To co się dzieje obecnie na Bliskim Wschodzie, dobitnie pokazuje, że Organizacja Narodów Zjednoczonych straciła rację bytu, a co za tym idzie, sensowność dalszego istnienia – wskazuje kard. Bechara Butros Raï, maronicki patriarcha Libanu.
Zauważa, że ONZ stała się narzędziem w rękach wielkich mocarstw, przykrywających jej decyzjami swe brudne interesy.
– Cały czas odwołujemy się do sumień polityków i apelujemy o polityczne i dyplomatyczne rozwiązanie konfliktu. Powtarzamy, że nie zgadzamy się z tym, co się dzieje w Syrii. Będziemy to mówić, nawet jeśli nie chcą nas słuchać – podkreśla patriarcha, zauważając, że niekończący się dramat Bliskiego Wschodu pokazuje, iż w końcu należy położyć kres cierpieniu milionów niewinnych ludzi.
– Niestety, żadna ze światowych potęg ani ich poplecznicy nie mówi o pokoju. Oni wszyscy są spragnieni wojny. Warto pamiętać, co mówił papież Franciszek. Tutaj chodzi o handel bronią. Wojny są w interesie producentów, bo tylko wtedy mogą oni sprzedawać broń. I to jest kluczowy punkt – mówi kard. Raï Radiu Watykańskiemu. – Tu nie chodzi o przeprowadzenie demokratycznych reform w Syrii. Aby do nich doszło, nie trzeba przecież wyniszczać całego kraju. Aby zmienić prezydenta, nie potrzeba rujnować Syrii i zmuszać do ucieczki 7 mln jej mieszkańców. Niestety, sumienie świata umarło. To wszystko, co dzieje się na naszych oczach, to tylko i wyłącznie międzynarodowe interesy. Naszym obowiązkiem jest nieustanne mówienie „nie” wojnie. Przypominanie, że ci, którzy walczą, nie mają racji i w żadnej mierze nie mogą usprawiedliwić prowadzonej wojny. Ta wojna nie ma najmniejszego sensu.
Maronicki patriarcha wskazuje na bałamutność tłumaczeń, jakoby obecna wojna miała na celu zaprowadzenie demokracji w Syrii. Przypomina, że już wcześniej tę samą wymówkę zastosowano w Iraku. – Jeśli światowe potęgi chcą demokracji, to najpierw same muszą zacząć wprowadzać ją w życie. Jeśli chcą wiedzieć, jaki los czeka Assada, powinny wysłuchać Syryjczyków i zobaczyć, czego oni sami chcą – podkreśla.
Wskazuje, że obce potęgi nie mają prawa decydować o tym, kto będzie prezydentem w Iraku, Syrii czy Libanie. – Jeśli chcecie zaprowadzać demokrację, to pozwólcie narodom decydować o ich przyszłości i zamiast siły oręża postawcie na język pokoju – apeluje kard. Raï do wszystkich stron zaangażowanych w konflikt w Syrii./RV, bsk