W Wielkanoc czytamy fragment Ewangelii według św. Łukasza opisujący spotkanie z Chrystusem dwóch uczniów zdążających do Emaus. Jak prawda o Chrystusie przedzierała się do umysłów i serc wędrowców?
Uczniowie szli do Emaus pełni zwątpienia (por. Łk 24,13-35). Ogarniał ich smutek, rozczarowanie i poczucie przegranego życia, wyrażające się w stwierdzeniu: „A myśmy się spodziewali”. Słyszeli wprawdzie, że Chrystus zmartwychwstał, ale była to wieść, która ich przeraziła. Przykre emocje były tak silne, że nie potrafiły ich przezwyciężyć nawet fakty: relacje kobiet o spotkaniu z aniołami, grób, w którym nie było już ciała Chrystusa, potwierdzenie przez Piotra i niektórych uczniów relacji kobiet o pustym grobie Pańskim.
W jakiejś mierze można by jeszcze zrozumieć sceptycyzm uczniów, którzy uznali słowa kobiet za „czczą gadaninę”, której w imię rozsądku nie można było dać wiary. Ale przecież Piotr i niektórzy z uczniów – a więc mężczyźni! – widzieli pusty grób Chrystusa! Jednakże Piotr poprzestał na zdziwieniu wobec tego, „co się stało”, a dwaj uczniowie zdążający do Emaus dali się pokonać przez smutek i poczucie przegranego życia.
Oczy na uwięzi
Dlaczego tak właśnie się stało? Wydaje się, że kluczowym dla zrozumienia tej sytuacji jest stwierdzenie, że Piotr i inni uczniowie, którzy przybyli do grobu Chrystusa, „Jego nie widzieli”. Wynika z tego, że dla uczniów, o których opowiada św. Łukasz, najważniejszym kryterium uznania prawdziwości jakiegoś faktu było samo zmysłowe widzenie. Ponieważ uczniowie nie zobaczyli Chrystusa, nie przyjęli za prawdę wieści o Jego zmartwychwstaniu. Z punktu widzenia filozoficznej teorii poznania, postawę uczniów można by uznać za przejaw kolejnej wersji tzw. nieklasycznej definicji prawdy, która przyjęłaby postać następującego stwierdzenia: „Coś jest prawdziwe, jeśli jest osobiście zmysłowo widziane”.
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu papierowym
Idziemy nr 16 (602), 16 kwietnia 2017 r.
Artykuł w całości ukaże się na stronie po 26 kwietnia 2017 r.