26 kwietnia
piątek
Marzeny, Klaudiusza, Marii
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

OSIEROCENI Z POLSKI

Ocena: 5
2030

Teresa, jak zobowiązała się ojcu, chodziła na miejsce pochówku dziadka Stanisława. Nie na grób, bo tego nie było. Skąd o nim widzieli? Na początku lat 60. do Zbigniewa zgłosił się staruszek.

- Wiem, gdzie leży twój ojciec – powiedział.
Zaprowadził go na to miejsce na cmentarzu w Kamieńcu Podolskim, gdzie w 1937 r. w ciągu trzech tygodni co noc wywoził 10-12 ciał. Zasypywał je w tym jednym dole. Tu zrzucał zwłoki Polaków; Rosjanie i Ukraińcy lądowali w innym.

Staruszek był emerytowanym pracownikiem NKWD. Sam odnalazł syna swej ofiary. Od lat męczyły go wyrzuty sumienia, że jego rodzina nie wie, gdzie spoczywa Stanisław. O „tych sprawach” nie wolno było mówić, ale on już stał nad trumną i ważniejszy dla niego był spokój ducha.

Nie są znane personalia blisko 250 Polaków spoczywających w mogile razem ze Stanisławem Zawadzkim. W czasach, gdy Zbigniew się o niej dowiedział, nie było mowy o upamiętnieniu go. Tu leżeli przecież „wrogowie ludu”. Ich bliscy nie znają nawet numeru paragrafu, na podstawie którego Sąd Wojskowy Przykarpackiego Wojskowego Okręgu wydał na nich wyrok śmierci.

Zanim staruszek-enkawudzista zgłosił się do Zbigniewa, Sąd ten zdążył pośmiertnie zrehabilitować Stanisława. Życia mu to nie wróciło, jedyną pociechą dla rodziny było, że teraz mieli gdzie się pomodlić za jego duszę. Dbali po cichu o to miejsce, aż do połowy lat 90., gdy Teresa z bratem Janem mogli tu wreszcie postawić krzyż z tabliczką. Nic więcej zrobić nie mogli. - Do dziś dwa razy do roku przychodzi tu procesja, by wspomnieć wszystkich spoczywających w mogile razem z dziadkiem – mówi Teresa Zawadzka.

Przykładem prześladowań także po śmierci jest żona Stanisława – Anna. Kiedy zmarła w 1970 r., została pochowana na polskim cmentarzu. Zbigniew i Cecylia postawili jej pomnik z napisem po polsku, a nabożeństwo żałobne odprawił zaprzyjaźniony z rodziną ks. Jan Olszański – kolejny kandydat na ołtarze, dla Zawadzkich – już święty.

Kilka lat po pogrzebie „nieznani sprawcy” zniszczyli pomnik. Zbigniew go odnowił, ale chwilę później znów pomnik uległ aktowi wandalizmu. Ukraińskie władze nie biorą odpowiedzialności za polskie mogiły, Zbigniew musiał więc radzić sobie sam – na mogile postawił rozbity krzyż. Ten rozbity już nikogo nie raził.

Im dłużej Teresa myślała o niezłomnych członkach swojej rodziny, tym bardziej czuła, że krzyż z tabliczką na grobie dziadka to za mało. Nie czuła już pustki i zagubienia. Czuła, że jest Polką, że nic tego nie zmieni i że swoim przodkom, którzy w imię tej polskości płacili cenę życia, winna jest upamiętnienie. Najpierw w 2012 r. przekazała katedrze w Kamieńcu Podolskim relikwie św. Fidelisa i św. Benedykta, które w jej rodzinie były od 1907 r. Latami trwały wmurowane w płycie ołtarzyka ich domowej kaplicy. To, że enkawudziści nigdy ich nie znaleźli, to efekt ich ignorancji albo szczególnej opieki ze strony tych świętych. We Mszy św. z uroczystym przekazaniem relikwii uczestniczyły już tylko Teresa i jej matka Cecylia. Nikt więcej z tych, którzy w ich rodzinie z takim poświęceniem kultywowali wiarę i polską tradycję, nie dożył tej chwili.

Biskup diecezji kamieniecko-podolskiej Leon Dubrawski namówił Teresę, by spisała dzieje swej rodziny. Dochód z książeczki przeznaczyła na pomnik upamiętniający dziadka i innych zrzuconych razem z nim do dołu śmierci. Na końcu cmentarza znajduje się analogiczny pomnik upamiętniający Ukraińców, Polacy takiego nie mieli. W czerwcu tego roku postawiła więc kamień z napisem po polsku: „W tym miejscu wyrzucono ciała pomordowanych podczas represji w ramach antypolskiej operacji NKWD w 1937 r. Pomnik został postawiony przez rodzinę Zawadzkich ku pamięci Stanisława Zawadzkiego, nauczyciela polskiej szkoły w Kamieńcu Podolskim, represjonowanego w 1937 r.”.

Teresa podejmuje w swoim domu każdego, kto chce się pomodlić w kaplicy będącym kiedyś jej pokojem, w której spowiadali i odprawiali Msze św. ks. Bukowiński, ks. Jan Olszański czy inni kapłani. Marzy o stworzeniu Polskiego Domu, w którym odbywałyby się spotkania Polaków, w którym można by było poczytać polską literaturę, śpiewać polskie pieśni, kształcić przewodników. Chce, by Domu Polskiego doczekała jeszcze jej mama – by poczuła, że to, co przeżyła jej rodzina, nie poszło na marne. – Moim obowiązkiem jest udowodnić, że ściany mojego domu nie na próżno zostały zbudowane – mówi Teresa.

++++++++++++


Pragnący wesprzeć Teresę Zawadzką w jej dziele
mogą się z nią kontaktować mailowo: tereza.zavadska@gmail.com.
Więcej o rodzinie Zawadzkich i o kaplicy bł. ks. Władysława Bukowińskiego w ich domu
przeczytać będzie można w jednym z najbliższych wydań tygodnika „Idziemy”.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Absolwentka polonistyki i dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim, mężatka, matka dwóch córek. W "Idziemy" opublikowała kilkaset reportaży i wywiadów.

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 26 kwietnia

Piątek, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem drogą i prawdą, i życiem.
Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 14, 1-6
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter