„Batman v Superman. Świt sprawiedliwości”, nowy przebój o bohaterach amerykańskiej kultury popularnej, w USA wszedł na ekrany 25 marca i w czasie pierwszego weekendu – według informacji dystrybutora – pobił rekordy frekwencyjnego otwarcia.
Krytyka amerykańska nie zostawiła na nim suchej nitki; nie wyróżnia się on zresztą niczym szczególnym w kontekście wcześniejszych filmów o Batmanie i Supermanie. Utwór Zacka Snydera od strony dramaturgicznej jest przeciętny i przepełniony odświeżonymi kliszami z dawniejszych ekranizacji komiksów. Mityczni bohaterowie od wielu dziesięcioleci ratowali Amerykę i cały świat przed złoczyńcami, którzy w serii o Batmanie bywali barwniejsi i ciekawsi od postaci pozytywnych (Pingwin, Joker, Kobieta Kot). Realizowane przez specjalistów od efektów komputerowych filmy wyróżniały się oryginalną stroną wizualną.
W nowym filmie podstarzali i zniechęceni do walki Batman i Superman wskutek prowokacyjnej intrygi zmuszeni są stanąć przeciwko sobie. Jednak akcja wlecze się niemiłosiernie. Nabiera tempa dopiero kiedy Superman przybywa do Gotham City, aby zmierzyć się z Batmanem. Niektóre splatające się ze sobą wątki nie są do końca jasne.
Dlaczego więc film, poprzedzony oczywiście gigantyczną promocją, cieszy się tak wielkim powodzeniem w Ameryce? Aby odpowiedzieć na to pytanie, należy wziąć pod uwagę aktualny strach Amerykanów przed terroryzmem i inne problemy trapiące USA. Pokazuje to przebieg kampanii wyborczej i poparcie dla Donalda Trumpa. Film Snydera, w którym Stany są zagrożone przez bogatego szaleńca-wynalazcę i stworzonego przez niego gigantycznego potwora, wychodzi naprzeciw tym frustracjom i lękom. Można więc utwór o pojedynku znużonych walką superbohaterów potraktować jako znamienne zjawisko socjologiczne.
„Batman v Superman. Świt sprawiedliwości”. USA, 2016. Reżyseria: Zack Snyder. Wykonawcy: Ben Affleck, Henry Cavill, Amy Adams, Jesse Eisenberg, Diane Lane, Laurence Fishburne, Jeremy Irons, Holly Hunter i inni. Dystrybucja: Warner Bros Poland
Mirosław Winiarczyk |