10 lutego
poniedziałek
Elwiry, Jacka, Scholastyki
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Polska (nie)praworządna

Ocena: 4.3
363

Któryś dzień z rzędu trwa oczekiwanie na jakieś stanowisko ministra finansów Andrzeja Domańskiego w kwestii wypłacenia budżetowych pieniędzy Prawu i Sprawiedliwości. Wszystko wskazuje jednak na to, że ich nie wypłaci.

fot. PAP/Leszek Szymański

Któryś dzień z rzędu trwa oczekiwanie na jakieś stanowisko ministra finansów Andrzeja Domańskiego w kwestii wypłacenia budżetowych pieniędzy Prawu i Sprawiedliwości. Wszystko wskazuje jednak na to, że ich nie wypłaci.

Kierunek wyznaczył Donald Tusk swoim tweetem na platformie X: „Pieniędzy nie ma i nie będzie”. Możliwe, że kiedy będą Państwo czytali ten tekst, minister zabierze już głos. Na razie odesłał decyzję z powrotem do Państwowej Komisji Wyborczej. Taka zabawa może trwać miesiącami, a przecież zaczyna się kampania prezydencka.

 


ZALEŻNY EKSPERT

Pozbawienie głównej partii opozycyjnej wszystkich środków ma wymiar ustrojowy. A zarazem to pojedynek na kruczki prawne. Trwa poszukiwanie prawnika, który uzasadni tę decyzję. Podobno zwleka nawet biuro prawne resortu Domańskiego. O tym, że minister powinien wykonać uchwałę PKW, mówi rzecznik praw obywatelskich Marcin Wiącek i ekspert Fundacji Batorego Krzysztof Izdebski, prawnicy z pewnością nieprawicowi. Patryk Słowik, komentator Wirtualnej Polski, doradza ministrowi uzyskanie pisemnego polecenia od Tuska, na wypadek przyszłych konsekwencji prawnych.

Oczywiście jacyś prawnicy od ekspertyz korzystnych dla rządu się znajdą. Na razie taką rolę odgrywa były prezes Trybunału Konstytucyjnego Andrzej Zoll, prawnik z autorytetem, ale bardzo zaangażowany w wojnę z PiS. Jego argument będzie zapewne argumentem rządu. PiS odwołał się do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, która zdaniem Zolla „nie jest sądem”, bo zasiadają w niej „neosędziowie”. PKW wykonała korzystny dla partii werdykt tej Izby, zastrzegając zarazem, że nie ma pewności co do jej legalnego statusu. Skoro więc nie ma, niepewne jest wszystko.

Tyle że… kiedy PKW zmieniła pierwotny werdykt, „Gazeta Wyborcza” się tym zmartwiła. Ale przypomniała, że ten organ nie ma kwalifikacji do orzekania o legalności innego organu. No to tym bardziej nie ma takiej władzy minister finansów. Niedawno opowiadał, że w sprawie pieniędzy dla partii jest tylko technicznym wykonawcą decyzji innych. Teraz jednak zmieni się w interpretatora, bo tak kazał mu premier, niebędący stroną w całej tej historii.

 


JAJA Z OMLETU

Tajemnica goni tu tajemnicę. PKW zmieniła zdanie, bo dwaj przedstawiciele partii Tuska wstrzymali się od głosu. Czy zrobili to na polecenie premiera? Bo ten rozważał jakiś kompromis? Albo przeciwnie, chciał pokazać, że wszystko zależy od niego? A może przestraszyli się przyszłej odpowiedzialności prawnej? Jeden z nich, Ryszard Baliński, już po głosowaniu zachęcał ministra, aby pieniędzy nie wypłacał. Sam jednak nie chciał mieć obciążonego konta.

Znamienne jest coś innego. A to PKW, a to pojedynczy minister występują w roli ostatecznej instancji odmawiającej części Sądu Najwyższego legalności. Z którego przepisu konstytucji, albo choć ustawy, to prawo ma wynikać? Z żadnego. Ale przecież dopiero co Rada Ministrów zdecydowała, że będzie uznawać za nieważne, „wadliwe” orzeczenia TK i wyroki SN. To całkowite postawienie na głowie logiki liberalnej demokracji. To władza ustawodawcza i wykonawcza ma być kontrolowana przez Trybunał i przez sądy, a nie na odwrót. Nigdy w dziejach Polski nie stworzono systemu tak przemożnej przewagi polityków nad organami sądowymi. Mówi się, że to przejściowo. Ale można rozbić jaja na omlet. Z omletu jaj już nie będzie.

Nie było w tym konsekwencji. Dopiero co słyszeliśmy, że ta sama PKW uznaje Izbę Kontroli Nadzwyczajnej SN za sąd. Co więcej, przy różnych okazjach, choćby zatwierdzania ważności wyboru obecnego parlamentu, widzieliśmy przedstawicieli tegoż parlamentu, także reprezentantów ministra sprawiedliwości Adama Bodnara, zwracających się do tego gremium jako do „wysokiego sądu”. Zadajmy sobie pytanie, czy gdyby ta Izba utrzymała w mocy pozbawienie PiS pieniędzy, ktoś by podważał jej prawomocność?

 


CZYSTKA WŚRÓD SĘDZIÓW

Oczywiście kwestia wojny z „neosędziami” wykracza poza tę historię. Mają być „nielegalni”, bo rekomendowani prezydentowi przez Krajową Radę Sądownictwa o „niewłaściwym składzie”. Ten „niewłaściwy skład” wcale nie jest oczywisty. Konstytucja nie mówi, jak wybiera się KRS. W Polsce żaden uprawniony do tego organ nie orzekł, że tamte procedury były nielegalne. Zrobił to kilkakrotnie Trybunał Sprawiedliwości UE, ale po pierwsze, ostrożnie i niekonsekwentnie, zalecając badanie niezawisłości każdego sędziego, a po drugie i ważniejsze, wątpliwy pozostaje mandat TSUE do poprawiania modelu polskiego sądownictwa, instytucji typowo krajowej.

Zapewne nowa koalicja ma prawo zmienić system wyłaniania sędziów. Niech wybierają ich inni sędziowie, a nie parlament, oba systemy mają swoje zalety i mankamenty. Czy to jednak musi oznaczać podważanie statusu tych, których awansowano w „niesłusznych czasach”? Przypomnę, że po 1989 r. włączono do polskiego wymiaru sprawiedliwości sędziowskie kadry wyłaniane w praktyce przez PZPR. Zrobiono to w imię praktycznej ciągłości, ale i pokoju społecznego. Im nikt nie kazał wyrażać „czynnego żalu”. Model stworzony przez PiS ma być, jak widać, gorszy od wpływu komunistycznej dyktatury na wymiar sprawiedliwości. Rzetelni prawnicy z wieloletnim nieraz stażem mają płacić za to, że poddawali się procedurom zgodnym z obowiązującym prawem.

To konsekwencja spojrzenia nacechowanego spiskową paranoją, od której nie jest wolna także część środowiska prawniczego. To tzw. starzy sędziowie domagają się dziś rozprawy ze swoimi kolegami. Czy po ich przeczołganiu sądownictwo będzie bardziej niezawisłe? Przypomnę, że czystka wśród sędziów stworzy śmiertelne zagrożenie dla czegoś, co nazywamy pewnością prawną. Zagrożone będą podważeniem tysiące wyroków, jakie zapadały w ostatnich latach.

Już mieliśmy pierwsze przypadki wypuszczania z tego tytułu groźnych przestępców. I przykłady nawet polityków obecnej koalicji, którzy wygrywali sprawy dzięki werdyktom „neosędziów”. Cudzoziemcy podejmujący w Polsce działalność, choćby gospodarczą, będą musieli się pogodzić z tym, że dochodzenie czegokolwiek przed polskim sądem będzie przypominało rosyjską ruletkę. Dodajmy, że na razie czystkę blokuje potencjalne weto prezydenta Dudy.

 


ZAINFEKOWANY TRYBUNAŁ

Są i konsekwencje dodatkowe. Ewentualna „nielegalność” Izby Kontroli Nadzwyczajnej otwiera drogę do podważenia legalności wyborów prezydenckich. Można odnieść wrażenie, że przynajmniej część obozu rządowego bierze to serio pod uwagę. Na wypadek, gdyby te wybory wygrał „niewłaściwy kandydat”.

Nieprzypadkowo Polacy wskazali na niestabilność polityczną jako na jedno z trzech głównych zagrożeń, jakie niesie ze sobą rok 2025. Wyjątkowo kuriozalnie wygląda perspektywa rozmontowania Trybunału Konstytucyjnego. Gotowa jest ustawa zakładająca wygaszenie mandatu wszystkich sędziów TK. Dlaczego? Ciało to ma być „zainfekowane” wyborem trzech tzw. dublerów. Dostali się oni do Trybunału w 2015 r. w miejsce odwołanych członków wyłonionych przez poprzedni parlament na sam koniec jego działalności. W tej chwili w TK zasiada tylko jeden taki „dubler”. A jednak odwołani mają być wszyscy.

Na temat tego TK tworzy się mity. Ma być pełen polityków i zbyt jednorodny politycznie. Tyle że tych polityków jest ledwie troje na piętnaścioro. Obyczaj wybierania do TK posłów czy senatorów nie pojawił się zresztą wraz z PiS. W 2015 r. Trybunał był niemal jednorodnie liberalno-lewicowy, bo po ośmiu latach rządów jednej koalicji to naturalne prawo arytmetyki. Czym różnił się przeniesiony z senatu do TK polityk PO Leon Kieres od przeniesionej z sejmu Krystyny Pawłowicz?

 


DECYDUJE WIDZIMISIĘ

Niezależnie od tego konstytucja nie zna procedury odwołania Trybunału. Sprzeciwia się temu Komisja Wenecka, ale tym razem jej prawnicze obiekcje nic dla Tuska czy Szymona Hołowni nie znaczą. Jeśli prezydentem zostanie Rafał Trzaskowski, do takiej wymiany zapewne dojdzie – drogą zwykłej ustawy. Ponieważ zaś prawica zapewne takie głosowanie zbojkotuje, będzie to zwarta reprezentacja jednej strony.

Obecny TK jest sparaliżowany. Nie publikuje się jego orzeczeń (tę metodę obecna koalicja skopiowała po fatalnej, choć przecież przejściowej decyzji PiS), a o rzekomej nielegalności teraz już każdej jego decyzji decyduje widzimisię Tuska. Ale jeśli do władzy wróci prawica, zapewne podobnie potraktuje nowy Trybunał koalicyjnych mianowańców. Zniknie choćby pozór wykładni prawa adresowanej do wszystkich. Czy na tym polega model państwa praworządnego? Czy w ten sposób wyrabia się szacunek dla norm prawnych? Czy choćby zagraniczni inwestorzy, dziś może i sympatyzujący z mainstreamowym rządem Tuska, mogą się w takim skrajnie niestabilnym systemie czuć bezpiecznie? A co ze zwykłymi obywatelami szukającymi prawnej ochrony?

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Publicysta, pisarz, komentator polityczny, absolwent historii na UW


redakcja@idziemy.com.pl

- Reklama -

NIEDZIELNY NIEZBĘDNIK DUCHOWY - 9 lutego

Niedziela - Piąta Niedziela Zwykła
+ Czytania liturgiczne (rok C, I): Łk 5, 1-11
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego) 
+ Komentarz „Idziemy” - Myśl przewodnia
+ Nowenna do bł. Bartola Longo 1-9 II
+ Nowenna do Matki Bożej z Lourdes 2-10 II
Nowenna do św. Rocha 6-14 II


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter