Słowa premiera Donalda Tuska o „czasowym, terytorialnym zawieszeniu prawa do azylu” wywołały zamieszanie w Polsce. Jednak ze strony Unii nie usłyszeliśmy sprzeciwów. Bo UE zmienia kurs.
fot. PAP/Marcin ObaraW naszym kraju zaprotestowały organizacje, które w ostatnich latach zajmowały się migrantami, docierającymi do Polski przez granicę z Białorusią. Przeciwna jest też lewica, dowodząca, że z migrantami trzeba przede wszystkim postępować w sposób humanitarny. Ale choć szczegóły zasad nieprzyjmowania wniosków o azyl mogą zostać złagodzone, to z pewnością rząd z tego pomysłu nie zrezygnuje, wykorzystując doświadczenia Finlandii. Unia zaś pójdzie śladem Włochów i zacznie tworzyć za granicami wspólnoty ośrodki dla migrantów. Paradoksalnie centrolewicowe kierownictwo Unii przejmuje w ten sposób postulaty prawicy, ostro w przeszłości przez nie krytykowane.
TYSIĄCE NIECHCIANYCH PRZYBYSZÓW
Ostatni przystanek wielu linii autobusowych na północnym skraju miasta Las Palmas de Gran Canaria to „Puerto” – port. Turyści docierają do niego, by obejrzeć stary zamek Castillo de la Luz, ale dalej się nie zapuszczają. Znajduje się tam bowiem dzielnica portowa, a w niej niespecjalnie piękne warsztaty i składy. Wśród nich – teren otoczony starym, grubym murem, z wyblakłymi napisami Zona Militar – strefa wojskowa, koszary. Nad mur wystają szczyty ogromnych białych namiotów jednego z ośrodków dla uchodźców na Wyspach Kanaryjskich.
W sezonie na lotniskach Gran Canarii i innych wysp co chwilę lądują czarterowe samoloty pełne turystów. Ci rozjeżdżają się potem po hotelach, by skorzystać z pięknej pogody i ciepłego morza. A tymczasem do brzegów wysp usiłują dotrzeć nielegalni imigranci z Afryki. Płyną na małych, marnych łodziach, z nieodległego kontynentu – w zeszłym roku było to prawie 40 tys. osób.
Podobnie dzieje się we Włoszech. W 2023 r. do kraju tego, głównie przez Morze Śródziemne, dotarło aż 158 tys. przybyszów z Afryki. I coś z tymi ludźmi trzeba robić, stąd kolejne pomysły i plany. W 2023 r. Unia Europejska przyjęła pakt migracyjny; chodziło w nim przede wszystkim o wsparcie dla państw, do których migranci docierają w dużych liczbach. Dlatego też wcielono w życie pomysł ich relokacji do innych krajów – lub konieczność wypłacenia rekompensat w razie nieprzyjęcia tych ludzi. Ale pakt nie został dobrze przyjęty właściwie przez nikogo i nie przyniósł zadowalających efektów.
Nowy plan działań w kwestii migracji przedstawiła niedawno przywódcom państw członkowskich UE szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Jej zdaniem, po pierwsze, trzeba przyspieszyć wdrażanie ubiegłorocznego paktu. Miałby on pomóc m.in. w skuteczniejszym zarządzaniu systemami przyjmowania migrantów i procedurami azylowymi oraz zamknąć luki między procesami azylowymi i powrotowymi.
Kolejną propozycją jest tworzenie poza Unią centrów dla osób niekwalifikujących się do azylu. Przyspieszona zostałaby też procedura zawracania takich osób do ich krajów.
Z polskiego punktu widzenia szczególnie ważna jest propozycja dotycząca przeciwdziałania zagrożeniom hybrydowym oraz wzmocnienie granic, zwłaszcza z Rosją i Białorusią. Oba kraje – jak podkreśliła Ursula von der Leyen – „wywierają presję na zewnętrzną granicę UE, wykorzystując ludzi jako broń”.
Jednym z pierwszych zadań komisarza ds. wewnętrznych i migracji (zostanie nim zapewne Austriak Magnus Brunner) będzie współpraca z państwami członkowskimi „w zakresie przygotowywania i reagowania na ataki hybrydowe i instrumentalne wykorzystanie migrantów”.
OŚRODKI W ALBANII I FIŃSKA GRANICA
Unijne centra dla osób niekwalifikujących się do azylu już powstały i są uważnie obserwowane i przez Brukselę, i przez inne kraje UE. Włosi podpisali z Albanią umowę, zgodnie z którą do dwóch ośrodków w tym kraju – zarządzanych przez Włochów – ma co miesiąc trafić do 3 tys. migrantów (wyłącznie mężczyzn) przybywających przez Morze Śródziemne, łącznie do 36 tys. rocznie. Tam ich wnioski azylowe będą rozpatrywane, w miarę możliwości w ciągu 28 dni, a następnie ci, którzy nie będą się kwalifikować do pozostania w Unii Europejskiej, będą odsyłani. Ma to kosztować 800 mln euro, co ostro krytykuje włoska opozycja.
Pierwsza grupa mężczyzn przybyła do portu Shëngjin w Albanii na pokładzie okrętu włoskiej marynarki wojennej „Libra”. Było to dziesięć osób z Bangladeszu i sześć z Egiptu, ale liczbę tę szybko zmniejszono do dwunastu, bo okazało się, że cztery osoby nie zostały do nowej procedury zakwalifikowane. Miały trafić do nieodległego ośrodka w Gjadër, w dawnej wojskowej bazie lotniczej. Ośrodek może przyjąć 3 tys. osób. Drugi, podobny, zbudowano w samym mieście Shëngjin.
Sprawa trafiła do sądu w Rzymie, a ten zdecydował, że cała dwunastka powinna wrócić do Włoch, mimo że ich wnioski o azyl zostały odrzucone. Sędziowie orzekli, że nie można uznać państw ich pochodzenia za „kraje bezpieczne”. Minister spraw wewnętrznych Matteo Piantedosi zapowiedział apelację, dowodząc, że w ciągu dwóch lat UE powinna formalnie przyjąć włoską propozycję tworzenia takich ośrodków. I tak może się stać; premier Holandii Dick Schoof zaproponował odsyłanie migrantów do… Ugandy.
Z kolei fiński parlament przyjął przepisy w sprawie ograniczenia prawa do azylu. Zdaniem Petteriego Orpo ustawa jest niezbędna, aby powstrzymać napływ ludzi z Rosji; przeciwnicy twierdzą, że jest ona sprzeczna z konstytucją i prawem międzynarodowym. Zgodnie z nowym prawem fińscy strażnicy graniczni mogą – w pewnych okolicznościach – odrzucać wnioski o azyl na przejściach granicznych. Nie będzie to dotyczyć dzieci, osób niepełnosprawnych i znajdujących się w szczególnie trudnej sytuacji. Decyzja o wprowadzeniu ograniczeń musi być podjęta przez rząd przy współpracy z prezydentem. Wnioski o ochronę międzynarodową nie będą przyjmowane w konkretnie określonych strefach, np. w pobliżu granicy.
To właśnie fińskie przepisy mają być wzorem dla polskich. Chodzi o to, by Rosja czy Białoruś nie wykorzystywały migrantów do wywoływania zamieszania i siania niepokoju w państwach z nimi sąsiadujących. A jak na razie oba kraje właśnie tak robią.
CO DALEJ?
Sprawa wymaga kompleksowego rozwiązania. Bo jak widać, inaczej jest w Finlandii i Polsce, a inaczej w Hiszpanii czy Włoszech. Do nas migranci są wysyłani celowo przez sąsiadujące z nami dyktatorskie reżimy. Na południe Europy trafiają natomiast ludzie, którzy liczą na to, że w Europie będą mogli lepiej żyć, że uciekną od głodu, braku wody (ocieplenie klimatu przyspiesza migracje), a także od wojen czy choćby niepokojów w ich krajach. W Polsce czy Finlandii można próbować stawiać mury, ale trudno to robić na Wyspach Kanaryjskich czy na włoskiej Lampeduzie. Na stronie internetowej dyrektora wywiadu USA (Director of National Intelligence) czytamy: „Migracje międzynarodowe prawdopodobnie nasilą się w ciągu najbliższych dekad, ponieważ czynniki wpływające na migrację, w tym presja ekonomiczna, zmiana struktury wiekowej, wzrost populacji, szybka urbanizacja i stres środowiskowy, prawdopodobnie się utrzymają i będą wzrastać”. Według Banku Światowego liczba migrantów w świecie to 184 mln; Światowa Organizacja ds. Migracji twierdzi, że 281 mln.
Nie da się tego powstrzymać, a dotychczasowe działania Unii Europejskiej okazały się mało skuteczne. Efektywne okazało się porozumienie Unia–Turcja, zgodnie z którym Turcy zatrzymywali u siebie ludzi chcących dotrzeć do Europy, w zamian otrzymując bardzo duże pieniądze. To jednak oznacza, że w Turcji przebywa 4 mln uchodźców, w tym 3,2 mln Syryjczyków oraz Afgańczycy, Irakijczycy i Irańczycy.
Można więc sądzić, że choć takie kraje jak Polska czy Finlandia uporają się z niechcianymi przybyszami, to reszta naszego kontynentu na razie nie. Potrzebne są zupełnie nowe pomysły oraz niemałe środki.