Pomimo kurczenia się kręgu osób znających i posługujących się językiem łacińskim ma on nadal wielkie znaczenie dla Kościoła powszechnego, a także kultury – mówi w wywiadzie udzielonym Katolickiej Agencji Informacyjnej kierownik sekcji łacińskiej Sekretariatu Stanu Stolicy Apostolskiej, ks. dr hab. Waldemar Turek.
KAI: Księże Prałacie, na czym polegają zadania Księdza i zespołu, którym Ksiądz kieruje?
Ks. prał. Waldemar Turek: Zasadniczo zajmujemy się tak zwaną łaciną kurialną, której początków należy szukać w IV wieku. Kościół na mocy Edyktu mediolańskiego uzyskał wtedy wolność i można było sobie pozwolić na pierwszy, nazwijmy to niezbyt precyzyjnie, „sekretariat”. Przypomnijmy, że chrześcijanie zamieszkujący Rzym do końca II wieku posługiwali się językiem greckim, bo łacina kościelna wtedy nie istniała. Trzeba było dopiero takich autorów, jak Tertulian czy św. Cyprian, którzy działali w III wieku, zresztą na północy Afryki, a nie w Rzymie, żeby wypracować odpowiednią terminologię łacińską. Dzięki tym i innym autorom zaczęła powstawać łacina, którą nazywamy ogólnie łaciną chrześcijańską, a która później, od IV wieku, kiedy Kościół uzyskał wolność, mogła się bujnie rozwijać. Wtedy powstał zalążek tego, co dzisiaj nazwalibyśmy sekretariatem papieża. Jednym z najwybitniejszych papieskich sekretarzy był święty Hieronim, który przeszedł do historii jako tłumacz Pisma Świętego na język łaciński. Wspierał papieża Damazego, skądinąd wybitnego łacinnika, autora wielu epigramów, czyli wierszowanych tekstów na cześć męczenników. To były początki tego co nazywamy łaciną kurialną, czyli łaciną, która jest tworzona w środowisku Kurii Rzymskiej i pojmowana jako pewna specjalizacja w ramach szeroko rozumianej łaciny chrześcijańskiej.
KAI: Pierwsze tysiąclecie to dość odległe czasy. Dlaczego jednak łacina, język martwy, którym nie posługuje się dzisiaj żaden naród czy państwo, jest nadal językiem oficjalnym Kościoła?
Różnie można interpretować stwierdzenie, wedle którego łacina jest oficjalnym językiem Kościoła. Może powiem ogólnie, czym się zajmujemy, żeby zarysować pewien kontekst naszej pracy. W wielu dykasteriach Kurii Rzymskiej łacina jest nadal dosyć często używana, zwłaszcza w dokumentach, które są później publikowane w Acta Apostolicae Sedis, czyli w oficjalnym organie Stolicy Apostolskiej. W Sekretariacie Stanu niemal codziennie piszemy bezpośrednio po łacinie nominacje dla wszystkich biskupów świata. Każdy biskup otrzymuje dokument sporządzony w języku łacińskim, który jest w tym przypadku językiem oryginału. Jest on następnie przepisywany na skórze owczej i podpisywany osobiście przez papieża. Piszemy też po łacinie różnego rodzaju przesłania do poszczególnych biskupów, dokumenty dotyczące nowych błogosławionych czy nowych świętych, czyli tak zwane breve apostolskie albo list dekretalny, a także listy uwierzytelniające dla nowych nuncjuszy apostolskich. Są to dokumenty, w których pewne części są standardowe, a w pozostałych staramy się wziąć pod uwagę szeroko rozumiany kontekst związany z nowym biskupem, diecezją czy z nowo ogłoszonym błogosławionym albo świętym.
Zajmujemy się także tłumaczeniami dokumentów takich, jak encykliki, listy apostolskie czy papieskie adhortacje. Większość z nich jest tłumaczona na łacinę, bo tekst oryginalny tych dokumentów powstaje w jednym z języków współczesnych, w odróżnieniu od dokumentów, o których mówiłem wcześniej, tworzonych po łacinie. Tłumaczymy jedynie te dokumenty, które mają oddziaływanie na cały Kościół, np. encykliki. Gdy chodzi o adhortacje apostolskie, wersja łacińska powstaje, gdy dotyczą one zagadnień odnoszących się do wszystkich wiernych. Ileś lat temu powstała adhortacja apostolska o Kościele w Libanie, której, o ile dobrze pamiętam, nie tłumaczyliśmy na łacinę, bo dotyczyła tego konkretnego kraju i regionu; dokument powstał w języku francuskim, który w tym przypadku jest jego językiem oryginalnym. Trudno mi jest powiedzieć, jaka jest recepcja wersji łacińskiej wspomnianych i innych dokumentów w skali całego Kościoła; odnoszę wrażenie, że ogólnie znajomość i użycie łaciny jednak systematycznie maleje.
Jest też pewna część naszej działalności, która właściwie zaczęła się w czasach pontyfikatu Ojca Świętego Franciszka, a polega na popularyzacji łaciny w skali całego Kościoła, z wykorzystaniem współczesnych środków przekazu. Mam tutaj najpierw na myśli tłumaczenie papieskich tweetów na łacinę. Pewnie wiele osób z zaskoczeniem przyjmie informację, że wśród 9 języków, w których się ukazują, wersja łacińska nie jest na ostatnim miejscu. Śledzi ją więcej osób niż wersję niemiecką czy arabską, a nieco mniej niż polską czy francuską, a przewaga tych ostatnich systematycznie się zmniejsza. Kilka dni temu wersja łacińska przekroczyła milion śledzących. Mamy nadzieję, że w przyszłości może być jeszcze lepiej. Jest to spory sukces i duże zaskoczenie. Kiedyś miałem okazję o tym powiedzieć Ojcu Świętemu Franciszkowi; także dla niego to było spore zaskoczenie. Tłumaczenie krótkich tekstów stanowi dla nas duże wyzwanie dlatego, że treść tweetów dotyczy wielu dziedzin, nie tylko kwestii ściśle kościelnych, ale i spraw społecznych, informatyki, obrony życia, ekologii czy spraw ekonomicznych. Musimy te wyrażenia czy zwroty tłumaczyć, co stanowi także pewien bodziec do uwspółcześniania łaciny.
Jak wiemy, rozwój cywilizacyjny i kulturowy sprawia, że w językach nowożytnych powstają nowe słowa. Jak tworzy się takie nowe pojęcia w języku łacińskim, który jak zaznaczyliśmy jest językiem martwym?
Nie do końca, bo np. w naszym biurze jesteśmy w stanie porozumieć się w tym języku bez większych trudności. A tworzenie nowych słów nie jest dla nas nowością, bo nasze biuro zmaga się z tym od wielu lat, właściwie od pierwszych encyklik społecznych; musielibyśmy tutaj nawiązać aż do Leona XIII i jego encykliki „Rerum novarum”. Natomiast około 30 lat temu w związku z niektórymi dokumentami Ojca Świętego Jana Pawła II, dotyczącymi na przykład obrony życia, praw człowieka czy też mass mediów, został przygotowany przez naszych poprzedników i starszych kolegów (osobiście też miałem zaszczyt i przyjemność współpracować przy powstaniu tego dzieła) „Lexicon recentis latinitatis”, czyli mówiąc po polsku: „Słownik współczesnej łaciny”. Umieszczono tam wiele terminów charakterystycznych dla naszej mentalności, dla tych dziedzin, które nie istniały w czasach starożytnych, ani też w okresie średniowiecza. Autorzy próbowali pomóc wszystkim, aby te treści, które nie były podejmowane w czasach starożytnych, były dzisiaj wyrażone przy użyciu nowych terminów.
Musimy sobie zdawać sprawę z tego, że wiele używanych dziś słów, choćby w informatyce, ma pochodzenie greckie lub łacińskie. Na przykład słowo „komputer” pochodzi od łacińskiego „computo, computare” – dosłownie: „liczyć”. Francuzi nie mówią komputer, lecz „ordinateur”, a to z kolei pochodzi od słowa „ordino, ordinare” czyli „porządkować”. Mamy szereg innych terminów, które właściwie są zakorzenione w języku łacińskim czy greckim. Natomiast powstają dzisiaj inne słowa, których rdzenia nie znajdziemy ani w jednym, ani w drugim z tych języków. W związku z tym ileś lat temu, jeszcze przed przygotowaniem wspomnianego słownika, były ustalone przez grupę specjalistów pewne reguły, które należy w takim wypadku respektować. Mając na przykład do czynienia z nowym terminem, możemy go wyrazić w języku łacińskim w sposób opisowy. Ma to jednak swoje plusy i minusy, a także ograniczenia i niekiedy trzeba jednak tworzyć nowe słowa. Wówczas musimy przede wszystkim wiedzieć, co oznacza dany termin w języku oryginalnym, bo dzisiaj często, zwłaszcza w dziedzinie informatyki, używamy terminów angielskich. Kiedyś zadzwonił do mnie dziennikarz pytając, jak powiedzieć po łacinie „GPS”. Zapewniłem, że odpowiem, po chwili zastanowienia. Pomyślałem przede wszystkim, że skrót „GPS” jest używany niemal we wszystkich językach i trzeba postawić sobie pytanie, czy jest sens jego tłumaczenia. Ale załóżmy, że chcemy to jednak zrobić. Sprawdziliśmy więc, co ten skrót oznacza po angielsku – a jest to Global Positioning System (czyli globalny system pozycjonowania), a zatem zaproponowaliśmy po łacinie: „Generalis Positionis Significatio” (GPS), albo „Generalis Positionis Indicator ”; w pierwszym przypadku nawet udało się nam zachować ten sam skrót. (...) Tworzenie nowych słów daje nam sporo satysfakcji i wiąże się z licznymi trudnościami, ale dzięki temu możemy próbować opisać zjawiska i wynalazki naszego czasu, na ile jest to możliwe i potrzebne w naszej dziedzinie. Naszą ambicją nie jest opisywanie całej współczesnej rzeczywistości po łacinie, ale jedynie tego, co jest użyteczne czy wręcz konieczne, gdy chodzi o nauczanie Kościoła: żeby przekazać to w języku, który ma swoją tradycję i bez którego trudno sobie wyobrazić naszą historię, nie mówiąc już o nauczaniu filozofii czy teologii.
KAI: Na ile wasza praca w tej dziedzinie ma oddźwięk w świecie w różnych środowiskach?
Trudno jest mi na to pytanie odpowiedzieć, ale reakcja na wspomniane tweety łacińskie jest dla nas dużym zaskoczeniem. Kiedyś miałem okazję posłuchać referatu na ten temat przygotowanego przez pracowniczkę Dykasterii do spraw Komunikacji, która analizowała, w jakich krajach ludzie są nimi najbardziej zainteresowani. Okazuje się, że są to te kraje, gdzie jest dosyć silna tradycja kultury antycznej, czyli kraje Europy Zachodniej, Stany Zjednoczone, gdzie są szkoły czy uniwersytety, które stale propagują edukację opartą, w jakimś stopniu, na starożytnych tekstach łacińskich czy greckich. Ale jest też spore zainteresowanie na przykład w Ameryce Południowej. Często dotyczy ono bardziej środowisk osób świeckich niż duchownych.
KAI: Czy Stolica Apostolska propaguje także łacinę mówioną?
Od kilku lat mamy raz na tydzień wiadomości w Radiu Watykańskim po łacinie. Może pewną ciekawostką jest fakt, że przez wiele lat jedyną rozgłośnią narodową w Europie nadającą codziennie dziennik po łacinie było Radio Fińskie. Niestety około trzech lat temu także Finowie musieli z tego zrezygnować, bo zabrakło profesorów, którzy byliby w stanie przygotowywać na bieżąco serwis informacyjny. Kiedy tak się stało, rozpoczęło swoje programy łacińskie Radio Watykańskie. My jednak nadajemy wiadomości raz na tydzień, ograniczając się zasadniczo do działalności papieża. Robimy to we współpracy z Dykasterią ds. Komunikacji, która przesyła nam tekst po włosku, my go tłumaczymy na łacinę i następnego dnia wysyłamy wspomnianej Dykasterii w podwójnej postaci: drukowanej i głosowej. Dziennik jest następnie nagrywany przez pracowników tej dykasterii, którzy czytają fachowo jego tekst, a sama emisja ma miejsce dwukrotnie, w sobotę po południu i w niedzielę rano.
Po tych wiadomościach nadawany jest w Radio Watykańskim program zatytułowany „Anima Latina”, czyli łacińska dusza. Są to rozmowy przeprowadzane przez dziennikarzy Radia Watykańskiego z poszczególnymi pracownikami naszego biura. Chodzimy do Radia Watykańskiego raz na miesiąc i rozmawiamy z dziennikarzem w języku włoskim na tematy dotyczące języka łacińskiego, zarówno starożytnego, jak i współczesnego. Tłumaczymy na przykład, co znaczy „Sursum corda”. Wiadomo, że termin ten odnosi się do liturgii – gdy przed prefacją mówimy „W górę serca”, ale używamy go także wówczas, gdy chcemy komuś, kto przeżywa trudne chwile, dodać otuchy. Tłumaczymy też terminy, które w różnych dokumentach kościelnych zostały użyte po raz pierwszy albo dotyczą jakiejś rzeczywistości typowej dla naszych czasów. Są to programy, które, przynajmniej w Rzymie, cieszą się pewną popularnością. W najbliższych dniach planowane jest spotkanie w Radio Watykańskim, z racji na setną audycję „Anima Latina”. Będzie to okazja do pewnego podsumowania i planów na przyszłość.
KAI: Czy Radio Watykańskie nadal transmituje Mszę św. w języku łacińskim?
Od wielu lat rozgłośnia papieska codziennie nadaje Mszę św. sprawowaną w języku łacińskim o godz. 7.19. Jest to Eucharystia według Mszału Pawła VI – czyli „tzw. posoborowa”, ale czytania są bodaj w językach współczesnych. Ponadto Ojciec Święty często, gdy przemawia za tym ogólnoświatowy charakter uroczystości, przewodniczy Mszy św. języku łacińskim – na przykład podczas kanonizacji, na Boże Narodzenie czy Wielkanoc.
KAI: Od ponad 30 lat pracuje Ksiądz Prałat właśnie w sekcji Łacińskiej Sekretariatu Stanu. Czy poszczególni papieże wyrażali zainteresowanie tą pracą?
Przyznam się, że nie widzę wielkich różnic, gdy chodzi o podejście papieży ostatnich czasów do języka łacińskiego. Mam tutaj na uwadze Ojca Świętego Jana Pawła II, Benedykta XVI i Franciszka. Wbrew niektórym opiniom mogę stwierdzić, że ciągle przybywa nam dokumentów do pisania czy tłumaczenia w języku łacińskim. (...) Odnoszę wrażenie, że trzej wspomniani papieże bardzo doceniali i doceniają język łaciński i całe bogactwo z nim związane. Chciałbym też dodać, że przeprowadzana aktualnie reforma Kurii Rzymskiej w małym tylko stopniu dotyczy naszego biura, umiejscowionego w sekcji ds. ogólnych Sekretariatu Stanu, podobnie jak inne sekcje językowe.
Papieże naszych czasów wydawali dokumenty w związku z rocznicami ważnymi dla języka łacińskiego. Warto w tym miejscu wspomnieć konstytucję apostolską „Veterum sapientia” św. Jana XXIII czy też dokument, mocą którego św. Paweł VI ustanawiał fakultet pism klasycznych i chrześcijańskich na Uniwersytecie Salezjańskim. Ojciec św. Franciszek przed dwoma laty opublikował List apostolski w XVI stulecie śmierci wspomnianego świętego Hieronima, podkreślając rolę języka łacińskiego także dla naszych czasów.
KAI: Jak wiele osób pracuje w Sekcji łacińskiej?
W tej chwili sekcja liczy sześciu stałych pracowników, a złączona z nami sekcja kaligraficzna cztery osoby – czyli w sumie mamy 10 osób. Kaligrafowie to osoby świeckie, przepisujące niektóre ze wspomnianych dokumentów na skórze. (...)
Chciałbym też dodać, że gdy chodzi o dokumenty szczególnej rangi, tłumaczymy je na język łaciński z lekkim opóźnieniem, głównie z dwóch powodów. Po pierwsze jest nas niewielu i nie jesteśmy w stanie przetłumaczyć obszernych dokumentów w ciągu tygodnia czy dwóch. Tłumaczymy je nieco później także dlatego, że w dokumentach już przetłumaczonych na języki nowożytne dokonywane są niekiedy pewne techniczne poprawki czy zmiany. Wówczas, upoważnieni przez przełożonych, mamy uwzględniać te niuanse, żeby wersja łacińska stała się rzeczywiście w pewnej chwili wersją oficjalną i punktem odniesienia, zwłaszcza gdy już zostaje wydrukowana w „Acta Apostolicae Sedis”.
KAI: Czy język łaciński używany jest także do porozumiewania się podczas takich na przykład zgromadzeń Kościoła powszechnego, jak synod biskupów? Czy innych – jako język mówiony?
W 2005 r. jako ekspert ds. języka łacińskiego brałem udział we wszystkich spotkaniach Synodu Biskupów o Eucharystii. Kilku hierarchów wypowiadało się wówczas po łacinie, w tym kardynał J?nis Pujats z Rygi, ale miałem wrażenie, że są to wyjątki, które przechodzą do historii. Czasami ktoś mnie dzisiaj pyta: „Piszecie na przykład bullę nominacyjną do biskupa w Afryce i jesteśmy przekonani, że on nie rozumie tego tekstu”. Trzeba tutaj zaznaczyć, że tłumaczenie na języki nowożytne naszych dokumentów pisanych po łacinie nie należy do naszych kompetencji; poza doprawdy nielicznymi wyjątkami. W większości diecezji, zwłaszcza w Europie, czy w Ameryce są jeszcze księża, którzy znają dobrze łacinę. Czasami to są świeccy, którzy są odpowiednio do tego przygotowani. Ale chciałbym zwrócić uwagę, wyrażając oczywiście szacunek dla osób świeckich, które studiowały język łaciński, że ważne jest też przygotowanie teologiczne i kanoniczne, ponieważ łacina kurialna używa terminologii bardzo specjalistycznej. (...)
---------------------
Ks. prał. dr hab. Waldemar Jan Turek, ur. 1962 r. – kapłan Diecezji Płockiej, dr hab. nauk teologicznych, dr nauk humanistycznych, pracownik Sekretariatu Stanu Stolicy Apostolskiej i wykładowca na Papieskim Uniwersytecie Urbaniana w Rzymie. Autor licznych publikacji z dziedziny filologii klasycznej, patrologii i teologii duchowości.