Napaść Rosji na Ukrainę niesie z sobą ogromne koszty, przede wszystkim dla ofiary, ale także dla całego świata. Bank Światowy właśnie obwieścił, że ten konflikt spowoduje największy od pół wieku wstrząs cenowy.

Jest to ocena w pełni słuszna, jedyną niewiadomą jest, jak ciężki będzie ten szok. Niestety, Polska należy do krajów, dla których będzie to niemały kłopot.
Fakt ten wynika z poziomu dochodów ludności i struktury naszej gospodarki. Z jednej strony jesteśmy krajem na średnim poziomie rozwoju, a z drugiej stosunkowo duża część naszego PKB jest wytwarzana przez przemysł, co oznacza, że polska gospodarka wymaga stosunkowo dużej ilości energii. Gospodarcze skutki wojny w pierwszym rzędzie dotykają rolnictwo i windują ceny nośników energii, dlatego nasze spożycie i wytwórstwo są szczególnie narażone. Na te ujemne czynniki nakłada się także członkostwo w UE i unijna polityka klimatyczna.
ENERGIA I ZBOŻE
Rosja i Ukraina są wielkimi eksporterami zbóż, szczególnie podstawowej dla polskiego konsumenta pszenicy. Te dwa kraje dostarczają niemal 30 proc. pszenicy na światowe rynki. O ile eksport rosyjski się nie zmniejszył, o tyle ukraiński tak, zatem podaż pszenicy na rynkach światowych spada, a to w przypadku towaru pierwszej potrzeby oznacza poważny wzrost jego ceny. Na skutek wojny na giełdzie towarowej w Chicago cena pszenicy podskoczyła z około 8 USD za buszel (ponad 35 l) do około 10,5 USD, czyli o ponad 30 proc. Ukraina wytwarza też wiele innych produktów rolniczych o mniejszym znaczeniu, ale to nie oznacza, że łatwych do zastąpienia. Na przykład eksport oleju słonecznikowego z Ukrainy stanowi 80 proc. światowego obrotu tym surowcem.
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu drukowanym
Idziemy nr 20 (863), 15 maja 2022 r.
całość artykułu zostanie opublikowana na stronie po 18 maja 2022