtąd dojeżdżają do swojego zniszczonego domu.
Kamery odjechały, pomocy od państwa trudno się doczekać, a nadchodzi zima…
Budynki wymagają pilnych prac remontowych. Niektóre ciągle są osuszane, przygotowuje się je pod remont. Spadł już śnieg, robi się zimno, dlatego jest to wyścig z czasem. Trzeba pilnie remontować i zabezpieczać te budynki.
Jeśli się porówna sytuację zaraz po powodzi z obecną, to widać różnicę?
Miejscowości zostały uprzątnięte, nie ma chaosu. Nawet jeśli to wygląda przerażająco, jak w Lądku-Zdroju, to jednak szlam i śmieci nie walają się po ulicach. Włożono ogromny trud w uprzątnięcie terenu, pracowało wojsko, różne służby porządkowe, masa wolontariuszy i sami mieszkańcy.
Kto nadal pomaga na miejscu?
Caritas pomagała rękami pracowników i wolontariuszy – w całej Polsce wolontariuszy było ok. 4 tys., około setki osób pracowało przez miesiąc na południu Polski. Na zalanych terenach nadal obecne jest wojsko, struktury obrony terytorialnej. Zajmują się logistyką, transportem, przewożą żywność i materiały. W hotelu w Lądku-Zdroju, w którym nocowałem, połowa miejsc była zarezerwowana dla żołnierzy. Wciąż widać namioty wojskowe, które jednak już nie służą do nocowania, ale do przechowywania sprzętu, żywności, materiałów.
Caritas przekazała 75 mln zł na powodzian. W jaki sposób ta pomoc jest dystrybuowana?
Caritas Polska działa we współpracy z Caritas diecezjalnymi. Z kolei te diecezjalne opierają pomoc na lokalnych strukturach kościelnych, czyli proboszczach. W ten sposób jesteśmy w stanie dotrzeć nawet do najmniejszych miejscowości, które często są zapominane, a skala zniszczeń jest tam ogromna. Proboszczowie często współpracują z lokalnym sołtysem czy wójtem, czego doskonałym przykładem jest Radochów; wymieniają się potrzebami, razem organizują pomoc. Obecnie rozpoczynamy dystrybucję pomocy długofalowej. Zamierzamy trzem tysiącom osób, wedle określonych kryteriów, rozdać karty przedpłacone, na co przeznaczamy 18 mln zł. Chodzi o to, żeby osoby w pilnej potrzebie miały zapas gotówki.
Planujemy też kolejne akcje, które wyposażą potrzebujących w materiały budowlane. Dzieci z terenów powodziowych włączamy do programu stypendialnego „Skrzydła”, czyli refundujemy im część artykułów szkolnych. Zamierzamy organizować wyjazdy wytchnieniowe dla dzieci (rodzaj zimowiska), żeby się oderwały od trudnej sytuacji. Skutki powodzi to ogromne obciążenie emocjonalne dla ludzi. Gestem w stronę powodzian będzie zaproszenie ich na diecezjalne wigilie Caritas.