Mówił, o tym podczas wizyty we francuskiej diecezji Nancy. Kościół, w tym kraju od kilkudziesięciu lat, boryka się z problemem niewystarczającej liczby kapłanów. Nie może być nowych powołań, jeśli rodziny chrześcijańskie nie mają dzieci, ani nie tworzą warunków, w których młodzi mogliby usłyszeć głos Pana, jeśli nie uczą ich modlitwy.
Jego zdaniem bardzo ważne jest, aby w tej kryzysowej sytuacji kapłani wystrzegali się aktywizmu, lecz dbali przede wszystkim o żywą relację z Bogiem. – Aby czynić dobro, trzeba czerpać z Tego, który jest źródłem wszelkiego dobra, inaczej szybko będziemy wyczerpani – mówi kard. Sarah.
Wielu księży sądzi, że trzeba robić wiele różnych rzeczy: angażować, animować, ciągle być w ruchu. A ja myślę, że w naszym życiu brak miejsca na modlitwę, czyli na Pana Boga. Sprzyjają temu okoliczności. Bo jest nas za mało, mamy za dużo parafii do obsłużenia. To wszystko popycha nas w aktywizm. A tymczasem kapłan jest nie tyle po to, by coś robił, lecz by był kapłanem, był jak Chrystus. Mamy być nie tylko drugim Chrystusem, ale samym Chrystusem. I to wystarczy, bo wtedy ludzie rzeczywiście do nas przychodzą. Bo jesteśmy przeniknięci obecnością Boga, bije z nas Jego obecność. Jeśli kapłan się modli, to ludzie wiedzą, że on spotkał Pana, oni to widzą. I dlatego garną się do niego, aby prosić go o radę, kierownictwo duchowe. Bo ludzie tego potrzebują, a nie tylko rzeczy materialnych. Grozi nam tymczasem, że zapomnimy o tym, co najważniejsze, o Panu Bogu.
– wyjaśnia, były prefekt Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów.