10 grudnia
wtorek
Julii, Danieli, Bogdana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Za przyjaciół swoich

Ocena: 0
372

Przez pierwsze dwa lata w seminarium towarzyszyła mi wielka radość, ale potem zachciałem  czegoś więcej. - mówi nowy łódzki biskup pomocniczy Zbigniew Wołkowicz w rozmowie z ks. Pawłem Kłysem

fot. ks. Paweł Kłys

Jaka była Księdza Biskupa droga powołania?

Pochodzę z parafii Domaniew, w której mieszka tysiąc osób i wówczas było czterdziestu ministrantów. Ja ministrantem nie byłem, może przez moją nieśmiałość. W pierwszej klasie liceum ksiądz przyszedł do mnie po kolędzie i powiedział: „Po maturze możesz pójść do seminarium” – ale ja w duszy to wykluczałem. Przez rok, dojeżdżając do liceum, odmawiałem różaniec z tą intencją: „Matko Boża, pokaż mi drogę, jaką dla mnie wybierasz”. Wszystko zmieniło się tuż przed maturą, kiedy w naszej parafii domy odwiedzał obraz Matki Bożej Częstochowskiej. Pamiętam, jak sam klęczałem w pokoju przed obrazem i modliłem się, mówiąc: „Nie wiem, co mam robić, ale oddaję moje życie w Twoje ręce”. W tym momencie pojawiła się myśl o seminarium.

 

Seminarium trwa sześć lat… a czasem dłużej?

Przez pierwsze dwa lata w seminarium towarzyszyła mi wielka radość, ale potem zachciałem czegoś więcej. Może wstąpić do zakonu?… Wtedy na jednym ze spotkań z ruchami poznałem Dzieło Maryi, czyli Ruch Foccolari. Wszystko się zmieniło: nie opuściłem żadnego ze spotkań, w których mogłem uczestniczyć w tym duchu. Wreszcie poprosiłem o roczny urlop w formacji, by wyjechać do Loppiano, do centrum formacyjnego Foccolari. Po roku wróciłem – inny. Wyjeżdżałem z obawą co do mojej przyszłości i tego, jakie będzie moje kapłaństwo, ale doświadczenie Loppiano pokazało mi, że jest coś ważniejszego niż to, że chcę zostać księdzem, czyli wybór Pana Boga jako jedynej osoby, której warto oddać swoje życie. Wybrałem Go – co zaowocowało ogromną wolnością. Pan Bóg przypieczętował moje oddanie się święceniami kapłańskimi 8 czerwca 1996 r.

 

Posługa kapłańska to nie tylko wikariat, ale też studia, formacja i… duchowe ojcostwo.

Moja pierwsza i jedyna parafia była w Widawie. Pamiętam swoją fascynację pracą z dziećmi, młodzieżą – to mnie zawsze pociągało i dawało mi wiele radości. Miałem też dobrego proboszcza, który był bardziej ojcem niż proboszczem. Po dwóch latach zostałem posłany na studia z teologii duchowości na KUL, a po powrocie zostałem ojcem duchownym w łódzkim seminarium. Posługiwałem tam dziesięć lat, a następnie zostałem poproszony, by we Włoszech pomagać w formacji kleryków i duchownych Ruchu Foccolari. Po siedmiu latach, na prośbę kard. Grzegorza, wróciłem do Łodzi, by pełnić posługę ojca duchownego w seminarium 35+. Po kolejnych dwóch latach zostałem formatorem roku propedeutycznego, gdzie mamy uczyć przygotowujących się do kapłaństwa żyć we wspólnocie. Formatorem byłem trzy lata, aż do września tego roku.

 

Wtedy zadzwonił telefon z nuncjatury…

To było 17 września. Sekretarz nuncjatury poinformował mnie, że nuncjusz chce się ze mną spotkać. Kiedy to usłyszałem, poczułem wielkie drżenie i lęk, ale też zaufanie: „Panie Boże, czyń ze mną to, co Ty chcesz. Kiedyś ci powiedziałem, że jestem do twojej dyspozycji, i w dalszym ciągu chcę ci to potwierdzać”.

 

Jak Ksiądz Biskup przyjął decyzję Ojca Świętego?

Pamiętam, co powiedziałem: Żeby nie zanegować tej drogi, którą Pan Bóg mnie dotąd prowadził, muszę powiedzieć: tak, zgadzam się, przyjmuję tę decyzję. Nogi drżały mi coraz bardziej, zwłaszcza że nuncjusz zabrał mnie do kaplicy i tam złożyłem wyznanie wiary i przysięgę wierności, opierając ręce na Piśmie Świętym. Emocje były bardzo duże!

 

Jaka była reakcja najbliższych?

Moja mama jest trochę schorowana, ale teraz mówi, że przeżyła szok. Natomiast rodzeństwo dowiedziało się na różny sposób, gdy ta wiadomość rozeszła się w mediach. Brata powiadomił proboszcz, który spotkał go na drodze i zapytał: „Słyszałeś, co się stało?”. „Nie słyszałem”. „Twój brat został biskupem!”.

 

Jakie obawy towarzyszą biskupowi Zbigniewowi na początku tej drogi?

Boję się wszystkiego i niczego. Z perspektywy Bożej – nie boję się niczego, bo wiem, że Pan Bóg będzie mnie prowadził. Wiem, że Pan Bóg, przygotowując mnie do tego zadania, dał mi pewne narzędzia duchowe, które są siłą, światłem, jak rozwiązywać problemy. A z drugiej strony boję się wszystkiego – bo nie wiem, co mnie czeka.

 

Skąd inspiracja na zawołanie biskupie?

W Ruchu Foccolari, dopóki żyła założycielka, Chiara Lubich, był zwyczaj, że po głębszym doświadczeniu duchowym prosiło się ją o jakieś słowo życia. Ja dostałem od niej sugestię, że moim słowem życia może być J 15, 13: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich”. Moje zawołanie to ostatnie słowa tego wersetu: Pro amicis suis. To zdanie znalazło się też na moim obrazku prymicyjnym, więc prowadzi mnie przez całe kapłaństwo. I chcę kontynuować życie tym zdaniem z Ewangelii w mojej posłudze biskupiej.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 10 grudnia

Wtorek, II tydzień adwentu
wspomnienie Matki Bożej Loretańskiej
Blisko jest dzień Pana,
oto przyjdzie, aby nas zbawić.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): Mt 18, 12-14
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
Nowenna do Chórów Anielskich 10-18 XII

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter