– Polacy i Meksykanie to narody mające wiele podobieństw – mówi bp Alfons Miranda Guardiola z diecezji Monterrey w Meksyku
Z bp. Alfonsem Mirandą Guardiolą z diecezji Monterrey w Meksyku rozmawia Grzegorz Górny
Ksiądz Biskup jest w Polsce już piąty raz. Skąd wzięło się to zainteresowanie naszym krajem?
Przez osiem i pół roku byłem proboszczem w parafii św. Maksymilana Kolbego w Monterrey. Wtedy zacząłem głębiej poznawać jego postać. Wywarł na mnie wielkie wrażenie. Przytoczę pewną historię, która szczególnie utkwiła mi w pamięci, gdy czytałem jego biografię. Otóż pewnego razu o. Maksymilian przyszedł do gwardiana w Niepokalanowie i powiedział, że chciałby pojechać do Japonii, żeby wydawać tam „Rycerza Niepokalanej”. Gwardian zapytał go, czy ma pieniądze. Kolbe odpowiedział, że nie. Gwardian pytał dalej: „Czy znasz japoński?” Maksymilian znów odpowiedział, że nie. Gwardian drążył dalej: „A czy masz jakichś znajomych w Japonii?” Znów padła odpowiedź, że nie. Wtedy gwardian powiedział: „W takim razie jedź”. Święty Maksymilian Kolbe zawsze mówił: „Niepokalana pomoże”. Miał wielkie marzenie i wierzył, że dzięki Matce Bożej Niepokalanej może je zrealizować. Ufał Jej bezgranicznie.
A czy Ksiądz Biskup miał również wielkie marzenie?
Tak. I było ono związane właśnie z osobą św. Maksymiliana. Otóż postanowiliśmy w naszej parafii wystawić sztukę teatralną na jego temat, a następnie pojechać z tym przedstawieniem do Polski. To nie wszystko. Zdecydowaliśmy, że pokażemy nasz spektakl w języku polskim. Nikt z aktorów nie znał tego języka, więc postanowiliśmy się go nauczyć. Proszę sobie wyobrazić: pięćdziesiąt osób – naszych parafian, starych i młodych, mężczyzn i kobiet – rozpoczęło naukę polskiej mowy. Po roku zaczęliśmy już rozumieć ten język, ale w nim nie rozmawialiśmy. Najważniejsze jednak, że aktorzy mogli swoje kwestie mówić po polsku. To było nasze wielkie marzenie.
I udało się je spełnić?
Tak. Kiedy pierwszy raz przyjechałem do Polski, w marcu 2013 r., spotkałem się w kurii warszawskiej z bp. Tadeuszem Pikusem. Opowiedziałem mu, że planujemy takie przedstawienie. Bardzo mu się spodobał ten projekt. Na koniec naszego spotkania zapytał, w jakim języku będziemy grać. Odpowiedziałem, że po polsku. Zaczął się śmiać. Nie wierzył, że nam się uda. A jednak dwa lata później przylecieliśmy do Polski – sześćdziesiąt trzy osoby – z naszą sztuką „Tylko miłość tworzy”. Mieliśmy cztery przedstawienia: dwie w parafii św. Teresy od Dzieciątka Jezus, jedno w parafii św. Maksymiliana Kolbego w Warszawie i jedno w Niepokalanowie. Na premierze był obecny sekretarz bp. Pikusa. Powiedział, że jestem szalony. To, co zrobiliśmy, było dla niego niewyobrażalne. Mówił, że był jak Tomasz, który nie wierzył, dopóki na własne oczy nie zobaczył. Ale to było nasze wielkie marzenie.
Wiem, że podczas swego pobytu w Polsce był Ksiądz Biskup w bunkrze głodowym w Auschwitz, gdzie św. Maksymilian oddał życie...
Często o tym rozmyślam. On przez dziewięć dni był w tym bunkrze z dziewięcioma więźniami skazanymi na śmierć. Można powiedzieć, że całe jego życie – czterdzieści jeden lat – przygotowywało go do tego doświadczenia, by mógł przygotować tych dziewięć osób do przejścia do Nieba. Myślę wtedy o swoim życiu kapłańskim.