Wszystko wskazuje na to, że inicjatywa obywatelska, dzięki której Portugalia zaostrza warunki dostępności aborcji, zahamuje wysoką liczbę tego typu praktyk. W tym uważanym za katolicki kraju przerywana jest już bowiem co piąta ciąża, a rocznie dokonuje się blisko 20 tys. aborcji. Odstraszaczem mają być teraz opłaty za zabiegi przerywania ciąży. Ich wysokość parlament powinien określić do września.
Innym obowiązkiem będą kontrole psychologiczne oraz socjalne, służące przekonaniu kobiety do rezygnacji z planu przerwania ciąży. Rządzący krajem centroprawicowi socjaldemokraci i ludowcy, których głosami przeszedł projekt, nie zgodzili się jednak na proponowaną przez ruch Prawo do Narodzin konfrontację matki z jej poczętym dzieckiem. Według pierwotnej propozycji kobieta miałaby podpisywać zgodę na aborcję dopiero po wcześniejszym przedstawieniu jej zdjęć nienarodzonego dziecka wykonanych podczas prenatalnego badania USG.
Nowelizacja prawa aborcyjnego w Portugalii nakazuje też państwu szczegółowe poinformowanie kobiet zamierzających dokonać aborcji o zasiłkach i pomocy społecznej, jakich z tytułu posiadania dzieci kobieta może się spodziewać. – Nowe prawo jest konsekwencją sprzeciwu wielu osób, które dostrzegły, że proponowana pierwotnie ustawa jako gwarant niekaralności matek dokonujących aborcji stała się pretekstem do masowego przerywania ciąży, i to na koszt podatnika. Skandalem jest bowiem, że matka dokonująca aborcji otrzymywała dotychczas całkowicie pokrywany przez państwo urlop macierzyński, trwający od 15 do 30 dni – powiedział Antonio Pinheiro Torres z ruchu Prawo do Narodzin.
Marcin Zatyka |