Dostałem ostatnio reprymendę na spotkaniu ze studentami, że pisząc komentarze, często nie widzę nadziei. Nieco zawstydzony, uznałem, że w tym tygodniu zwrócę uwagę na coś bardzo pozytywnego.
Warszawa to miasto wielkich kontrastów. Niby zawsze się śpieszące, ale czasem potrafiące zatrzymać się w milczeniu; żaden kierowca nie zatrąbi, mimo że tworzą się korki. Zazwyczaj progresywne, z łatwością przyjmujące prądy z Zachodu, ale czasem doceniające korzenie, z których wyrasta. Taką właśnie atmosferę wyczułem w sobotę 19 października, kiedy zwarty tłum ze śpiewem i modlitwą, z wielką kulturą i tak niewidoczną ostatnio jednością i dumą, szedł spod Kolumny Zygmunta aż na Żoliborz, by oddać hołd ks. Jerzemu Popiełuszce. Przyciągał nas wtedy, to samo robi po czterdziestu latach. Dlaczego? Odpowiedzi są dla mnie kluczem do zrozumienia wielu nieoczywistych spraw.
I wtedy, i dziś ludzi szukających duchowości ciągnie do źródła, a ks. Jerzy był przepełniony wiarą, za którą zginął. Był też człowiekiem modlitwy, z którą tak wielu ma problem, a chciałoby się w niej zatopić. Był wreszcie zawsze blisko ludzi, myślał o nich i był dla nich cały dzień. Ofiarny, pokorny, zwykły. W czasach marazmu lat 80. i czasach hejtu i samotności wieku XXI to wzór, za którym tęsknimy! Głosił miłość, mimo że wokół było tyle zła. Bronił godności słabszych, którzy – dziś tak samo jak wtedy – przez niby-elity są wyszydzani i pogardzani. Bo godność to wolność. Wreszcie jak nikt inny umiał naturalnie gromadzić wokół siebie ludzi. Jak prawdziwy pasterz. A cierpienie przekuwał w miłosierdzie. Pokazał, że życia nie można zmarnować. A miłość można zawsze znaleźć w Bogu i w Kościele. Był świadkiem ewangelii życia.
Dla mnie jego postać w latach 80. odkrył mój starszy o kilka lat, nieżyjący już kuzyn. Bardzo mu za to dziękuję! Zafascynowany postawą ks. Jerzego, dałem radę bez większego upadku przejść przez tamten trudny okres. Wielu młodszych odkrywało go później, ale za to tak skutecznie, że kończyli w seminarium. Na pewno będą kolejni, bo czyż nie za takim wzorem człowieka i kapłana tak bardzo dziś tęsknimy?