Większość Polek nie ma planów prokreacyjnych – wynika z badań CBOS. Z czego wynika spadek otwartości na potomstwo?
fot. Obraz Olexy @Ohurtsov z PixabayOd 30 lat spada w Polsce dzietność poniżej poziomu, który gwarantuje zastępowalność pokoleń, czyli 2,1 dziecka na kobietę. Według CBOS w 2021 r. wskaźnik ten wynosił 1,3. Gdy ośrodek badał plany prokreacyjne kobiet w 2017 r., rok po uruchomieniu programu 500+, widać było tendencję wzrostową (1,45), ale potem znów nastąpił spadek.
NIE PLANUJĘ CZY NIE CHCĘ?
W grupie kobiet między 18. a 45. rokiem życia tylko co trzecia w bliższej lub dalszej perspektywie planuje potomstwo – to o 9 proc. mniej niż w 2017 r. Jak wyjaśnia autorka badania Małgorzata Omyła-Rudzka, można to tłumaczyć zmianami demograficznymi – w badanej grupie w tym czasie wzrósł odsetek kobiet w wieku 35–45 lat, a spadł tych do 34. roku życia. Niemniej widoczne są dwa trendy: po pierwsze, wśród młodszych kobiet (do 30. roku życia) spadł odsetek tych planujących dzieci, a wzrósł nieplanujących. Po drugie, o ile przed 2017 r. częściej o planach prokreacyjnych mówiły 18–29-latki, o tyle teraz są to 30–34-latki. Pierwsze dziecko kobiety planują o rok, dwa później niż przed pięciu laty – obecnie w wieku 29 lat. Za czas dobry na drugie dziecko uważane jest 31 lat, a na kolejne – 33 lata.
– Niski wskaźnik dzietności dotyczy zwłaszcza Europy i Ameryki Północnej. Polska nie jest więc odosobniona, ale niepokojące jest, że wyludniamy się bardzo szybko – mówi Joanna Krupska, psycholog, współzałożycielka Związku Dużych Rodzin 3+.
Zastrzeżenia do analizy wyników badań ma Marek Grabowski, prezes Fundacji Mamy i Taty. – W przeciwieństwie do poprzedniej edycji w tej autorka łącznie potraktowała odpowiedzi „nie planuję” i „nie wiem”, a przecież tak delikatna materia, jak płodność i dzietność, wymaga niuansowania – mówi. – To, że część osób chce dzieci, nie oznacza, że cała reszta zupełnie nie chce. Kluczowe tu jest słowo „planowanie” – możemy nie planować dzieci, co nie oznacza, że ich nie chcemy lub będziemy chcieli je zabić, gdy się pojawią.
Jest kategoria kobiet będących w stałym związku, które prędzej czy później chcą urodzić dziecko; są kobiety, które po doświadczeniach państwowej opieki okołoporodowej i nad noworodkiem, zwłaszcza w pandemii, boją się kolejnych porodów. Jest wreszcie kategoria osób, których zapały prokreacyjne studzi brak przewidywalności z racji pandemii i wojny – widać to zwłaszcza na „dzietnych” dotąd Podkarpaciu i części ściany wschodniej. Na Ukrainie dzietność spadła do 0,8, a Polska jest krajem przyfrontowym.
Widoczny w badaniach CBOS spadek otwartości na potomstwo pokrywa się z wynikami badań innych ośrodków, także FMiT. – Trend ten nasilił się w ostatnich trzech latach i należy to wiązać z poczuciem bezpieczeństwa, które nadszarpnęła pandemia, wojna i inflacja – komentuje Marek Grabowski. – Rodziny z dziećmi potrzebują mieszkania. Tarcze antykryzysowe zwiększyły wśród przedsiębiorców popyt na nieruchomości, co wywindowało ich ceny, często dla rodzin nieosiągalne. Dla niektórych kobiet blokadą przed macierzyństwem jest utrudniony powrót na rynek pracy i, co z tym związane, nie zawsze dostępna opieka nad dzieckiem. Zadaniem państwa jest więc rozwiązanie tych problemów.
Do listy rozwiązań prorodzinnych Joanna Krupska dorzuca wprowadzenie ilorazu podatkowego, czyli proporcjonalnej ulgi podatkowej w zależności od liczby dzieci, która dotyczyłaby nie tylko osób samotnie wychowujących dzieci, ale także małżonków. Wskazuje na przykład Czech. – W naszym regionie to tam dzietność utrzymuje się na najwyższym poziomie – mówi. – Wpływa na to m.in. długi urlop macierzyńsko-wychowawczy. W żłobkach przebywa najniższy w Europie procent dzieci, które głównie wychowują się w rodzinach. Zamiast 500 zł do osiemnastego roku życia czeskie rodziny dostają duże fundusze na dziecko do trzeciego roku życia. Chroniona jest także matka wracająca do pracy. Nie bez znaczenia jest także stosunek Czechów do posiadania dzieci, które uznają oni za obowiązek wobec społeczeństwa. Do 40. roku życia dzieci nie ma tam 11 proc. kobiet, w Polsce – 25 proc.