Usiłowałam zrozumieć, w czym tkwi problem, i zrozumiałam dopiero na spotkaniu u dominikanów. Otóż zarówno Zuzanna Radzik, jak i Dominika Kozłowska przedstawiły ideologię gender tylko jako najbardziej łagodną i chyba dlatego przez wielu akceptowaną formę feminizmu, także chrześcijańskiego. Takie ujęcie rodzi wiele dodatkowych pytań wymagających odpowiedzi.
Benedykt XVI podczas spotkania z kardynałami i pracownikami Kurii Rzymskiej 21 grudnia 2012 roku wprost nawiązał do pomysłów takiego ujmowania płci, jak proponuje ideologia gender. Powiedział wtedy: „Manipulowanie naturą, potępiane dziś w odniesieniu do środowiska, staje się tutaj wyborem podstawowym człowieka wobec samego siebie. Istnieje teraz tylko człowiek w sposób abstrakcyjny, który następnie autonomicznie coś sobie wybiera jako swoją naturę. Dochodzi do zakwestionowania mężczyzny i kobiety w ich wynikającej ze stworzenia konieczności postaci osoby ludzkiej, które nawzajem się dopełniają. Jeżeli jednak nie istnieje dwoistość mężczyzny i kobiety jako dana wynikająca ze stworzenia, to nie ma już także rodziny, jako czegoś określonego na początku przez stworzenie. Ale w takim przypadku również potomstwo utraciło miejsce, jakie do tej pory jemu się należało i szczególną, właściwą sobie godność. […] Tam, gdzie wolność czynienia staje się wolnością czynienia siebie samego, nieuchronnie dochodzi się do zanegowania samego Stwórcy, a wraz z tym ostatecznie dochodzi także do poniżenia człowieka w samej istocie jego bytu, jako stworzonego przez Boga, jako obrazu Boga. W walce o rodzinę stawką jest sam człowiek. I staje się oczywiste, że tam, gdzie dochodzi do zanegowania Boga, zniszczeniu ulega także godność człowieka. Kto broni Boga, ten broni człowieka”.
ZACZNIJMY OD POCZĄTKU
Jako naukowiec mam zasadę, że próbując zrozumieć dane zjawisko, sięgam do korzeni: z czego ono wyrasta, jak się rozwija i jakie przechodzi ewolucje. Trzeba więc sięgnąć do korzeni zjawiska określanego dzisiaj jako ideologia gender.Najbardziej znaną postacią, bez której nie byłoby tej ideologii, jest założycielka Planned Parenthood – Margaret Sanger. Niektóre jej wypowiedzi szokują. Dla Margaret Sanger małżeństwo było jedynie „zdegenerowaną instytucją”, a czystość seksualna – „obsceniczną pruderią”. W rozdziale „Podłość tworzenia dużych rodzin” Sanger pisała: „Najpoważniejszym złem naszych czasów jest zachęcanie do tworzenia dużych rodzin. Najbardziej niemoralną praktyką dnia dzisiejszego jest płodzenie zbyt wielu dzieci”. Z wydawanego przez nią czasopisma „The Woman Rebel” wynika, że „niższe rasy” (inferior races) są „ludzkimi śmieciami” (human waste) i „zagrożeniem cywilizacji” (menace to civilisation); tzw. „regeneracja społeczna” (social regeneration) jest możliwa tylko pod warunkiem, że rozgromi się „złowróżbne siły hord nieodpowiedzialności i imbecylizmu” (sinister forces of the hordes of irresponsibility and imbecility). Dobroczynność według „The Woman Rebel” to „symptom złośliwej choroby społecznej” (symptom of a malignant social disease), gdyż zachęca do rozmnażania się osób „upośledzonych, przestępczych i zależnych” (defective, delinquents, dependants), trzeba także skończyć z „panowaniem chrześcijańskiej łaskawości” (reign of Christian benevolence) przez wyeliminowanie osób potrzebujących wsparcia, segregację i sterylizację „ludzkich chwastów” (human weeds). Te cytaty podaję za bibliografią przytaczaną przez Bognę Białecką.
|
Wiele wątków całkowicie sprzecznych z osiągnięciami nauki i zdrowego rozsądku wprowadza Judith Butler, twórczyni teorii queer. Butler prezentuje stanowisko krytyczne wobec tożsamości płciowych i seksualnych, które są uważane za naturalne czy normalne. To jedynie „matryca heteroseksualna” zakłada konieczność istnienia dwóch komplementarnie uzupełniających się jakości: męskości i kobiecości. Zdaniem Butler płeć biologiczna stanowi wyłącznie retrospektywny produkt płci kulturowej, tworzący iluzję jej naturalności, organiczności i pierwotności. Płeć biologiczna nie powinna więc być traktowana wiążąco, wcale nie musi być podstawą tożsamości, gdyż ważny jest sposób, w jaki człowiek chce wyrażać siebie. Najbardziej znana koncepcja w ramach gender to właśnie queer, która stara się „obalać mity uznawane za oczywistość” i pokazywać tzw. „represyjny charakter norm moralnych”.
Na ten postulat powołuje się także Zuzanna Radzik w „Tygodniku Powszechnym”. Pisze: „Gender uczy, że musimy być podejrzliwi wobec własnych wyobrażeń o tym, co znaczy być mężczyzną i kobietą, oraz wobec ról, jakie na tej podstawie zadało nam społeczeństwo i Kościół. W tym sensie krytyczne spojrzenie na tradycję i praktykę społeczną może być wyzwalające”.
Czy jednak propozycja „krytycznego spojrzenia na tradycję i praktykę społeczną” zamiast wyzwalającego nie będzie miała głęboko destrukcyjnego charakteru, zarówno wobec jednostki, relacji międzyludzkich, jak i kształtu życia społecznego? Tego typu postawa może także prowadzić do bezkrytycznego odrzucania tradycji oraz wdrażania zakładanych w queer zmian dotyczących płci, które mogą sprawić, że człowiek pozbawiony zostanie stałej tożsamości płciowej. Ta jest jedną z podstawowych kategorii, przez które buduje się świadomość swojego „ja”. Przede wszystkim jesteśmy świadomi, że jesteśmy ludźmi, a zaraz potem definiujemy siebie jako mężczyzn albo kobiety. Dopiero później określamy siebie przez pryzmat narodowości, koloru skóry czy wykształcenia. Stąd zachwianie tego naturalnego fundamentu może skutkować rozchwianiem całego człowieka. Możemy w końcu nie mieć pewności, kim jesteśmy. Psychologicznie może to doprowadzić do zachwiania także w innych dziedzinach ludzkiego życia.