Każde święto można zepsuć. Nawet to największe, zapowiadane od lat, przez wiele osób wyczekiwane z utęsknieniem.
fot. PAP/EPA/ERIK S. LESSERGospodarze igrzysk zaczęli je tak, że o ceremonii otwarcia dyskutowano na całym świecie. Niestety, nie były to tylko dyskusje przesycone zachwytami. Występ z udziałem drag queens, nawiązujący do „Ostatniej Wieczerzy” Leonarda da Vinci, można nazywać różnie. Dziwny, obrazoburczy, kontrowersyjny. Nie brakowało głosów uważających tę część ceremonii za atak na wartości chrześcijańskie. Przesada? Nie sądzę. Zresztą, ten komunikat Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego nie wziął się z niczego: „Bez wątpienia nigdy nie mieliśmy zamiaru okazywać braku szacunku żadnej grupie religijnej. Wręcz przeciwnie, chcieliśmy pokazać tolerancję i wspólnotę. Jeśli ktoś poczuł się urażony, przepraszamy”. Taki jest ten dzisiejszy świat. Tolerancję można okazywać, na przykład plując na chrześcijan… a potem przepraszając. I udając, że w sumie to nic się nie stało. Francuzi nie popisali się także przy organizacji zawodów triatlonowych. Ich areną miała być między innymi Sekwana. Jej oczyszczanie było jednym z największych wyzwań dla organizatorów. Koszt tych działań przekroczył miliard euro. Efekty? Takie, że po obfitych deszczach w trakcie imprezy odwoływano treningi, a konkurencje indywidualne udało się rozegrać z wielkimi kłopotami. Przerażające było także to, że organizatorzy nie mieli de facto poważnego planu B. Bo trudno nazwać takim pomysł, by w sytuacji podbramkowej zamiast triatlonu rozegrać… duatlon, czyli dyscyplinę składającą się tylko z biegu oraz jazdy na rowerze.
Na szczęście igrzyska olimpijskie jak zawsze przyniosły też masę wydarzeń, o których po prostu warto będzie pamiętać. Pozytywnym bohaterem w sieci został reprezentant Turcji w strzelectwie. Yusuf Dikec wywalczył medal z ręką w kieszeni. Ale takie przypadki w tym sporcie się zdarzają. Więcej mówiło się o tym, że Turek wystąpił w finale bez specjalnych soczewek używanych przez innych zawodników. 51-latek miał zwykłe okulary. Nie używał też nauszników ochronnych. Dikec nie skorzystał z tego sprzętu, bo lepiej mu się rywalizuje bez niego, w innych, dość swobodnych okolicznościach przyrody. Cel, czyli olimpijski medal, jednak osiągnął. Zdobyła go także Julia Szeremeta. I jest to historia niesamowita. Nasza pięściarka od początku wyprawy do Paryża powtarzała, że interesuje ją tylko miejsce na podium. A przy okazji wielokrotnie mówiła o tym, że świetnie się bawi, wykonując swoją robotę. No i wykonała ją znakomicie, sięgając po pierwszy od 32 lat olimpijski medal dla Polski w boksie. Gdy Wojciech Bartnik zdobywał brąz w Barcelonie, Julii nie było jeszcze na świecie. Dziś może być dumna z tego, że napisała nowy rozdział w historii polskiego boksu. W pamięć zapadł też wyczyn Armanda Duplantisa. Rekord świata w skoku o tyczce wyśrubowany do wyniku 6,25 m wysokości. I to wszystko przy wypełnionym po brzegi Stade de France. To była jedna z najpiękniejszych chwil tych igrzysk.