Ciekawe, że pierwsze publiczne wystąpienie Jezusa ma miejsce nie podczas uroczystego Kazania na Górze, nie przy okazji cudownego uzdrowienia, lecz w czasie wesela w Kanie Galilejskiej.

Pojawia się pośród prozaicznych wydarzeń. Taki jest nasz Bóg – bardzo bliski człowiekowi. Dlaczego to takie niesamowite? Ponieważ zmusza do wychodzenia poza nasze poukładane schematy myślenia o Bogu i chrześcijaństwie.
Od tamtego wesela nic się nie zmieniło. Bóg wchodzi w rzeczywistość, w której jest radość. Niektórym wydaje się, że On chce zabrać nasze życie. Tymczasem Pan je tylko (i aż) uatrakcyjnia. Chce napić się z człowiekiem wina na weselu, pójść na spacer do okolicznej wioski, wypłynąć na głębię. On wchodzi do naszego lęku i mówi: „Pokój wam”. Można żyć Bogiem, przejmować się z Nim, a równocześnie jak Maryja przejmować się tak przyziemnymi sprawami, jak zapotrzebowanie na trunki.
Pamiętajmy, że ten cud był po to, by zbudować wiarę w uczniach. Nie chodziło o spektakularne przedstawienie, na oczach dziesiątków gości, którzy jednomyślnie uwierzyliby w Niego. Cud dokonał się na zapleczu, bardzo dyskretnie. Miał umocnić wiarę jego najbliższych wiernych, których wybrał i wziął ze sobą na wesele i których traktował jak przyjaciół. Cud miał otworzyć serca na wiarę, aby przygotować na to wszystko, co dopiero się wydarzy w ich życiu z Bogiem.
W naszym życiu cuda zdarzają się niezwykle rzadko. One robią na nas duże wrażenie i mają umacniać w codziennym przeżywaniu wiary. Nie chciejmy ich za często. Podobnie jak pokaz fajerwerków jest tylko raz w roku. Gdybyśmy codziennie żywili się tortem czekoladowym z wisienką, słodka chwila przyjemności nie robiłaby na nas wrażenia.
Zaczęliśmy okres zwykły w ciągu roku. Nie będzie fajerwerków i nadzwyczajnych momentów. Do Środy Popielcowej będziemy analizowali różne fragmenty z życia Jezusa. Niech to będą chwile spotkań nie tylko przy okazji uroczystych wydarzeń z życia Mistrza, ale i w zwykłej codzienności – zawsze jednak tak samo ważne dla uczniów, którzy chcą kształcić się w szkole Ewangelii.