Z prof. dr. Bogdanem Chazanem, ginekologiem położnikiem, rozmawia Irena Świerdzewska
Nie usłyszy Pan zarzutów za odmowę wykonania aborcji? Tak wynikałoby z wypowiedzi prokuratora prowadzącego sprawę wniesioną przeciwko Panu przez rzecznika praw pacjenta.
Prokuratura nie poinformowała mnie wcześniej, że toczy się przeciwko mnie jakiekolwiek dochodzenie. W połowie marca zostałem wezwany do złożenia zeznań w charakterze świadka. Oficjalnie nic mi nie wiadomo, żebym miał inny status w prokuraturze. Rzecznik prokuratury wypowiedział się publicznie, że zarzuty nie będą mi postawione. Nie wiem, czego mogłoby to dotyczyć.
Kiedy urzędnicy z Biura Rzecznika Praw Pacjenta przeprowadzali dochodzenie w Szpitalu Świętej Rodziny, zapytałem, czy przedmiotem ich zainteresowania będzie również dziecko, które miało być zabite. Odpowiedzieli, bym nie utrudniał i nie przedłużał rozmowy. Moje pytanie było jak najbardziej zasadne, oparte na obecnie obowiązującym systemie prawnym. Choćby Ustawa o Rzeczniku Praw Dziecka mówi, że dziecko jest istotą, która ma prawa.
Obecnie toczy się jeszcze wobec mnie sprawa u rzecznika odpowiedzialności zawodowej. Rzecznik wymienił sankcje, jakie mogą mi grozić, wśród nich było odebranie mi prawa wykonywania zawodu. Potem się z tego wycofał, wyjaśniając, że rzadko jest to stosowane. Opinia miała być wydana na piśmie w styczniu. Do tej pory jednak nie napłynęła.
Odwołał się Pan do sądu pracy przeciwko decyzji o zwolnieniu z funkcji dyrektora Szpitala Świętej Rodziny przez prezydent Warszawy. Oczekuje Pan przywrócenia na to stanowisko?
Nie chodzi mi o posadę, jak niektórzy twierdzą. Chodzi o zasady, by postępowanie Hanny Gronkiewicz-Waltz, polegające na bezwzględnym karaniu najwyższym wymiarem kary dyscyplinarnej za odwołanie się do klauzuli sumienia, do czego miałem prawo, zostało uznane za niewłaściwe. Zależy mi na tym, by w przyszłości moi koledzy, którzy będą chcieli korzystać z klauzuli sumienia, nie byli za to karani przez pracodawców. Sprawa dopiero się zaczęła. Przesłuchano zaledwie trzech świadków. Najpierw trzeba było długo czekać na pierwszy termin rozprawy, kolejny również jest bardzo odległy – rozprawa odbędzie się dopiero we wrześniu.
Dlaczego proces został utajniony?
Mój adwokat wystąpił z wnioskiem, aby sprawy dotyczące matki i dziecka nie były rozpatrywane publicznie. Natomiast adwokat strony przeciwnej wystąpił o utajnienie zeznań Hanny Gronkiewicz-Waltz. Nie chcieliśmy się na to zgodzić. Jak zauważył mój mecenas, zarzuty pod moim adresem, które były zawarte w projekcie protokołu pokontrolnego opatrzonego napisem „Tylko do użytku służbowego”, zostały – nie wiadomo dlaczego – opublikowane na stronie Biura Informacji Publicznej. Domagaliśmy się, aby również zeznania pani Gronkiewicz-Waltz były jawne, podobnie jak tamten protokół. Na to nie zgadzała się strona przeciwna. W efekcie cały proces decyzją sądu będzie utajniony. Naszym motywem utajnienia części przebiegu rozprawy była ochrona prywatności pacjentki – matki dziecka – i dziecka. Natomiast intencją drugiej strony było utajnienie tego, co ma do powiedzenia urzędnik państwowy, który powinien działać jawnie.
Jak Pan ocenia starania władzy w dziedzinie ochrony życia?
Nie widzę takich starań. Przeciwnie, obserwuję, jak toczy się bój ideologiczny mający na celu wręcz niwelowanie wartości ludzkiego życia. Ustawa o in vitro, konwencja o przemocy, zamieszanie wokół tabletki poronnej… Nie rozumiem, dlaczego w ostatnim czasie jest tak dużo inicjatyw – zarówno ze strony pani premier, jak i ministra zdrowia – niesłużących ochronie życia.
Wiceminister zdrowia Igor Radziewicz-Winnicki stwierdził ostatnio, że zarodek nie jest istnieniem ludzkim, naprotechnologia nie leczy niepłodności, ale in vitro tak. O czym to świadczy?
Jest to dowód, że w Polsce najwyżsi urzędnicy państwowi nie znają prawa. Choćby Ustawa o Rzeczniku Praw Dziecka określa, że od momentu poczęcia dziecko jest istotą ludzką. Dla pana Radziewicza-Winnickiego jest zaś „grudką”. Ministerstwo Zdrowia z całych sił broni biznesu in vitro. Lekarze wiedzą, że w każdym podręczniku ginekologii rozdział o niepłodności dzieli się na kilka części: najpierw mówi o diagnostyce i leczeniu niepłodności, a potem dopiero o in vitro. Natomiast w interpretacji naszego Ministerstwa Zdrowia in vitro jest przed wszystkim.
Co można zrobić, aby przeciwstawić się ideologicznemu niszczeniu godności ludzkiego życia?
Powinniśmy domagać się od partii politycznych, które określają się jako chrześcijańskie, aby się opowiedziały: czy są za życiem, czy nie. Jeśli nie, powinny przyjąć inną nazwę – partii lewicowej czy lewackiej. Nie może być tak, że pan prezydent składa deklaracje, że „jest za życiem i dlatego jest za in vitro”. Jeśli tak postępuje, należy to odpowiednio ocenić i nagłośnić. Moim zdaniem jesteśmy zbyt „grzeczni”, bezwolni, dajemy się manipulować, ulegamy demagogiom. Media katolickie powinny w zdecydowany sposób mówić o tym, określać, co jest czarne, a co białe. Inaczej zginiemy w powodzi kłamstwa i manipulacji.
rozmawiała Irena Świerdzewska |