Walczyła w Legionach Polskich, w wojnie polsko-bolszewickiej i III powstaniu śląskim, by po latach na froncie żołnierski mundur zamienić na zakonny habit. Wystawę poświęconą Oldze Staweckiej można oglądać do 14 września w Muzeum Więzienia Pawiak.
Na chrzcie otrzymała imiona Leopoldyna Julia. W domu nazywali ją jednak Olga. Umarła w klasztorze serafitek jako siostra Eligia. Takie było też jej życie: zmienne i intensywne.
Przyszła na świat 11 listopada 1896 r. w Bochni. – Właściwie wszystkie młode lata spędziła w walce o polską sprawę – mówi Janina Kęsek, współautorka scenariusza wystawy. Jeszcze pod zaborami Olga Stawecka należała do Związku Strzeleckiego. W 1914 r. wyruszyła z braćmi na wojnę. Obcięte krótko włosy i gorączka mobilizacyjna w Oleandrach sprawiły, że pod męskim imieniem wstąpiła do Legionów. Ruszyła na front z I Pułkiem Piechoty. I nie była tam wcale jedyną kobietą.
Po śmierci ojca uległa prośbom matki i w 1915 r. wróciła do Bochni. Nie zamknęła się jednak w domu. Skończyła kurs sanitariuszek i pracowała w szpitalach wojskowych w Bochni i Krakowie. A kiedy jesienią 1918 r. rozpoczęły się walki z Ukraińcami we Lwowie, znów wróciła na front. Zimą 1918 r. powstała tam Ochotnicza Legia Kobiet. – Była stworzona z kurierek, które miały też zadania wywiadowcze. Poza tym wojna i powszechne zamieszanie stawały się okazją dla złodziei do plądrowania magazynów. Potrzebne było zabezpieczenie, zwłaszcza składów z bronią. Służbę tę pełniły dziewczęta z OLK – mówi Janina Kęsek. Olga została komendantką w Stanisławowie, a następnie we Lwowie.
W lipcu 1920 r. dowodziła z kolei kompanią OLK podczas obrony Wilna. Za zasługi otrzymała awans na porucznika i Krzyż Walecznych. Po odwrocie, z niedoleczoną raną, wzięła udział w obronie Warszawy. Po odparciu bolszewików, w lutym 1921 r. udała się na zasłużony urlop. Ale już wiosną dotarła do niej wiadomość o wybuchu III powstania śląskiego. Znów ruszyła na front – tym razem służyła jako sanitariuszka i pomagała w aprowizacji.
Wbrew pozorom, walka to nie było jednak całe jej życie. W 1920 r. wzięła ślub z kpt. Józefem Popkowskim. Małżeństwo okazało się, niestety, pomyłką, a Olga otrzymała od niego dyspensę matrimonium ratum sed non consumatum.
Znała wiele kobiet – tak jak ona – zaangażowanych w polską sprawę. Korespondowała z Gabrielą Zapolską i Heleną Mniszkówną, która w 1921 r. napisała do niej: „Bądź przykładem dla przyszłych Polek w Odrodzonej Ojczyźnie i dla tych, które dzisiaj śladem Twoim idą i zawsze łącz dzielność żołnierza z wdziękami kobiety”.
– Kiedy wojna się skończyła, Olga jakoś nie umiała znaleźć sobie miejsca. Zawsze była bardzo pobożna i uduchowiona. Postanowiła wstąpić do klasztoru – opowiada Janina Kęsek. Rozpoczęła formację najpierw u sióstr felicjanek w Czechowicach-Dziedzicach, a ostatecznie w klasztorze Córek Matki Bożej Bolesnej w Oświęcimiu. Przyjęła imię Maria Eligia. – Spełniła pragnienie, ale musiała każdego dnia przełamywać sama siebie. Bo przyzwyczajona do wydawania rozkazów, teraz musiała być posłuszna. I o wszystko prosić – mówi Janina Kęsek. W zgromadzeniu serafitek spędziła zaledwie siedem lat. Nie zaleczona rana klatki piersiowej, jaką odniosła pod Wilnem, doprowadziła do gruźlicy. Ciężko chora, złożyła jeszcze śluby wieczyste. Umarła 10 stycznia 1933 r.
Takiego pogrzebu zakonnicy jeszcze nie było. Na trumnie, niesionej przez oficerów Wojska Polskiego, spoczywała czapka oficerska, szabla i proporczyk Ochotniczej Legii Kobiet. Siostrę Eligię pożegnały trzy salwy honorowe. Na jej grobie umieszczono krzyż i orła w koronie. Symbole jej dwóch największych miłości.