9 lutego
niedziela
Apolonii, Eryki, Cyryla
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Piekło Auschwitz

Ocena: 0
306

Mija 80 lat od wyzwolenia największego obozu zagłady. Przez pięć lat Niemcy zamordowali w KL Auschwitz oraz jego filiach Birkenau i Monowitz ponad milion ludzi.

fot. Wojciech Grabowski/www.auschwitz.org

– Na terenie obozu stały piramidy. Jedną stanowiła nagromadzona odzież, inną garnki, jeszcze inną – ludzkie szczątki – relacjonował Aleksander Woroncow, który 27 stycznia 1945 r. jako jeden z pierwszych znalazł się na terenie zajętej przez Sowietów i działającej przez blisko pięć lat niemieckiej fabryki śmierci w Auschwitz-Birkenau. – Na pryczach siedzieli ludzie. Były to szkielety obleczone skórą, z nieobecnym wzrokiem – wspominał.

 


FABRYKA ŚMIERCI

Podczas zimowej ofensywy Armii Czerwonej zajęto Oświęcim, w którym wiosną 1940 r. Niemcy rozpoczęli budowę największego obozu koncentracyjnego i zagłady. Pierwszy transport więźniów trafił do obozu 14 czerwca 1940 r. Było ich 728 i przeważali w tej grupie polscy patrioci, którzy podjęli niepodległościową działalność konspiracyjną. Rok później obóz rozbudowano i przekształcono w piekielną machinę zbrodni, w której ginęli Żydzi, Polacy, Romowie, Czesi, Francuzi, Rosjanie.

Wybór miejsca nie był przypadkowy. Jak relacjonował komendant obozu Rudolf Höss, Reichsführer SS Heinrich Himmler wybrał je „z uwagi na jego korzystne położenie pod względem komunikacyjnym, jak i dlatego, że obszar ten można łatwo odizolować i zamaskować”. Przez długi czas na światło dzienne nie wychodziły informacje dotyczące właściwego charakteru obozu, a los ludzi więzionych na powierzchni prawie 40 km2 był opinii międzynarodowej nieznany. Na użytek propagandy Niemcy wpuszczali nawet na teren obozu ekipy filmowe, ukazując go jako „normalny” obóz pracy, który w dramatycznym wieku XX nie był wyjątkiem.

Rzecz uległa zmianie, gdy do obozu zgłosił się dobrowolnie Witold Pilecki, młody oficer kawalerii i jeden z najodważniejszych działaczy polskiego podziemia. Przebywał w obozie jako Tomasz Serafiński przez blisko trzy lata, organizując w nim siatkę konspiracyjną i przygotowując szczegółowy raport opisujący, co dzieje się za bramą opatrzoną cynicznym napisem Arbeit macht frei – „Praca czyni wolnym”. Po jego brawurowej ucieczce z obozu w 1943 r. i ujawnieniu raportu nie było żadnych wątpliwości, że Niemcy utworzyli w tym miejscu przemyślaną, metodyczną fabrykę śmierci, w której miało się także dokonać „ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej” (niem. Endlosung).

 


METODYKA ZBRODNI

Pilecki opisał los przykładowego więźnia obozu. Jeżeli po przybyciu nie nadawał się do jakiekolwiek pracy fizycznej, był od razu mordowany. Niemcy wykorzystywali do tego m.in. gaz cyklon B, czyli cyjanowodór, którego działanie polegało na natychmiastowym porażeniu układu oddechowego. W komorach gazowych esesmani potrafili zamordować dziennie tą metodą 5–6 tys. osób (!). Więźniowie zdolni do pracy fizycznej mieli szansę przeżyć nieco dłużej. Poddawani byli jednak niewyobrażalnym torturom. „Bestialstwo oprawców niemieckich przejawiało się w najrozmaitszych odmianach” – raportował rtm. Pilecki. „W karnej kompanii więźniów oprawcy zabawiali się, rozbijając jądra drewnianym młotkiem na pieńku. Jeden z esesmanów ćwiczył swego psa, wilka, w rzucaniu się na ludzi. Wilk wgryzał się w ich ciała, rwał zębami, szarpał narządy płciowe, dusił za gardło”.

Pilecki opisał też system kar obozowych: „Najlżejszą było bicie na stołku. Drugą karą był bunkier o wymiarach 80 na 80 cm i wysokości 2 m. Do takiej szafy wciskano czterech (!) więźniów i przebywali tam przez całą noc. Trzecią karą był «słupek». Wiszącym, uwiązanym za ręce do tyłu, od czasu do czasu bujał dla zabawy dozorujący esesman. Wtedy stawy trzeszczały”. Trudno wyobrazić sobie możliwość przeżycia w tym miejscu dłużej niż kilka minut. „Piekło Dantego wydaje mi się prawie komedią” – pisał w dzienniku z nutą satysfakcji, ale i przerażenia jeden z niemieckich lekarzy obozowych Johann Kremer.

Pilecki kończył swój raport bolesną konkluzją: „Czy my ludzie XX w. możemy spojrzeć w twarze tych, co żyli kiedyś, i dowodzić naszej wyższości, kiedy za naszych czasów zbrojna masa niszczy nie wrogie sobie wojsko, lecz całe narody, bezbronne społeczeństwa, stosując najnowsze zdobycze techniki? Chciałoby się powiedzieć zezwierzęcenie… lecz nie! Jesteśmy od zwierząt o całe piekło gorsi”. Los bohaterskiego rotmistrza dopełnił się po wojnie w komunistycznych kazamatach, o których powiedział przed męczeńską śmiercią, że w porównaniu z nimi „Oświęcim to była igraszka”.

 


BYLIŚMY NUMERAMI

Kiedy zbliżała się sowiecka ofensywa, Niemcy podjęli próbę zacierania śladów swojej zbrodni. Burzyli komory gazowe i krematoria, niszczyli dokumentację, zwłaszcza tę prowadzoną przez tzw. doktorów śmierci, czyli utytułowanych lekarzy, prowadzących eksperymenty pseudomedyczne na osadzonych więźniach. Wreszcie w grudniu 1944 r. podjęli decyzję o przemieszczeniu prawie 50 tys. więźniów do obozów usytuowanych w głębi III Rzeszy. W styczniu 1945 r. rozpoczęły się wyczerpujące marsze śmierci. W siarczystą zimę pędzono pieszo kolumny więźniów. Ci, którzy przeżyli, trafiali jeszcze na kilka miesięcy do KL Mauthausen-Gusen.

W samym obozie pozostało ok. 7 tys. niezdolnych do jakiekolwiek wysiłku „cieni ludzkich”. Byli mordowani przez Niemców do końca istnienia obozu. Ostatnie egzekucje odbyły się na kilka godzin przed wejściem na teren KL Auschwitz żołnierzy 60 Armii Pierwszego Frontu Ukraińskiego. – Byliśmy tylko numerami – wspomina Stanisław Zalewski, który jako 18-latek trafił do KL Auschwitz. – W podświadomości słyszę rozdzierające krzyki i jęki, widzę gesty rozpaczy nagich kobiet stojących na placu i tych wiezionych na stracenie. Czuję intensywny dym wydobywający się z komina krematorium.

Kiedy pytałem go, co pozwalało przetrwać, odpowiedział: „Wiara”. Chociaż jednocześnie szczerze dodał, że do dziś ma duży problem z wypowiadaniem słów Modlitwy Pańskiej.

– Zacinam się przy słowach: „jako i my odpuszczamy naszym winowajcom” – wspominał, gdy w 2018 r. staliśmy na uroczystościach na terenie dawnej łaźni obozowej. – Muszę wziąć głębszy oddech i dopiero wtedy modlę się z przekonaniem. Choć często wtedy płaczę, przypominając sobie swą bezsilność w tym niemieckim piekle na ziemi – kończy.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Historyk, doradca prezesa IPN, w latach 2016–2024 był szefem Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych


redakcja@idziemy.com.pl

- Reklama -

NIEDZIELNY NIEZBĘDNIK DUCHOWY - 9 lutego

Niedziela - Piąta Niedziela Zwykła
+ Czytania liturgiczne (rok C, I): Łk 5, 1-11
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego) 
+ Komentarz „Idziemy” - Myśl przewodnia
+ Nowenna do bł. Bartola Longo 1-9 II
+ Nowenna do Matki Bożej z Lourdes 2-10 II
Nowenna do św. Rocha 6-14 II


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter