Dobry terapeuta nie będzie bał się konfrontacji z rodzicami, którzy powinni nalegać na wspólną wizytę z dzieckiem. - mówi Agnieszka Marianowicz-Szczygieł, psycholog i prezes Instytutu „Ona i On”, w rozmowie z Moniką Odrobińską
fot. arch. prywatne Agnieszki Marianowicz-SzczygiełPrzybywa dzieci identyfikujących się z płcią przeciwną. Często ani one, ani zajmujący się nimi specjaliści nie chcą, by mama i tata się wtrącali. Jak rodzice mają reagować?
Mają pełne prawo się wtrącać, skoro to ich dzieci. Często po szoku pierwszą reakcją rodziców jest poczucie winy. Szukają w pamięci, jakie ewentualne błędy wychowawcze mogły doprowadzić dziecko do takiej postawy. Ta refleksja jest potrzebna, ale warto skupić się na skutecznym działaniu. Nie zawsze też winne jest wychowanie czy sytuacja domowa. Nierzadko mamy do czynienia z efektem zarażenia rówieśniczego, wpływu mediów społecznościowych oraz kultury
masowej.
Dziś najczęściej spotykamy się z zespołem nagłej dysforii płciowej, w którym mamy do czynienia z nieświadomym zniekształceniem poznawczym dziecka. Aby usprawiedliwić swoją aktualną postawę, wmawia sobie ono, że tak było od zawsze. I to rodzice są tymi, którzy mogą to potwierdzić lub temu zaprzeczyć.
Rodzina jest pierwszą z podstawowych grup znaczących w życiu dziecka, w której modelują się role płciowe i wizja płci. Jeśli nie funkcjonuje prawidłowo, należy podjąć plan naprawczy. A jeśli wszystko jest w porządku, rodzice powinni aktywnie uczestniczyć w diagnozie.
Co mogą rodzice, gdy dziecko jednak mówi: „Będę tym, kim chcę być”?
Źródło problemów z identyfikacją płciową leży zwykle gdzie indziej lub współwystępują one z innymi zaburzeniami. Aby to wysondować, rodzice powinni nastawić się na wysłuchanie dziecka, zadawanie pytań nieobciążonych ocenianiem. Przy tym muszą nieustannie się dokształcać, by nie dać się zagiąć doskonale „wyedukowanym” w tej materii dzieciom.
Podczas takiej rozmowy powinni podziękować dziecku za jego zaufanie i podkreślić, że je kochają i będą mu towarzyszyć niezależnie od różnicy zdań. Dać mu przestrzeń do wyrażania emocji, pracować nad jego poczuciem wartości. Rozmawiać o stereotypach płciowych. W dzisiejszym pokoleniu mało które dziecko nie staje wobec pytania: „A może ja też jestem trans?”. Rodzice powinni tę chwilę uprzedzić wychowywaniem do płci od małego. Ważny jest tu kontakt mamy z córką i ojca z synem.
Zadbajmy także o kontakt dzieci z rówieśnikami; dzieci z problemem identyfikacji płciowej często są wyizolowane społecznie. Nie pozwalajmy im na zbyt długie przebywanie online i orientujmy się, co tam robią. Uświadamiajmy im, że okres zmian w ciele i określonego postrzegania siebie jest przejściowy. Pokażmy mu swoje nastoletnie zdjęcia. Wreszcie poprośmy dziecko o danie sobie czasu, by nie działać pochopnie. On działa też na korzyść procesu stabilizowania osobowości, który trwa do ok. 23.–25. roku życia. Aż 80 proc. dzieci, które przejdą okres dojrzewania, wraca do identyfikacji z płcią biologiczną.
A jeśli dziecko jest już w rękach specjalisty, po czym poznać, czy jest on kompetentny?
Nie bazujmy na dobrych opiniach w internecie i dobrym kontakcie terapeuty z dzieckiem. Pytajmy o standardy, według których diagnozuje. Jeśli to standardy WPATH, Protokół Holenderski, „wytyczne medyczne” z pominięciem psychologicznych; jeśli twierdzi, że tożsamość płciowa czy orientacja seksualna są wrodzone i nie można ich zmienić, nie powierzajmy mu dziecka. Poszukajmy takiego, dla którego geneza tożsamości i orientacji są kwestiami złożonymi i który widzi przestrzeń do zmian na tym polu. Jeśli nie potrafi określić standardów, niech powie, skąd czerpie wiedzę na temat transseksualizmu. Dobry terapeuta nie będzie bał się konfrontacji z rodzicami, którzy powinni nalegać na wspólną wizytę z dzieckiem oraz na indywidualne spotkanie z nim raz na kilka sesji. Pomocne może być zapoznanie się ze „Standardami i wytycznymi Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich w zakresie diagnozy oraz terapii dzieci i młodzieży z problemami identyfikacji płciowej”.
W jaki sposób rodzice mogą zadbać o siebie?
Dobrze, jeśli mają zaufaną osobę, z którą mogą o tym pomówić. Nie do przecenienia są grupy wsparcia. A w razie potrzeby mogą skorzystać z własnej terapii, a nawet farmakoterapii, która pomoże im stanąć na nogi i działać.