To krzyż ukazał najwyższą królewskość Boga Miłości: ofiarowując siebie dla zadośćuczynienia za grzech świata, położył kres panowaniu ‘władcy tego świata’ (J 12,31) - wyjaśniał istotę królowania Chrystusa i Jego Królestwa abp Stanisław Gądecki, Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, w homilii Mszy Św. w uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata.
Podczas Eucharystii sprawowanej w katedrze poznańskiej abp Gądecki przypomniał, że "życie społeczne potrzebuje władzy, aby mogło trwać i rozwijać się [...] społeczność ludzka nie może bowiem być dobrze zorganizowana, jeśli jest pozbawiona ludzi sprawujących prawowitą władzę, którzy stoją na straży praw i dbają o jedność państwa".
Jak w tym kontekscie rozumieć królowanie Chrystusa - idealnego władcy, którego przyjście zapowiadali starotestamentalni prorocy, o którym Zachariasz mówił: „Oto Król twój idzie do ciebie, sprawiedliwy i zwycięski. Pokorny – jedzie na osiołku, na oślątku, źrebięciu oślicy”? Jak rozumieć Jego "panowanie nad domem Jakuba, któremu nie będzie końca”?
Przewodniczący KEP przypomniał w tym kontekście, że sam Jezus – gdy usiłowano obwołać Go królem, nie zgodził się na to. Nigdy też za czasów swej publicznej działalności nie powiedział o sobie, że jest królem.
Powiedział to dopiero w czasie procesu prowadzonego przez Piłata, gdy Jego z punktu widzenia politycznego jego sprawa jest już przegrana, a zguba postanowiona: „Tak, jestem królem” (J 18,37), ale „Królestwo moje nie jest z tego świata
- mówił abp Gadecki i przypomniał także - za św. Pawłem - że „Królestwo Boże to nie sprawa tego co się je i pije, ale to sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym (Rz14,17)". Wyraził też przekonanie, że:
Kościół rzeczywiście i konkretnie jest na służbie Królestwa: przede wszystkim poprzez przepowiadanie wzywające do nawrócenia, które jest pierwszą i podstawową służbą na rzecz przychodzenia Królestwa do pojedynczych osób i do ludzkiej społeczności.
Publikujemy pełną treść homilii abp. Stanisława Gądeckiego:
W ostatnią niedzielę roku liturgicznego obchodzimy uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata. Mówienie o Chrystusie jako Królu zdaje się nie odpowiadać duchowi naszych czasów, tak bardzo głęboko naznaczonych poszukiwaniem demokracji, i pozostaje obarczone pewną dwuznacznością. A przecież to właśnie w tym momencie, w którym rodziła się współczesna demokracja, papież Pius XI ustanowił liturgiczną uroczystość Chrystusa Króla. W grudniu 1925 roku w encyklice Quas primas uroczyście stwierdził: „Tak więc, na mocy władzy apostolskiej ustanawiamy święto naszego Pana Jezusa Chrystusa Króla”. Jest to kluczowe wydarzenie w dziejach kultu Chrystusa Króla, którego nic nie jest w stanie przewyższyć”.
Aby zrozumieć co wnosi ta uroczystość w życie Kościoła, dobrze jest zastanowić się nad trzema sprawami: nad samą postacią Chrystusa Króla, nad tym, co to właściwie jest Królestwo Boże i wreszcie w jaki sposób Kościół stoi na służbie Królestwa Bożego?
1. CHRYSTUS KRÓL
a. Zazwyczaj osoba ludzka potrzebuje życia społecznego i życie społeczne nie jest dla niej czymś dodanym, lecz jest wymaganiem jej natury (por. KKK, 1879). Z kolei życie społeczne potrzebuje władzy, aby mogło trwać i rozwijać się (por. KKK, 1919); społeczność ludzka nie może bowiem być dobrze zorganizowana, jeśli jest pozbawiona ludzi sprawujących prawowitą władzę, którzy stoją na straży praw i dbają o jedność państwa (por. KKK, 1897).
Te zasady obowiązywały już w czasach Starego Testamentu. Urząd królewski istniał tam począwszy od czasów króla Saula (1 Sm 10). Księgi historyczne Starego Testamentu odzwierciedlają nam dzieje ok. 40 królów Judy i Izraela, dobrych i złych; częściej złych niż dobrych. Prawdopodobnie wielka częstotliwość pojawiania się złych władców sprawiła, iż w tamtych czasach pojawiło się żywe pragnienie władcy idealnego, który by odpowiadał Bożym planom i kierował ludem mądrze oraz według sprawiedliwości. Który budowałby potęgę polityczną, militarną i gospodarczą państwa.
Nadejście takiego idealnego władcy zapowiadali starotestamentalni prorocy. Prorok Izajasz mówił: „Albowiem Dziecię nam się narodziło, Syn został nam dany, na Jego barkach spoczęła władza. Nazwano Go imieniem: Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju. Wielkie będzie Jego panowanie w pokoju bez granic na tronie Dawida i nad Jego królestwem, które On utwierdzi i umocni prawem i sprawiedliwością, odtąd i na wieki” (Iz 9, 5-6). U proroka Jeremiasza czytamy z kolei: „to nadejdą dni – wyrocznia Pana – kiedy wzbudzę Dawidowi Odrośl sprawiedliwą. Będzie panował jako król, postępując roztropnie, i będzie wykonywał prawo i sprawiedliwość na ziemi (Jr 23,5).
Takiego władcę zapowiedział prorok Zachariasz: „Oto Król twój idzie do ciebie, sprawiedliwy i zwycięski. Pokorny – jedzie na osiołku, na oślątku, źrebięciu oślicy” (Za 9,9).
Prorok Daniel z kolei dostrzegł w swojej wizji kogoś, komu powierzono wieczne panowanie, chwałę i władzę królewską: „Patrzałem w nocnych widzeniach: a oto na obłokach nieba przybywa jakby Syn Człowieczy. Podchodzi do Przedwiecznego i wprowadzają Go przed Niego. Powierzono Mu panowanie, chwałę i władzę królewską, a służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki. Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego królestwo nie ulegnie zagładzie” (Dn 7,13-14). Tego warunku wiecznego panowania nie mógł oczywiście spełnić żaden człowiek, bo jego panowanie jest z natury skończone.
b. Nowy Testament odczytał te starotestamentalne zapowiedzi jako proroctwa o osobie Jezusa Chrystusa, który jedyny – jako Bóg – mógł zostać wiecznym królem. I faktycznie – już podczas Zwiastowania – Archanioł zapowiedział Maryi, że Jezus: będzie „wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca” (Łk 1,32-33). Samo imię „Chrystus” nie jest zresztą niczym innym, jak greckim tłumaczeniem słowa „Mesjasz”, czyli pomazaniec, król. W pewnym sensie każdy król Izraela był Mesjaszem, ponieważ każdy został namaszczony oliwą namaszczenia (2 Krl 9,6).
„Jakiej to ‘prawdzie’ Chrystus przyszedł dawać świadectwo w świecie? Całe Jego życie objawia, że Bóg jest miłością: tej właśnie prawdzie dał pełne świadectwo, składając w ofierze swoje życie na Kalwarii. Krzyż jest ‘tronem’, z którego ukazał najwyższą królewskość Boga Miłości: ofiarowując siebie dla zadośćuczynienia za grzech świata, położył kres panowaniu ‘władcy tego świata’ (J 12,31) i zaprowadził ostatecznie królestwo Boże. […] Droga wiodąca do tego celu jest długa i nie można iść na skróty: konieczne jest bowiem, aby każdy człowiek w sposób wolny przyjął prawdę o miłości Boga. On jest Miłością i Prawdą, a zarówno miłości, jak i prawdy nie można narzucić: pukają do serca i umysłu, i tam, gdzie pozwala się im wejść, wnoszą pokój i radość” (Benedykt XVI, Król miłości, sprawiedliwości i pokoju. Rozważanie przed modlitwą ‘Anioł Pański’ – 26.11.2006).
Sam Jezus rozpoczął swoją misję od znamiennych słów: „Czas się już wypełnił. Przybliżyło się do was królestwo Boże! Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” (Mk 1,14-15). To znaczy żyjcie bez grzechu i sprawiedliwie. W ten sposób wezwał On swoich ziomków do poddania się panowaniu Boga w ich życiu.
„Oto bowiem królestwo Boże pośród was jest” (Łk 17,20-21) – powiada Jezus, wskazując na swoją własną osobę. To w Nim urzeczywistniło się wszystko to, co zapowiadał rok łaski od Pana”: „niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię” (Mt 11,2-5).
Trzeba tu dodać, że – według Ewangelii – Jezusa chciano obwołać królem. Jako pierwszy z taką propozycja wyszedł szatan. Podczas kuszenia na pustyni zabrał Chrystusa na wysoką górę, pokazał Mu „wszystkie królestwa świata oraz ich przepych”, po czym obiecał, że wszystko będzie należeć do Niego, jeśli tylko upadnie i odda diabłu pokłon (Mt 4,8-10).
To też pragnęli uczynić świadkowie cudu rozmnożenia chleba w Galilei (J 6,14-15). Być może widzieli w tym szansę na zrzucenie z siebie obowiązku codziennej troski o pożywienie, ale gdy jednak Jezus poznał ich zamiary, „sam usunął się znów na górę”. On sam – gdy usiłowano obwołać Go królem, nie zgodził się na to. Nigdy też za czasów swej publicznej działalności nie powiedział o sobie, że jest królem.
Powiedział to dopiero w czasie procesu prowadzonego przez Piłata, gdy Jego z punktu widzenia politycznego jego sprawa jest już przegrana, a zguba postanowiona: „Tak, jestem królem” (J 18,37), ale „Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd” (J 19,36). To wyznanie sprawiło, iż stał się natychmiast podmiotem szyderstwa. Przyodziano Go w płaszcz szkarłatny, włożono Mu na głowę cierniową koronę i trzcinę do ręki. Podobny szyderczy wydźwięk miał napis umieszczony na krzyżu konającego Zbawiciela: „Jezus Nazarejczyk, Król Żydowski” (Mt 27,27-37). Podobnie szydercze były słowa kapłanów, uczonych w Piśmie i starszyzny żydowskiej, którzy na Golgocie kpili: „Jest królem Izraela: niechże teraz zejdzie z krzyża, a uwierzmy w Niego” (Mt 27,42).
Jest więc swoistym niezrozumieniem najgłębszych intencji naszego Zbawiciela zdejmowanie Mu korony cierniowej i nakładania korony ze złota, której On nigdy ani nie nosił, ani nie chciał, co więcej, przed którą się bronił. Jego korona z ciernia przemawia o wiele mocniej niż złoto, a żołnierski płaszcz nasiąknięty Jego krwią jest o wiele cenniejszy niż najszlachetniejsza królewska purpura (Stanisław Łucarz SJ), co genialnie zauważył brat Albert Chmielowski w swoim obrazie Ecce homo.