Powstało już mnóstwo opracowań na temat stosunku naszych filmowców do klasycznej i współczesnej literatury polskiej w okresie powojennym.

Niektóre powieści i nowele przenoszono wówczas na ekran bardzo wiernie. Zdarzały się także przypadki głębokiego ingerowania w ekranizowane dzieła. Można podać mnóstwo na to przykładów. Kolejne pokolenia młodych widzów z nostalgią wspominają ekranizację powieści Jana Brzechwy „Akademia pana Kleksa” (1983) w reżyserii Krzysztofa Gradowskiego, z niezapomnianą kreacją Piotra Fronczewskiego w roli tytułowej. Nowa adaptacja powstała w 2023 r. i nie cieszyła się takim powodzeniem jak pierwsza. Pisałem w „Idziemy” o swoich zastrzeżeniach wobec tego utworu, który nie miał w sobie nic z magii obecnej w dziele Gradowskiego. Tymczasem autorzy filmu z 2023 r. postanowili pójść za ciosem i nakręcili kontynuację. Niestety, jak często bywa, pomysł skończył się niepowodzeniem.
„Kleks i wynalazek Filipa Golarza” to obraz zdecydowanie nieudany pod względem artystycznym. Film Macieja Kawulskiego okazał się niespójny pod względem scenariuszowym i dramaturgicznym. Prowadzone równolegle główne wątki wydają się niezbyt czytelne. Widzowie mogą się pogubić w przebiegu wydarzeń, rozgrywających się na przemian w świecie baśniowej akademii i realu. Co gorsza, znane i nowe postacie, także ludzie-roboty (modny dziś wątek sztucznej inteligencji), są pozbawione wdzięku i charyzmy. Przede wszystkim perypetie pana Kleksa, wędrującego w czasie w poszukiwaniu tajemniczego Filipa Golarza, są kompletnie niezrozumiałe. Poszukiwania prowadzi także równolegle znana z poprzedniego filmu Ada Niezgódka, która postanawia przerobić poznanego niedawno robota Alberta w normalnego chłopca. Trudno się w tym wszystkim połapać. Najważniejszy jest jednak fakt, że pan Kleks został tu ukazany jako nierozgarnięty i łatwy do zmanipulowania pajac. Brakuje mu zupełnie tajemniczości i ekscentryczności, cech znanych z powieści Brzechwy i filmu Gradowskiego. Nie wzbudza sympatii, raczej niechęć i irytację. Podróżuje chaotycznie, wyjeżdża znienacka i równie nagle wraca, a widzowie nie widzą w tym logiki. W tak wielkim nagromadzeniu negatywnych cech filmu trudno analizować zdjęcia i muzykę, a scenografii można zarzucić wtórność wobec poprzedniej części. Dziwne, że profesjonalni artyści zrealizowali tak kiepski film.
„Kleks i wynalazek Filipa Golarza”. Polska, 2024. Reżyseria: Maciej Kawulski. Wykonawcy: Antonina Litwiniak, Konrad Repiński, Tomasz Kot, Janusz Chabior, Piotr Fronczewski, Sebastian Stankiewicz i inni. Dystrybucja: Next Film