Igrzyska Europejskie już jakiś czas temu przeszły do historii. Jak będziemy je wspominać?
Na pewno bardzo różnie, jest to bowiem impreza trudna do jednoznacznej oceny. Mam wrażenie, że trochę robiona na siłę, trudna w odbiorze. Kibice mają prawo czuć się zagubieni. Do jednego kotła wrzuca się tak odmienne dyscypliny, jak lekkoatletyka, skoki narciarskie, teqball (można go nazwać tenisem stołowym dla piłkarzy) czy breaking (rodzaj tańca z dużą liczbą elementów siłowo-sprawnościowych). Na pewno jednak dla sporej grupy sportowców start w tych zawodach był nobilitacją oraz szansą na kontakt z szeroką publicznością.
Dlaczego wracam do Igrzysk Europejskich? Z jednego, lecz niezwykle ważnego powodu. Nie spodziewałem się bowiem, że pracując przy tej imprezie, przeżyję chwile, o których długo będę pamiętał. A stało się tak za sprawą trzech zawodniczek. Natalia Kałucka to złota medalistka we wspinaczce sportowej na czas. Jej radość po finałowym wyścigu była niesamowita. Mimo że w 2021 r. Natalia sięgnęła po mistrzostwo świata, nadal potrafi cieszyć się z rzeczy małych i wielkich. A przy okazji zaraża otoczenie swoim optymizmem. Proszę mi wierzyć, od bardzo dawna nie widziałem tak spontanicznej radości sportowca. Oglądanie startów Natalii czy rozmowa z nią to wielka przyjemność.
Niezwykle pozytywna energia emanuje też od wicemistrzyni Igrzysk Europejskich w taekwondo Aleksandry Kowalczuk. Takiej energii z jednej strony człowiek zazdrości (wiem, zazdrość to uczucie, którego powinniśmy unikać), a z drugiej chciałby czerpać z niej garściami i wziąć jej trochę dla siebie. Aleksandra zdaje sobie sprawę z tego, że jej dyscyplina nie należy do najpopularniejszych w naszym kraju. Dlatego tak bardzo cieszyła się z medalu i z tego, że mogła go zdobyć przed polskimi kibicami. To są małe rzeczy, które jednak dają niesamowitego, pozytywnego kopa na dalszą część kariery.
Wie coś o tym również dwukrotna medalistka w kajakarstwie slalomowym. Klaudia Zwolińska to przykład sportowca wyjątkowego. Nie narzeka, nie marudzi, ale cały czas krok po kroku prze do przodu. Nie raz i nie dwa musiała sama prosić w różnych firmach o finansowe wsparcie. Bo mimo pomocy ze strony związku to ciągle jest mało. Nasza zawodniczka za własne pieniądze wyjeżdżała za granicę, gdyż tylko w ten sposób może gonić najlepszych na świecie. Klaudia nie narzeka, nie skarży się, zwraca tylko uwagę, że w jej dyscyplinie, tak jak w wielu innych, czasami potrzeba pewnych gestów oraz czynów, by zrobić spory przeskok. Te czyny związane są z finansowym wsparciem. I wcale nie musi być ono niebotyczne. Ważne, by było, by nie ustawało.
W naszym kraju nie brakuje sportowców zdolnych do wielkich sukcesów. Potrzebują jednak pomocy, żeby pokonywać kolejne szczeble i się rozwijać. Nie spodziewałem się, że czasami można zrobić tak niewiele, by dać komuś tak dużo. Igrzyska Europejskie bardzo dobrze to uwidoczniły.