Mimo ekstremalnych warunków i zakazu praktyk religijnych więźniowie niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau ryzykowali życie, by modlić się.
Fot. episkopat.plW obozie więźniowie modlili się zarówno indywidualnie, jak i w grupach, często w tajemnicy. Różnorodność religijna osadzonych, w tym katolików, żydów, prawosławnych i innych, sprawiała, że modlitwy i obrzędy różniły się w formie. Teresa Wontor-Cichy, pracownik Centrum Badań Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu, zwraca uwagę, że nawet w skrajnych warunkach religia stanowiła formę duchowego wsparcia, jednocząc ludzi w obliczu śmierci i cierpienia.
Rzeczywistość obozowa powodowała u wierzących okresowe i trwałe załamania
– podkreśla absolwentka KUL i zaznacza, że o sens wiary pytali zarówno wyznawcy judaizmu, jak i więźniowie chrześcijańscy. Często kończyło się to zwątpieniem w opatrzność Boską.
Niektórzy jednak więźniowie dopiero w obozie zwracali się ku Bogu
– podkreśla.
W 14. numerze „Głosów Pamięci”, wydawanym nakładem muzealnego wydawnictwa, Wontor-Cichy opublikowała artykuł, w którym przyznaje, że przedstawienie praktyk religijnych w odniesieniu do więźniów niemieckiego KL Auschwitz nie jest łatwe, gdy takie zachowania jak modlitwa, udział w Mszy, czytanie Biblii lub praktyki pokutne były w obozie zakazane.
Autorka wskazuje, że nieocenionym źródłem wiedzy na ten temat są ankiety nt. życia religijnego w obozie, które w 1974 roku rozesłali do losowo wybranych byłych więźniów redaktorzy „Przeglądu Lekarskiego” Stanisław Kłodziński i Jan Masłowski.
Historyk zwraca uwagę, że choć więźniom nie wolno było mieć żadnych rzeczy osobistych, niektórzy z nich postanowili zatrzymać przy sobie przedmioty kultu religijnego, bez względu na surową karę, jaka ich za to mogła spotkać. Różańce, medaliki czy modlitewniki były niekiedy nielegalnie dostarczane do obozu przez zatrudnionych tam pracowników lub działaczy ruchu oporu.
O tym, jaką podporą duchową był modlitewnik, opowiedziała Zofia Pohorecka – od maja 1943 roku do stycznia 1945 roku więźniarka obozu kobiecego, zmarła w 2005 roku. Nie pamiętała jednocześnie, w jaki sposób książeczka trafiła do niej. Niektórzy z osadzonych sami wykonywali różańce z chleba obozowego lub sznurka.
Więzieni w obozie kapłani odprawiali Msze św. w ukryciu, np. na strychach lub w piwnicach. Ks. Władysław Puczka wspominał, że w Boże Narodzenie 1941 roku odprawił Eucharystię na strychu jednego z bloków, używając szklanki jako kielicha. Eucharystia była symbolem nadziei i wiary, a wielu więźniów uczestniczyło w tych obrzędach, mimo świadomości grożących konsekwencji.
Mszę odprawiałem w pasiaku na strychu bloku nr 3 w obecności kilkunastu znanych i zaufanych współkolegów. Miałem hostie i wino, a zamiast kielicha musiała wystarczyć zwykła szklanka. Obecni przy Mszy przystąpili do komunii świętej
– wspominał kapłan z Bestwiny, który do KL Auschwitz przybył 5 czerwca 1941. W 1942 roku został przeniesiony do KL Dachau, gdzie doczekał wyzwolenia. Zmarł w 1984 roku.
Relacje byłych więźniów pokazują, że modlitwa była kluczowym elementem przetrwania.
Były więzień KL Auschwitz Kazimierz Czarnecki z Olkusza, zmarły w 2017 roku, przyznał w rozmowie z KAI, że gdy widział, jakich zbrodni dokonują na ludziach Niemcy, nawiedzały go wątpliwości co do istnienia Boga i życia po śmierci.
Ale niemal wszyscy się modlili. Człowiek stawał gdzieś w kącie i zawsze jakieś westchnienie do Boga się w nim odzywało
– wspominał.
Z relacji wynika również, że wielu Żydów modliło się potajemnie, narażając się na brutalne kary. Jednocześnie zdarzały się sytuacje, w których chrześcijanie i Żydzi wspierali się wzajemnie w praktykach religijnych, co świadczy o sile wspólnoty i wzajemnym szacunku.
Zmarły w 2011 roku Jerzy Bielecki – „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata” – opowiadał dziennikarzowi KAI, że w obozie jego wiara w Boga mocno się zachwiała.
Można było zwątpić w istnienie Kogoś, kto powinien się tymi mordowanymi codziennie biedakami zaopiekować. Ja miałem duży szacunek, specyficzne uczucie do Matki Bożej. Modliłem się zawsze do niej
– zaznaczył. Przyznał, że gdyby nie opieka Boża nie udałoby mu się uciec z obozu.
Wontor-Cichy zwraca uwagę na „niebywałą mozaikę wyznaniową osadzonych w Auschwitz”. Potwierdzają to akty zgonu z dokumentacji obozowej. Wśród ofiar zarejestrowano m.in. wyznawców: judaizmu, katolików, grekokatolików, ewangelików, prawosławnych, świadków Jehowy, husytów, buddystów, muzułmanów.
Zetknięcie się z sytuacją ekstremalną, nazywaną także graniczną, jaką było ciągłe obcowanie ze śmiercią, skłaniało do szukania zrozumienia w sferze duchowej, która wyrażała się w podtrzymywaniu życia religijnego. Z praktyk religijnych czerpano siłę i otuchę, choć na moment można było zapomnieć o uwięzieniu, o cierpieniu, a przez to łatwiej przychodziło znoszenie obozowej codzienności
– podkreśla Wontor-Cichy.
Autorka przywołuje relację więźnia obozów koncentracyjnych Auschwitz i Dachau ks. Adama Zięby, który wraz z innym więźniem modlił się modlitwą różańcową podczas przenoszenia cegieł.
Nie chodzi tu o jakąś cudowność, ale samo przestawienie naszej psychiki na inny tor, zajęcie się jeszcze czymś innym, modlitwą, dawało pewnego rodzaju odprężenie i to nas utrzymywało w formie
– przyznał kapłan.