Trafiamy przed okienko, oddajemy wypełniony formularz, urzędnik go sprawdza i stempluje… Wkrótce pocztą przychodzi legitymacja emeryta. Hura! Wreszcie upragniona wolność! Ale czy wszyscy się cieszą?

W przeszłości przejście na emeryturę kojarzyło się z wypoczywaniem na bujanym fotelu, pomocą przy wychowywaniu wnuków oraz (a może nawet przede wszystkim) goszczeniem w lekarskich poczekalniach i wystawaniem po lekarstwa w aptekach. Dziś jednak sytuacja się zmieniła. Polscy emeryci coraz częściej pracują i są dużo bardziej mobilni. Może jeszcze nie tak jak Amerykanie czy Japończycy, jeżdżący z wycieczkami po świecie, ale niewykluczone, że i na to przyjdzie czas.
EMERYT PRACUJĄCY
Proces przechodzenia na emeryturę nie jest bardzo prosty. Po pierwsze, trzeba dogadać się z własnym pracodawcą – odejść teraz, a może później? Nikomu nie wolno nas do niczego zmusić, choć czasami przełożony może w niemiły sposób przekonywać do przyjęcia rozwiązania mniej dla nas korzystnego. Warto też pamiętać, że jeśli nie odejdziemy w ustawowym terminie (panie w wieku 60, a panowie – 65 lat), to przysługuje nam bardzo wysoka kwota wolna od podatku (ponad 85 tys. zł rocznie). W praktyce może to oznaczać zerowy PIT!
Po drugie, gdy już wiemy, że odchodzimy wkrótce, trzeba zbadać, kiedy będzie najkorzystniejszy termin. Może w tym doradzić urzędnik ZUS – on najlepiej wie, w jakim miesiącu w danym roku jest najlepiej. Dotyczy to wszystkich, także księży, którzy jednak otrzymują emeryturę liczoną od najniższego wynagrodzenia.
No i musimy zadecydować, co dalej. A może pracować na emeryturze? Tak robi 800 tys. emerytów. Jest to 8,7 proc. wszystkich (nieco mniej niż średnia w Unii Europejskiej). Tyle że przeważnie ich miejscami pracy są małe lub nawet bardzo małe firmy, więc zapewne i zarobki bywają skromne. Choć są wśród emerytów także bardzo wysokopłatni menedżerowie i eksperci, w tym np. lekarze. Jeśli chcemy pozostać w dotychczasowym miejscu pracy, musimy jednak choć na dzień, dwa lub trzy odejść i podpisać zupełnie nową umowę – takie są przepisy.
W instytucjach prywatnych nie ma z tym większego problemu, pod warunkiem że nasi szefowie będą chcieli nas zatrzymać. Gorzej w instytucjach państwowych, w których może być i tak, że będziemy musieli przejść na nowo całą ścieżkę rekrutacyjną…
Ale pracujący emeryt ma względnie korzystną sytuację. Co najważniejsze – dostaje co miesiąc swoją emeryturę. Nie musi więc aż tak przejmować się pensją. Ba, po roku odprowadzania składek na ZUS powinien znów do tego urzędu się zgłosić – i jego emerytura zostanie podwyższona. Niewiele, ale jednak.
No i biało-zielona legitymacja emeryta (niestety, bez zdjęcia – ważna z dowodem osobistym) pozwala uzyskać rozmaite zniżki, np. na komunikację miejską. W Warszawie za jedyne 50 zł możemy przez cały rok korzystać z transportu ZTM. Dojazd do pracy i wszelkie wycieczki po mieście stają się więc sporo tańsze.
Ale – inaczej niż w wielu innych krajach – w Polsce nie ma dobrych pomysłów, jak firmy mogą korzystać z doświadczenia swych starszych wiekiem, wieloletnich pracowników. I być może właśnie to powoduje, że nie wszyscy są entuzjastami kontynuowania pracy.
EMERYT W PODRÓŻY
Za czasów PRL poborowi, którzy powoli kończyli swą dwuletnią służbę wojskową, kupowali centymetr krawiecki i w ciągu ostatnich stu dni odcinali codziennie po kawałku. I dziś są tacy, którzy odliczają dni do emerytury. Jeszcze dwa miesiące! Miesiąc! Dziesięć dni!…
A potem? No właśnie…
Bo przecież trudno tak po prostu nie robić nic. Owszem, tydzień, dwa czy miesiąc można wypoczywać, ale potem może się to znudzić. Są emeryci, którzy twierdzą, że bywają bardziej zajęci niż wcześniej. To oznacza, że jednak nie tylko spędzają dnie w wygodnym fotelu, czytając, oglądając telewizję czy szydełkując.
Skoro jednak dziś emeryci mają się nieco lepiej niż kiedyś, to – o ile pozwala na to ich budżet – wyruszają na wczasy. Z badania PolSenior2, przeprowadzonego przez Gdański Uniwersytet Medyczny, wynika, że największą popularnością cieszą się wyjazdy na wczasy, wycieczki stacjonarne lub do znajomych (38,2 proc.), a także pobyty na działce (31,7 proc.). Co czwarty emeryt wybiera wycieczki całodniowe, bez noclegu (24,9 proc.), a 22 proc. decyduje się na wycieczkę wielodniową. Do uzdrowisk jeździ 19,3 proc. emerytów. Im kto starszy, tym jednak rzadziej gdziekolwiek jeździ. Nie zawsze na takie podróże pozwala zdrowie…
Choć może to dziwić, badania SW Research wykazują, że duża grupa emerytów wyjeżdża też za granicę. Ponieważ nie muszą się przejmować konkretnymi terminami, zazwyczaj wybierają się tam między kwietniem a czerwcem lub wrześniem i listopadem. Wtedy w ciepłych krajach panuje dobra pogoda, a nie jest zbyt gorąco; tańsze są wycieczki czy bilety lotnicze. Co ciekawe, seniorzy najczęściej odwiedzają swoich bliskich w Wielkiej Brytanii i USA. Chętnie wyruszają również do państw basenu Morza Śródziemnego, takich jak: Włochy, Hiszpania, Chorwacja czy Grecja.
Oczywiście, jeśli średnia emerytura w 2024 r. wyniosła 3,5 tys. zł, to oznacza, że jest spora grupa otrzymujących mniej, a wówczas trudno o wyjazdowe szaleństwa. Ale są i tacy, którzy dostają znacząco więcej. Z kolei ci niezamożni mogą liczyć na tzw. trzynastą czy czternastą emeryturę. I dlatego nie ma się co dziwić, że coraz więcej osób starszych wybiera się na wakacje.
EMERYT Z WNUKAMI
Co piąte dziecko w wieku przedszkolnym spędza z dziadkami ponad 30 godzin tygodniowo. A około jedna trzecia dzieci jest oddawana regularnie pod opiekę dziadków. Bo młodzi rodzice, nawet jeśli korzystają z wszelkich dostępnych urlopów (macierzyńskiego, rodzicielskiego), nie mogą zajmować się swymi pociechami 24 godziny na dobę. A wiele młodych mam chce jak najszybciej wrócić do pracy.
Stąd też ważne zajęcie emeryta to pchanie wózka z niemowlęciem przez najbliższy park. A potem zajmowanie się wnukami stopniowo rosnącymi – pomaganie im na co dzień, organizowanie wakacji, wspieranie w szkole. Na portalu PsychiatraPlus słusznie zauważono, że „miłość dziadków do wnuków to wyjątkowa więź. Bez względu na to, jak bardzo kocha się swoje wnuki, wychowywanie ich wiąże się z wieloma wyzwaniami i nagrodami. Dla wielu z nas bycie dziadkami oznacza wspólny weekend od czasu do czasu, wieczorną opiekę nad dziećmi, letnie wakacje i rozmowy przez telefon. Czasami jednak okoliczności życiowe ulegają zmianie – np. rozwód, śmierć rodziców, zmiana pracy lub obowiązków szkolnych. W takiej sytuacji dziadkowie wychowujący wnuki często przejmują pełną lub częściową odpowiedzialność za swoje wnuki”.
Patrząc na to z praktycznego punktu widzenia, rządowy program „Aktywni rodzice w pracy” pozwala na wynagrodzenie babć (czy dziadków), którzy zajmują się dziećmi w wieku od 12. do 35. miesiąca życia. Mogą otrzymać 1500 zł. Do listopada ub.r. złożono blisko 100 tys. wniosków o takie świadczenie (dominują jednak wnioski o dopłatę do miejsca w żłobkach), co oznacza, że taka właśnie liczba babć może opiekować się dzieckiem i otrzymać za to „babciowe”. To co najwyżej 2,5 proc. wszystkich, a więc stosunkowo niewiele. Ale w przyszłości zainteresowanie „babciowym” może wzrosnąć.
EMERYT OPTYMISTA
Kilka lat temu przeprowadzono badanie „Życie na emeryturze – wyobrażenia i postawy Polaków”. Wynika z niego, że blisko 40 proc. Polaków ma głównie pozytywne skojarzenia z emeryturą – dla nich to czas odpoczynku, rozwijania pasji i hobby. Zdecydowanie mniej, bo 24 proc., ma skojarzenia negatywne.
Optymiści żyją dłużej – tak twierdzą eksperci. Dobrze więc, że starość i emerytura w coraz mniejszym stopniu kojarzą się nam z czymś złym. Ważne, by rzeczywiście wiedzieć, czego się chce od życia po ukończeniu 60 czy 65 lat. Aby wielka zmiana, jaką jest przejście na emeryturę, nie była dramatycznym wstrząsem.