Z pokorą chyląc swe czoło przed Tobą, Królem Wszechświata, uznajemy Twe panowanie nad Polską i całym naszym narodem.
Tymi słowami Jubileuszowego Aktu Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana, klęcząc przed Najświętszym Sakramentem, modlił się 19 listopada w sanktuarium Bożego Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach przewodniczący episkopatu abp Stanisław Gądecki – razem z biskupami, setkami księży, prezydentem Andrzejem Dudą, przedstawicielami władz państwowych i lokalnych i ze stu tysiącami wiernych. Wypowiadał słowa podniosłe i zobowiązujące: „Przyrzekamy bronić Twej świętej czci, głosić Twą królewską chwałę… pełnić Twoją wolę i strzec prawości naszych sumień… troszczyć się o świętość naszych rodzin… Chryste, nasz Królu”.
W tę sobotę o poranku w Krakowie mżył deszcz i było dość chłodno. Na błonia otaczające sanktuarium Bożego Miłosierdzia nadciągały tłumy pielgrzymów. Wielu niosło biało-czerwone flagi, transparenty z nazwami parafii, wspólnot, hasłami ewangelizacyjnymi, modlitwami, z wizerunkiem Chrystusa w charakterystycznej, masywnej koronie królewskiej. Na licznych banerach można było dostrzec portret młodej kobiety – Rozalii Celakówny, krakowskiej mistyczki. To ona w swoich zapiskach z lat 30. ubiegłego wieku notowała słowa Pana Jezusa pełne napomnień i wezwań do nawrócenia. Wśród nich były te, w których domagał się On uznania Go za Króla i Pana przez Polskę, dokonania Jego publicznej intronizacji w obecności episkopatu, władz państwowych i całego narodu. „Za grzechy i zbrodnie popełnione przez ludność na całym świecie ześle Pan Bóg straszne kary (…) ostoją się tylko te państwa, w których będzie Chrystus królował. Polska nie zginie, o ile przyjmie Chrystusa za Króla…” – zapisała Rozalia Celakówna. Jej teksty w 1951 r. zainspirowały kard. Stefana Wyszyńskiego do zawierzenia w Święto Chrystusa Króla Wszechświata narodu polskiego Najświętszemu Sercu Jezusowemu. Kult Rozalii Celakówny początkowo żywy był przede wszystkim w Krakowie.
– Kiedy w 1995 r. trafił do naszego domu maszynopis książki o Rozalii Celakównie, byliśmy z mężem przekonani, że każdy Polak powinien wiedzieć o tym, co trzeba zrobić, by Chrystus królował w naszym kraju – opowiada Ewa Nasiadek. – Nie mieliśmy pieniędzy, ale dzięki przyjaciółce ten maszynopis został wydany w Chicago pod tytułem „Wielkie wezwanie Serca Jezusowego”.
Po nagłej śmierci męża Ewa Nasiadek wraz z jego przyjaciółmi założyła pierwszą Wspólnotę dla Intronizacji Serca Jezusa. Prawie w tym samym czasie, 5 listopada 1996 r., po wielu latach starań, w Krakowie został otwarty proces beatyfikacyjny sługi Bożej Rozalii Celakówny. Z tej okazji wznowiono jej teksty, i to one stały się inspiracją dla kolejnych wspólnot, grup i stowarzyszeń intronizacyjnych powstających w całej Polsce. Tak zrodził się ruch, który ma swych zwolenników nie tylko w naszym kraju, ale też w środowiskach polonijnych na całym świecie. Przez lata w różnych miejscach w Polsce odbywały się czuwania modlitewne, marsze dla intronizacji, odprawiano nowenny w tej intencji. Ich uczestnicy, wywodzący się z różnych środowisk, niekoniecznie związanych z ruchem intronizacyjnymi, chcieli w ten sposób nie tylko zamanifestować swoją wiarę w Jezusa Chrystusa, ale też upublicznić przekonanie o konieczności realizacji przesłania przekazanego Celakównie. Obawy o przyszłość Kościoła, o to, czy uda się zachować chrześcijański charakter naszego społeczeństwa, o model edukacji i coraz silniejsze wpływy sprzecznych z chrześcijańskimi ideologii budziły przekonanie, że w wymiarze społecznym potrzebna jest nam Boża pomoc, a przesłanie przekazane przez Pana Jezusa krakowskiej wizjonerce niosło na nią nadzieję. Dla tysięcy ludzi wywodzących się z Ruchu Światło Życie i ze wspólnot charyzmatycznych moment uznania Chrystusa za Pana i Zbawiciela, za jedynego Króla był doświadczeniem egzystencjalnym, linią demarkacyjną oddzielającą życie letniego katolika, lub nawet człowieka niewierzącego, od tego, któremu sens i smak nadała żywa relacja z Bogiem. Ta zmiana jakości życia spowodowała, że intronizacja wydawała się im istotnym aktem wiary Kościoła, dziejową koniecznością, bo jeśli ich życie nabrało sensu i smaku, czemu nie miałoby tak stać się w wymiarze społecznym i narodowym?
W roku 2013 podczas Konferencji Episkopatu Polski został powołany Zespół ds. Ruchów Intronizacyjnych. Biskupi z opolskim ordynariuszem bp. Andrzejem Czają na czele wraz z przedstawicielami grup intronizacyjnych rozpoczęli pracę, której zwieńczeniem były uroczystości 19 listopada. Wśród świeckich zaangażowanych w pracę zespołu znalazła się Ewa Nasiadek, od 21 lat modląca się o intronizację.
Straż sanktuarium oszacowała, że na uroczystości przybyło ok. 140 tys. pielgrzymów (według Policji państwowej było to ok.80 tys. – przyp. red.). Przyjechali nie tylko z całej Polski, ale też ze Szwecji, Chorwacji, Niemiec, Kanady, USA, Słowacji i Czech. Wypełnili całe łagiewnickie błonia, aż po teren sąsiedniego sanktuarium św. Jana Pawła II. Stali w błocie i w siąpiącym z przerwami deszczu. Wśród reprezentantów ruchu intronizacyjnego kilkutysięczną grupę stanowili członkowie zakładanych przez Ewę Nasiadek i jej przyjaciół Wspólnot dla Intronizacji Serca Jezusa, które obecnie istnieją w 38 diecezjach Polski. Obok nich modlili się przedstawiciele kontrowersyjnej wspólnoty prowadzonej przez ks. Piotra Natanka, który także był obecny, choć nie brał udziału w koncelebrze. Trudno było ich nie zauważyć, owiniętych w długie czerwone peleryny z charakterystycznymi białymi krzyżami i wizerunkami Chrystusa Króla na plecach. Stali ramię w ramię z grupami Radia Maryja, Akcji Katolickiej. Kościół powszechny.
Gorący entuzjazm wśród zgromadzonych wywołało pojawienie się prezydenta Andrzeja Dudy. W jego osobie uroczystość zyskała rangę narodowego święta. Prezydent siedział wśród przedstawicieli administracji rządowej i samorządowej, posłów do europarlamentu, w otoczeniu 50 biskupów i kilkuset kapłanów. Przedstawiciele żeńskich i męskich zgromadzeń zakonnych, wspólnot i stowarzyszeń religijnych, profesorowie uniwersyteccy i zwykli ludzie wypełnili wnętrze bazyliki. Bp Roman Pindel, ordynariusz bielsko-żywiecki, w katechezie otwierającej uroczystości przywołał pytanie, które zadawało i pewnie zadawać będzie wiele osób: „Skąd to nasze dzisiejsze zgromadzenie i dlaczego jutro w polskich diecezjach i parafiach pragniemy uroczyście uznać Jezusa jako naszego Króla i Pana?”.
W odpowiedzi nakreślił swoistą mapę myśli mającą pomóc w zrozumieniu istoty intronizacji. Na tej mapie istotnymi punktami, prócz prywatnych objawień Rozalii Celakówny, są odczytane przez Kościół znaki czasu: oddolne ruchy, zarówno te dążące do uznania panowania Chrystusa Króla przez Polaków, jak i ewangelizacyjne, wzywające do uznania Jezusa za Pana i Zbawiciela, ale też 1050. rocznica chrztu Polski i kończący się Jubileusz Miłosierdzia. Wszystko to biskup osadził w kontekście Bożego objawienia i nauczania Kościoła.
– Ważna jest w tym wypadku encyklika Quas primas z 1925 r. Jej autor Pius XI w uroczystym uznaniu Jezusa Królem w życiu indywidualnym i społecznym widział środek zaradczy przeciw laicyzacji, faktycznie niszczącej życie wielu chrześcijan – mówił, i zaznaczał: – W naszym rozumieniu uznania Jezusa za Króla i Pana idziemy za genialnym hymnem, który przekazał nam Paweł Apostoł w Liście do Filipian: „Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem (Kyrios) – ku chwale Boga Ojca”(Flp2,9-11).
Tymczasem na placu wokół bazyliki tłum gęstniał, dla zziębniętych i przemoczonych pielgrzymów znakiem danym tu i teraz było słońce, które pojawiło się wraz z rozpoczęciem Mszy Świętej.
– Nie jest naszym zadaniem ogłaszać Go Królem, ale wyznać z wiarą, że Jezus jest naszym Królem, Panem i Zbawicielem – mówił w homilii bp Czaja, i przekonywał: – Nie możemy dalej dryfować w tym kierunku, który oznacza oddalanie się od Boga. Zmiany nie dokona sama proklamacja Jubileuszowego Aktu. Trzeba podjąć dzieło przemiany i uporządkowania życia po Bożemu, na miarę Jezusa i Jego Ewangelii.
Gdy na ołtarzu została wystawiona monstrancja i abp Gądecki zaczął odczytywać słowa Jubileuszowego Aktu, na otaczających bazylikę błoniach, mimo błota, tysiące ludzi uklękło i z przejęciem wypowiadało słowa zawierzenia samych siebie, swoich rodzin, naszej ojczyzny i naszego narodu Jedynemu Panu i Królowi, poddając się Jego Panowaniu i Jego Prawu. Łzy spływające po policzkach, wzruszenie na wielu twarzach były świadectwem, jak silne i głębokie emocje towarzyszyły pielgrzymom. W całym zgromadzeniu widać było świadomość, w jak ważnym, historycznym momencie przyszło im uczestniczyć. – To jest początek dzieła, a nie jego koniec – mówiła Ewa Nasiadek. – Pierwszy krok został zrobiony. Teraz czas na kolejne. Przed nami jeszcze dużo do zrobienia.