Filmowe przygotowania do Bożego Narodzenia w kinach i w mediach trwają w najlepsze.

Mamy więc szał zakupów i setki świętych Mikołajów na ulicach i w marketach. Odnosimy wrażenie, że Mikołaj z prezentami ważniejszy jest obecnie od Dzieciątka Jezus, które ma się narodzić. Przyjrzyjmy się zatem wybranym filmom, które w tym roku dystrybutorzy wprowadzili na ekrany przed Bożym Narodzeniem. Ciekawe, że nie pojawiła się wśród nich ani jedna polska lub zagraniczna pozycja, w której autorzy w sposób głębszy nawiązują do tego święta, tak ważnego dla tradycji i kultury chrześcijańskiej. A jeśli wypatrzymy taki film, to okazuje się, że w trakcie jego akcji w Wigilię i Boże Narodzenie dzieją się same złe rzeczy. Z zapowiedzi repertuarowych wynika, że w przyszłości w kinach będą wyświetlane obrazy jeszcze gorsze dla katolików. To temat na osobne refleksje. Natomiast w listopadzie i grudniu pojawiło się w kinach mnóstwo filmów familijnych, głównie animowanych, tylko pośrednio nawiązujących do Bożego Narodzenia. A dzieci są wrażliwymi i chłonnymi widzami, podatnymi na padające z ekranów treści propagandowe. Dlatego stanowią interesujący cel dla producentów i dystrybutorów.
Pojawiają się w tych filmach oczywiście mikołaje z prezentami dla dzieci. Oglądamy także nieodłączne renifery i inne zwierzęta, a także baśniowe stworki. Przytoczmy tytuły wybranych filmów: „Kina i Yuk” (Francja), „Renifer Niko i zaginione sanie Mikołaja” (Niemcy/Finlandia), „Elfy ratują święta” (USA), „Mufasa: król lew” (USA, prod. Disney, kontynuacja popularnego „Króla lwa”). Jak wspomniałem, filmy te nie mają wiele wspólnego z istotą Bożego Narodzenia. Oglądamy tam bowiem sensacyjne i baśniowe przygody zwierząt i stworków, które poszukują Mikołaja i legendarnych reniferów. Filmowa zabawa z dziećmi wygląda w tych utworach atrakcyjnie pod względem wizualnym, plastycznym i dramaturgicznym. Widać, że autorzy inspirowali się bogatą tradycją filmów familijnych, połączyli jednak te tradycje z elementami ideologii „politycznej poprawności”. Melodyjne są także prezentowane tam piosenki. Powoduje to, że dzieci w naturalny sposób chłoną te obrazy, pozbawione autentycznych treści religijnych. Tak więc z grudniowego repertuaru filmowego niewiele się dowiemy o Bożym Narodzeniu.