Kult relikwii krzyża świętego to jedna z najważniejszych form średniowiecznej religijności. Cząstki drzewa, na którym oddał życie Zbawiciel świata, do Polski przywędrowały z Węgier.
fot. xhzObecnie w naszym kraju jest wiele miejsc, w których oddaje się cześć relikwiom krzyża Pańskiego. Niektóre sanktuaria są znane w całej Polsce, jak chociażby kościół Dominikanów w Lublinie, w którym drogocenne cząstki znajdowały się od późnego średniowiecza do 1991 r., kiedy to zostały skradzione. Inne miejsca kultu, jak np. Jadów, są mniej znane i gromadzą tylko pielgrzymów z okolic. Z pewnością centralnym punktem na mapie sanktuariów krzyża świętego jest klasztor na Łysej Górze, który sławą przerasta wszystkie pozostałe, także dlatego, że jest to jeden z najstarszych ośrodków życia zakonnego w Polsce.
AKT OPATA MIKOŁAJA
Już pierwsi Piastowie chętnie zapraszali do swojego władztwa mnichów żyjących według reguły św. Benedykta. Co ciekawe, głównym zadaniem zakonników nie była ewangelizacja, ich działalność duszpasterska była bowiem znikoma. Władcom chodziło raczej o to, aby mnisi modlili się za nich, za życia wspierając ich duchowo w sprawowaniu rządów, a po śmierci prosząc Boga o zbawienie ich dusz. Stąd Kazimierz Odnowiciel postanowił zbudować klasztor w podkrakowskim Tyńcu, a Bolesław Szczodry w wielkopolskim Lubiniu. Do monarszych fundacji zapewne należała także Łysa Góra. Początki każdej z tych wspólnot są trudne do zrekonstruowania i de facto ani co do daty założenia, ani osoby fundatora w żadnym przypadku nie możemy mieć pewności.
Główna przeszkoda do poznania historii klasztoru na Łysej Górze to brak źródeł. Jest on w dużej mierze spowodowany tragicznym wydarzeniem, jakie miało miejsce ok. 1260 r. Wtedy to podczas najazdu tatarskiego zostało doszczętnie zniszczone opactwo, włącznie z archiwum i biblioteką, a całą wspólnotę, oprócz kilku szczęśliwców znajdujących się wówczas poza konwentem, wymordowano. Źródła, które mamy do dyspozycji, są więc późne i w dużej mierze bałamutne, gdyż nawet wśród samych mnichów łysogórskich szybko zaginęła pamięć o początkach ich wspólnoty. Te trudności nie powstrzymały jednak historyków od próby odtworzenia historii świętokrzyskiego sanktuarium.
Po pierwsze, bardzo pomocne okazały się badania przeprowadzone przez archeologów, którzy stwierdzili, że pierwsze zabudowania klasztorne powstały na Łysej Górze w 2. połowie XI lub w 1. połowie XII w. W ten sposób stało się jasne, że początki klasztoru sięgają okresu pierwszej monarchii piastowskiej. Kolejnych wskazówek dostarczył dokument opata Łysej Góry, Mikołaja Drozdka, wystawiony w 1427 r. Czytamy w nim, że po latach zaniedbań we wspólnocie została wznowiona praktyka modlitwy za zmarłych fundatorów, którymi mieli być książę Bolesław i komes Wojsław. Choć źródło jest późne, to jednak zazwyczaj w klasztorach pamięć o imionach założycieli wspólnoty była wiernie strzeżona, nawet jeśli inne okoliczności fundacji ulegały zapomnieniu. Historycy zatem przyjmują, że akt opata Mikołaja jest wiarygodnym przekazem na temat pomysłodawców stworzenia łysogórskiego konwentu.
Dokument nie precyzuje jednak, o którego Bolesława chodzi: Chrobrego, Szczodrego czy Krzywoustego. Zagadkę pomogło rozwiązać imię współfundatora. Gall Anonim, dobrze poinformowany o sytuacji w Polsce na przełomie XI i XII w., informuje, że Wojsław był wychowawcą Bolesława Krzywoustego, a następnie, gdy książę sprawował rządy już samodzielnie, jego bliskim współpracownikiem. Możemy zatem przypuszczać, że klasztor łysogórski był fundacją Bolesława Krzywoustego (1107–1138) i jego dawnego piastuna Wojsława.
SEN KSIĘCIA EMERYKA
Do wyjaśnienia pozostaje jeszcze jedna kwestia: kiedy do opactwa zawitały relikwie krzyża Pańskiego? Pierwsze wzmianki na temat ich obecności na Łysej Górze pochodzą z 1308 r. i znajdujemy je w dokumencie wystawionym przez Władysława Łokietka. Najprawdopodobniej to właśnie ten władca ofiarował wspólnocie fragmenty krzyża, które Piastom miał podarować król Węgier.
Szczegóły tej translacji relikwii są jednak niezwykle trudne do ustalenia, bo opowiada o nich źródło bardzo mało wiarygodne, a mianowicie tzw. „Rocznik świętokrzyski nowy”. Choć nazwa nadana przez współczesnego niemieckiego wydawcę tekstu sugeruje, że powstał on w łysogórskim klasztorze, to jednak polscy historycy ustalili, że napisali go raczej duchowni krakowskiej katedry w ostatnich latach XIV w. (stąd nazywa się go także „Rocznikiem mansjonarzy krakowskich”). Według źródła klasztor na Łysej Górze powstał już za panowania Mieszka I! Lubujący się w niestworzonych historiach autor przekonuje czytelników, że książę Polan starał się o koronę królewską, ale przegrał rywalizację z władcą Węgier Stefanem, który okazał się skuteczniejszy w zmaganiach o godność monarszą. Po dziesięciu latach jednak Mieszkowi gniew na konkurenta miał przejść i zaprosił on do swojego kraju syna Stefana, Emeryka, który obecnie jest czczony przez Węgrów jako święty. Młody książę najwyraźniej przypadł do gustu Mieszkowi, skoro wydał za niego swoją córkę. Węgierski zięć polubił polską ziemię, a rozrywką sprawiającą mu najwięcej przyjemności były polowania, na które udawał się w okolice Kielc. Pewnego razu, gdy Emeryk zasnął po całym dniu łowów, miał mieć we śnie wizję anielską, pod której wpływem po przebudzeniu, prowadzony przez Ducha Świętego, udał się na Łysą Górę. W miejscu wskazanym mu przez Bożą opatrzność postanowił założyć klasztor i ofiarować mu relikwie krzyża świętego.
Nie trzeba być doświadczonym historykiem, aby się zorientować, że cała ta historia jest raczej średniowieczną wersją „Gry o tron” niż wiarygodnym przekazem źródłowym. Niemniej badacze uznają, że opowieść ta może zawierać niewielkie odblaski rzeczywistości. Po pierwsze, wiarygodne wydaje się przekonanie o węgierskim pochodzeniu relikwii, potwierdza je bowiem kształt relikwiarza. Dzięki przedstawieniom znajdującym się na rycinach klasztornych kronik wiemy, że miał on formę krzyża lotaryńskiego, charakteryzującego się tym, że ma dwie belki poprzeczne, z których górna jest krótsza. To oczywiste nawiązanie do herbu Królestwa Węgierskiego. W opowieści mansjonarza krakowskiego może zgadzać się też imię władcy węgierskiego, za którego panowania relikwie trafiły do Polski. Nie był nim jednak Stefan I (997–1038), ale Stefan V (1270–1272).
ISTNA FANTAZJA MNICHÓW
Choć autorowi „Rocznika mansjonarzy krakowskich” nie brakowało fantazji, to jednak trzeba przyznać, że mnisi łysogórscy też nie narzekali na brak inwencji twórczej i opowieść o przybyciu relikwii jeszcze bardziej ubarwili. W powstałej w 1534 r. kronice klasztoru świętokrzyskiego, która szybko ukazała się w polskim tłumaczeniu (pod tytułem „Powieść rzeczy istnej”), przekonują, że relikwie krzyża czczone w ich wspólnocie przywiozła św. Helena, matka cesarza Konstantyna Wielkiego, która według legendy, znanej w całej chrześcijańskiej Europie, w IV w. miała cudownie odnaleźć krzyż Pana Jezusa i jego spore fragmenty przenieść do Rzymu. To przekonanie tak mocno zakorzeniło się w świadomości chrześcijan, że do kalendarza liturgicznego wprowadzono święto Odnalezienia Krzyża Świętego, obchodzone 3 maja (nie mylić z Podwyższeniem Krzyża Świętego, celebrowanym 14 września), upamiętniające Helenowe odkrycie. Autor „Powieści rzeczy istnej” przekonuje, że relikwiarz łysogórski przywiozła z Jerozolimy Helena i w Rzymie ofiarowała synowi Konstantynowi, ten zaś podarował go papieżowi Sylwestrowi I. Przez kilka wieków spoczywał on w pałacu papieskim, aż Benedykt VIII przekazał go Stefanowi I, królowi Węgier, a ten przez swojego syna Emeryka – świętokrzyskiej wspólnocie.
Choć współczesnego czytelnika opowieści dawnych kronikarzy mogą śmieszyć, to jednak są one świadectwem ogromnej dumy z posiadanych relikwii, a także duchowej więzi polsko-węgierskiej, która w późnym średniowieczu stawała się coraz silniejsza.