Nie chcemy mieć nowych pokoleń? Rozumie to samotny mężczyzna z kotem, a nie rozumieją ojcowie i dziadkowie rodzin?
Wracaliśmy z Bożego Ciała całą hurmą, bo procesja u nas mocno po południu, więc nie żaden obiad z ciastem rabarbarowym czekał, ale lody w dużej ilości. Zwłaszcza, że dzielnym wnukom naprawdę się należały, cała siódemka zachowała się procesyjnie. Nawet Anielcia – chociaż w wózku – z satysfakcją wysypywała kwiaty koszyk za koszyczkiem, nie mówiąc o chłopakach, którzy dzwonili do utraty tchu. Szliśmy więc zadowoleni, a tu wśród wesołej wrzawy smagnął nas komentarz, jak to „na bachory dostali i teraz się rozpychają”.
No też się redaktorce zebrało, powie ktoś! Przecież już od roku ćwiczymy te niewybredne uwagi, niewyszukane przytyki, niesmaczne pseudożarty ocierające się o chamstwo. Coś się zmieniło, że teraz pisze?! Ano właśnie ten rok: że stan 500+ trwa od dawna i dalej budzi te same straszne, negatywne i żenujące emocje, skądinąd wciąż podsycane przez zręcznych znawców różnych socjotechnik i manipulacji. Że wciąż są ludzie – nie ma badań, więc nie wiem, czy ich liczba maleje, czy rośnie – którzy lubią, żeby innym było gorzej. I mówią o nas: mają tyle (ile?) dzieci, to czego im się jeszcze zachciewa? Lodów takich samych jak my? Wakacji nad Bałtykiem i w Pieninach? Niech siedzą na kupie w chałupie! Czy to nie ten ton pobrzmiewa? Wciąż im odpowiada stan, w którym im jest lepiej, oni są lepsi i ich życie jest lepsze? I z innej strony: jeżeli „ja” nie mieszczę się w grupie, która jest beneficjentem jakichś dóbr społecznych, to od razu muszę krzyczeć, że nie ma sprawiedliwości?
A przecież także i tym 500+ doganiamy Europę, w której socjalne rozwiązania premiujące rodzinę wielodzietną i w ogóle dzietną są obecne od tak dawna, że nam w Polsce nawet do głowy nie przyjdzie, że kolejne pokolenia ludzi żyją tam z poczuciem bezpieczeństwa. Skąd ciągłe zdziwienie, że we Francji jednak rodzą się dzieci i to nie tylko w emigranckich rodzinach? Z niewiedzy i niechęci do samodzielnego myślenia? A ponieważ do głowy nie przyjdzie, to pozwalamy sobie na przekłamania i manipulacje, nawet na łamach katolickich gazet zdarzyły się głosy sprowadzające 500+ do samego tylko wyborczego chwytu. Kilka tygodni temu internetowy magazyn „Tygodnik TVP” – skądinąd polecam, jest co czytać – dał znakomity przegląd socjalny rozwiązań prorodzinnych w kilku krajach europejskich. I doprawdy nie chodzi tam tylko o brak VAT-u na akcesoria niemowlęce!
Ciekawe, na ile w naszej świadomości – jednak poruszonej przez program 500+ i jego konsekwencje – zmienił się pogląd, że dzieci są w Polsce naprawdę potrzebne. Nie chcemy mieć nowych pokoleń? Rozumie to samotny mężczyzna z kotem, a nie rozumieją ojcowie i dziadkowie rodzin?
I na koniec: co mają do tego wakacje? Otóż są to wakacje z walką wyborczą i ofiar – jak to w walce – nie zabraknie. Ale nie ma zgody, żeby nas obsadzić w tej roli.
Nas i nasze dzieci, bo na wakacje rodziny powinny wyjeżdżać razem, choć na trochę, ale razem: z czwórką dzieci czy pięciorgiem wnuków. Dużo siły życzę, bo na chamstwo – jak radził wspaniały Jan Kobuszewski – trzeba reagować „siłom i godnościom osobistom”.