Można być najlepszym na świecie w swojej dyscyplinie, ale… igrzyska to igrzyska. Mistrzowie na nowo uczą się wygrywania.
fot. PAP/Adam WarżawaAlicja Klasik, Martyna Swatowska-Wenglarczyk, Renata Knapik-Miazga i Aleksandra Jarecka Pisząc te słowa, nie wiem jeszcze, z jakim dorobkiem polscy sportowcy zakończą zmagania w Paryżu. Ale wiem, że z naszych reprezentantów pierwsza na podium stanęła Klaudia Zwolińska. W kajakarstwie slalomowym przeszła długą drogę. Na poprzednich igrzyskach była piąta, potem systematycznie zbliżała się do najlepszych. Medale mistrzostw świata oraz Europy mówią same za siebie. Nasza wicemistrzyni olimpijska jeszcze w Paryżu ogłosiła, że swoje trofeum odda na cel charytatywny. Medal trafi na licytację, a pieniądze mają zostać przeznaczone na rzecz Polskiego Towarzystwa Walki z Mukowiscydozą. Ten gest mnie nie zdziwił, Klaudia ma bowiem kilka fantastycznych cech. Jest szczera, wrażliwa i bardzo bezpośrednia. Miałem okazję rozmawiać z nią raz, tuż po sukcesach w igrzyskach europejskich. I od razu ją polubiłem. Właśnie za otwartość i naturalność, wobec których nie można przejść obojętnie.
Nie dało się przejść obojętnie także wobec radości, jaką zaprezentowały nasze szpadzistki. W turnieju drużynowym sięgnęły po brązowe medale. Okoliczności tego sukcesu były niebywałe. Sportowy thriller, walka do ostatniej chwili, szaleństwo, łzy. W taki sposób Polki sięgnęły po trzechsetny medal dla naszego kraju. Nie tylko szpadzistkom smakował on wyjątkowo. Emocji było co niemiara!
Wzruszyłem się także podczas finału wioślarskich czwórek podwójnych. Dlaczego? Bo to bardzo niewdzięczny, wymagający katorżniczej pracy sport. Brązowy medal zdobyty przez Dominika Czaję, Mateusza Biskupa, Mirosława Ziętarskiego i Fabiana Barańskiego ma swoją wymowę. To wioślarze doświadczeni, od lat będący w światowej czołówce. W Paryżu dzielnie walczyli z Włochami o srebro – nie udało się, lecz miejsce na podium wywalczyli w imponującym stylu.
W stolicy Francji doczekaliśmy się także pierwszego w historii medalu w tenisie. Zdobyła go Iga Świątek, a przy okazji jej występu otrzymaliśmy piękną lekcję. Doświadczyliśmy razem z liderką światowego rankingu, jak wielkim wyzwaniem potrafią być igrzyska. Łzy po przegranym półfinale, łzy po zwycięskim spotkaniu o brąz. I słowa Igi, że tak wielki stres czeka ją znów za cztery lata. Powiedziała to zawodniczka, która od kilku sezonów mierzy się z największymi wyzwaniami. Świątek jak mało który sportowiec z naszego kraju wie, co znaczy rywalizacja na oczach całego świata. Ma pod tym względem ogromne doświadczenie, a mimo wszystko na własnej skórze przekonała się, ile kosztuje walka o olimpijskie laury. A my wszyscy powinniśmy tę lekcję zapamiętać. Można być najlepszym na świecie w swojej dyscyplinie, ale… igrzyska to igrzyska. Ich klimat i otoczka sprawiają, że nawet najwięksi mistrzowie na nowo uczą się wygrywania. Dlatego kłaniam się Idze bardzo nisko. Ten brązowy medal ma swoją wymowę i jest bezcenny.