A gdyby Bóg był tak blisko nas i naszych spraw, że niemal na wyciągnięcie ręki? A co dopiero, gdyby można było z Nim zwyczajnie pożartować, napić się kawy lub spróbować Jego pysznych wypieków?
Film „Chata” odpowiada na to głębokie pragnienie ludzkiego serca. I robi to znakomicie, tak jak książka Williama Paula Younga, na kartach której pierwszy raz pojawił się Mack. To bohater, w którym rozpozna się wielu z nas. Nosi w sobie wiele bólu i goryczy – to pokłosie dramatycznego dzieciństwa, a także rodzinnej tragedii, za którą się obwinia. Wierzy w Boga – Tatę, jak określa Go żona Macka – ale targają nim wątpliwości: gdzie podziewał się Bóg, gdy cierpiał on, cierpiała jego córeczka? Dlaczego pozwolił na zło? Niespodziewanie Mack otrzymuje list z zaproszeniem do starej chaty, z którą wiążą go najtrudniejsze wspomnienia. Na miejscu, niczym Abraham, spotyka... Trójcę Świętą. Ale nieprzystającą do jego wyobrażeń: Bóg Ojciec przyjmuje postać grubej, pełnej czułości Murzynki, Jezus jest mężczyzną o bliskowschodnich rysach, a Duch Święty – zjawiskową Azjatką. Uzdrawiając serce Macka, Bóg jeszcze wielokrotnie go zaskoczy, podobnie jak i widzów. No i ma poczucie humoru!
Dość swobodna i odważna na pierwszy rzut oka interpretacja dogmatów wiary nie odejmuje wartości tej wymyślonej historii. „Chata” nie jest katechizmem, ale pięknym, plastycznym opowiadaniem o spotkaniu człowieka z kochającym i bliskim Bogiem. Wszakże już Jezus, by przekazać uniwersalne prawdy o królestwie niebieskim, mówił do słuchaczy obrazami. A one są niewątpliwym atutem tej produkcji: wraz z Mackiem odbywamy jego „lekcję latania”, czyli kochania na Boży sposób, poznajemy wartość wolności i przebaczenia. Cóż za przyjemna odmiana na kinowym ekranie, gdzie większość współczesnych bohaterów wymierza sprawiedliwość na własną rękę!
Obraz Boga przedstawiony w „Chacie” wzbudza wielkie zaufanie: to film, który pozostawia niedosyt, bo chciałoby się w owej przytulnej chacie zostać już na zawsze – dodajmy, że przytulnej wyłącznie wtedy, gdy przebywa w niej Bóg. Dlatego po wyjściu z kina warto sięgnąć po Pismo Święte, nauczanie Kościoła czy uklęknąć do modlitwy, by poznawać lepiej Tego, który nas ukochał i stworzył. Bo przecież o spotkanie w tym filmie chodzi.
„Chata” (The Shack), USA, 2017. Reżyseria: Stuart Hazeldine. Występują: Sam Wortinghton, Octavia Spencer, Tim McGraw. 132 min. Dystrybucja: Monolith Films