Wygląda na to, że przed nami ciekawy rok. I to raczej w tym sensie, w jakim zostało użyte powiedzenie: „Obyś żył w ciekawych czasach”. 1 stycznia Polska objęła półroczną prezydencję w Radzie Unii Europejskiej. Jej hasło brzmi: „Bezpieczeństwo, Europo”. Jak zapowiedział minister ds. UE Adam Szłapka, Polska będzie chciała skupić się na bezpieczeństwie w jego siedmiu wymiarach: zewnętrznym, wewnętrznym, informacyjnym, ekonomicznym, energetycznym, żywnościowym i zdrowotnym.
Dobrze byłoby, gdyby również polska prezydencja zajęła się bezpieczeństwem chrześcijan, bo jak wskazuje Obserwatorium Nietolerancji i Dyskryminacji Chrześcijan w Europie (OIDAC Europe), na naszym kontynencie co roku wzrasta liczba przestępstw motywowanych nienawiścią wobec wyznawców Chrystusa. Na szczycie listy znajdują się Niemcy, a zaraz za nimi Francja. W tym wypadku trzeba byłoby najpierw przyznać, że chrześcijanie nie mogą czuć się już tak bezpiecznie nawet nad Wisłą. W przedostatni dzień roku 2024 watykańska agencja Fides opublikowała raport dotyczący katolickich księży i pracowników duszpasterskich, którzy zostali zabici w minionym roku. Wśród 13 ofiar znalazł się polski ksiądz Lech Lachowicz, a także hiszpański franciszkanin.
W perspektywie polskiej prezydencji padają ze wszech stron przypomnienia, że art. 17 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej przewiduje zachowanie szczególnego statusu Kościołów i wspólnot religijnych, wzywając instytucje UE do prowadzenia z nimi regularnego dialogu. Polska prezydencja będzie musiała wziąć to pod uwagę, co też – miejmy nadzieję – wpłynie na relacje państwo–Kościół nad Wisłą. Bo na razie miniony rok upłynął pod znakiem działań Ministerstwa Edukacji Narodowej zmieniających organizację nauczania religii w szkole bez porozumienia z Kościołami i związkami wyznaniowymi. Spotkania przedstawicieli Rządu RP z przedstawicielami Konferencji Episkopatu Polski, organizowane zresztą na prośbę strony kościelnej, nie przyniosły rezultatów. MEN stawia sprawę jasno: nie potrzebuje zgody Kościoła na przeprowadzenie zmian w szkolnych lekcjach religii. Co nie jest zgodne ani z Konstytucją, ani z Ustawą o systemie oświaty. Czy także w ten sposób zamierza polski rząd działać w ramach prezydencji w Radzie UE? Zresztą zmiany w organizacji lekcji religii w szkole to tylko jedna z zapowiadanych przez rząd reform, które będą w tym roku kontynuowane. Ministerstwo Edukacji zapowiada chociażby wprowadzenie od 1 września br. obowiązkowego przedmiotu „Edukacja zdrowotna” w szkołach podstawowych w wymiarze jednej godziny tygodniowo, a w ponadpodstawowych w wymiarze dwóch godzin tygodniowo. Uwagi do podstawy programowej, zgłaszane zarówno przez stronę kościelną, jak i rodziców, zwłaszcza dotyczące tzw. zdrowia seksualnego, nie zostały przez MEN wzięte pod uwagę. W zapowiedziach rządu znajdują się jeszcze inne reformy, głównie z obszaru światopoglądowego. A ten obszar należy do szczególnej sfery zainteresowania Kościoła. I dlatego Kościół nie będzie milczał, bo nie może milczeć, gdy chodzi o dobro duchowe jego wiernych. Tymczasem rządy zazwyczaj dążą do uciszania Kościoła, kiedy ich działania idą wbrew prawu Bożemu. Jak powiedział abp Adrian Galbas podczas spotkania opłatkowego parlamentarzystów, „Kościół powinien angażować się w politykę, bo ma prawo być w niej obecny”. A ma to czynić zwłaszcza poprzez aktywnych, świeckich członków Kościoła, którzy mają prawo wymagać od polityków przez nich wybranych, by – ustanawiając prawa – respektowali ich poglądy i wartości chrześcijańskie. I do tego zaangażowania będzie wiele okazji w tym roku, patrząc na zapowiedzi rządu, ale zwłaszcza na przełomie maja i czerwca, kiedy czekają nas wybory prezydenckie.