Oczywiście, dla Agnieszki Radwańskiej. Za to, jak podniosła głowę w tym sezonie. Za to, jak wyglądały w jej wykonaniu ostatnie miesiące z turniejem Masters w Singapurze na czele.
A jak było wcześniej w 2015 roku? Przyczyn słabości naszej „rakiety numer 1” szukano w różnych miejscach. A to powodem miał być brak agresji na korcie, a to zamieszanie związane ze współpracą z Martiną Navratilovą, a to związek tenisistki z Dawidem Celtem. No bo przecież zakochana zawodniczka na pewno musiała mieć kłopoty z koncentracją. Gdy Agnieszka Radwańska wypadła z pierwszej dziesiątki światowego rankingu, „znawcy tematu” komentowali ten fakt niemal codziennie. W tym wszystkim brakowało jednak spokojnego podejścia. A właśnie spokój był tym, co pomogło naszej gwieździe wrócić na właściwe tory.
Bo w Polsce tak już jest. Do dobrego wszyscy przyzwyczajają się natychmiast. Dokładnie tak jest w przypadku Radwańskiej. Takiej tenisistki nie mieliśmy od kilku dekad. A może nawet nigdy. Gdy więc zbliżyła się do światowego topu, szybko uznano, że będzie tam już ciągle. A przecież z naszej perspektywy nawet miejsce jedenaste czy piętnaste to już coś wielkiego. Ale nie. Skoro Polka była w najlepszej piątce, to dziesięć pozycji niżej to już kryzys, klęska i katastrofa.
Tym głośniej apeluję o więcej szacunku. Bo nie tylko w październiku, ale przez te wszystkie poprzednie lata Agnieszka solidnie na niego zapracowała. I zasługuje na lepsze traktowanie. Na co dzień. Także wtedy, gdy nie idzie. Gdy zdarza się porażka w pierwszej rundzie mniej ważnego turnieju. Gdy z powodu kontuzji czy – drobnego z pozoru – urazu nie ma szans, by walczyć nawet z niżej klasyfikowanymi rywalkami. Wreszcie, gdy najzwyczajniej w świecie ma słabszy dzień. Bo taki zdarza się nie tylko jej, takie miewa nawet Serena Williams.
A Agnieszka Radwańska wciąż ma wielkie możliwości oraz wielkie szanse, by dojść na sam szczyt. I na pewno nie przestanie marzyć o zrealizowaniu swego wielkiego celu. Chce wygrać turniej wielkoszlemowy. Ja nie mam wątpliwości, że może tego dokonać. Czy już w przyszłym roku? Pamiętajmy – nazwisko Radwańska w światowym sporcie naprawdę znaczy dużo. I szanujmy je. Bo innego tak znanego na kortach nie mamy.
Mariusz Jankowski |