19 marca
wtorek
Józefa, Bogdana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Zdajemy egzamin

Ocena: 5
844

Przybywają z całym dorobkiem w torbie. Nasz kraj stał się dla nich wyspą ocalenia. Polacy otwierają serca i domy dla uchodźców z Ukrainy.

fot. Irena Świerdzewska

Swietłana z dziećmi, Sofią i Nastią, oraz babcią Jefrosienią przyjechały z obrzeży Kijowa

Warszawski Dworzec Wschodni jest jednym z miejsc, gdzie docierają pociągi z uchodźcami z Ukrainy, wprost z terenów objętych wojną. W hali dworca mieści się punkt obsługiwany przez wolontariuszy ubranych w odblaskowe kamizelki. Niektórzy noszą napis: „Tłumacz języka ukraińskiego”. Przychodzą po pracy, żeby pomagać. Punkt wolontaryjny uruchomiły władze stolicy. Stąd osoby z Ukrainy rozwożone są do ośrodków w Warszawie i okolicy, gdzie otrzymują potrzebną pomoc finansowaną przez urząd wojewody mazowieckiego.

 


POCIĄG OCALENIA

Dorota Kozarzewska jest jedną z pięciu tysięcy warszawskich wolontariuszy, dziś liderką popołudniowej zmiany. – Witamy przyjeżdżających, częstujemy kawą, herbatą, a dzieci słodyczami. Są w różnym stanie, zmęczeni, zdenerwowani. Nie mamy czasu zadawać im pytań, musimy mieć czas, żeby ich przytulić. Zabezpieczamy potem transport i zakwaterowanie – mówi wolontariuszka. Na dzisiejszej popołudniowej zmianie na dworcu pracowało około 25-30 wolontariuszy. – Przyjęliśmy w tym czasie dwa pociągi, które przyjechały z dwudziestogodzinnym opóźnieniem. Ostatni, który wyjechał z Kijowa, przywiózł 400 osób – mówi pani Dorota. Pracują całą dobę, bo nie wiadomo, o jakiej porze dotrze kolejny pociąg. – To, co mamy za sobą, to był sprint, a teraz nastawiamy się na maraton, pracę długofalową przez wiele tygodni – ocenia.

Nie skarżą się na zmęczenie, mówią raczej o ludzkim cierpieniu, które widzą codziennie. – Zostawiłem swoje obowiązki, jestem dziś od godziny 13.00, będę do 24.00. Przychodzę, kiedy tylko mogę. Wczoraj przyjechała 86-letnia kobieta z raną postrzałową nogi. To są ludzkie dramaty – nie kryje łez Piotr, wolontariusz.

– Kiedy patrzysz na panią, która ma ponad siedemdziesiąt lat i w torbie cały dorobek swojego życia, to serce pęka na kawałeczki – dodaje wolontariuszka Marta Dybińska, która przychodzi tu codziennie. – Transportem z Ukrainy przyjechał chłopak, który potrzebował pomocy lekarza, był w butach tak zniszczonych, że nie trzymały się na stopach. Nie mieliśmy żadnej pary w magazynie. Naszej rozmowie przysłuchiwała się dziewczyna, a po chwili przyniosła kupione w pobliskiej galerii nowe obuwie – mówi.

Wolontariusze chwalą dobrą współpracę z PKP. – Pół godziny wcześniej informują nas, na który peron wjedzie pociąg i ile przybędzie osób – mówi Dorota Kozarzewska.

Zbliża się godz. 19.00, na peron wjeżdża kolejny pociąg, wprost z Kijowa, z dziewięciogodzinnym opóźnieniem. Wychodzą głównie kobiety z dziećmi, z niewielkim bagażem, takim, jaki zmieści mała walizka. Komuś udało się zabrać wózek, inne kobiety niosą małe dzieci na rękach.

Łzy mieszają się z uśmiechem. Wszyscy przeżywają wewnętrzne rozdarcie. Walentyna przyjechała z trzyletnim synem, Markiem. Jej mąż został, walczy teraz w obronie Kijowa. – Nikt z własnej woli nie chce opuszczać Ukrainy, wszyscy płaczą – opowiada. – Bardzo trudno było dostać się do pociągu. Na dworcu kolejowym w Kijowie jest bardzo dużo ludzi. Niektóre pociągi są skasowane, rozkład się zmienia i nie wiadomo, kiedy będzie następny pociąg. My czekaliśmy jeden dzień, a inni po 2-3 dni. Siedzieliśmy w nieoświetlonym dworcu kolejowym, żeby nie namierzono nas z satelity i nie zbombardowano. Pociąg ruszył o ósmej wieczorem, z wygaszonymi światłami wewnątrz. Kierunek jazdy ciągle się zmieniał. Jechaliśmy całą dobę – opowiada.

Swietłana z dziećmi, Sofią i Nastią, oraz z babcią Jefrosienią od kilku dni szykowała się do wyjazdu, ale kursy pociągów wciąż były wstrzymane. Opowiada o ostatnich dniach pełnych lęku. – Mieszkamy na obrzeżu Kijowa. Praktycznie nie wychodziliśmy ze schronu. Kiedy jechaliśmy pociągiem, przelatywał nad nami samolot, baliśmy się bardzo. To było straszne. Teraz czujemy się już lepiej, spokojniej. Jesteśmy szczęśliwi, że udało się wyjechać. Dzięki Bogu! – dodaje.

Przyjeżdżający po wyjściu z pociągu dość sprawnie kierowani są przez wolontariuszy do autobusów, które dowiozą ich na noclegi. Na wiele osób czekają rodziny, które zabierają je do swoich domów. Na dworcu zostają tylko ci, którzy będą kontynuować podróż pociągiem do innych miast, gdzie mają umówione lokum.

 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Dziennikarka, absolwentka SGGW i UW. Współpracowała z "Tygodnikiem Solidarność". W redakcji "Idziemy" od początku, czyli od 2005 r. Wyróżniona przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich w 2013 i 2014 r.

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 19 marca

Wtorek - V Tydzień Wielkiego Postu
Szczęśliwi, którzy mieszkają w domu Twoim, Panie,
nieustannie wielbiąc Ciebie.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): Mt 1, 16. 18-21. 24a
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

Nowenna do św. Rafki

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter