Wiara w obiektywną prawdę łączy się z systemem moralnym dobra i zła.
W ostatnich dziesięcioleciach Amerykanie reagują coraz bardziej alergicznie na wszelkie twierdzenia, że konkretne zachowanie, a zwłaszcza zachowanie seksualne, niezależnie od czasu i miejsca są zawsze dobre lub złe. Nikt nie chce być oceniany przez innych, przynajmniej nie tak, aby to widziano. Tak twierdzi emerytowany arcybiskup Filadelfii Charles Chaput.
Wskazuje, że już dzieci są „nastawiane na dwójmyślenie”. Dorastający uczniowie przyswajają sobie w szkole zasady zachowania i wzajemnego poszanowania. Zawsze tak było, ale dziś uczą się jeszcze czegoś: że zasady te w gruncie rzeczy to tylko opinie. W praktyce uczniowie dowiadują się, że jedynymi twierdzeniami zasługującymi na miano „prawdy” są te, których można dowieść empirycznie. Zasady moralne, takie jak zawarte w Dziesięciu Przykazaniach, w rzeczywistości nie kwalifikują się jako „prawdy” – są tylko opiniami.
Tracąc niezmienną definicję prawdy o człowieku, wcześniej czy później tracimy także poczucie dobra i piękna. A to dlatego, że wiara w obiektywną prawdę łączy się w sposób naturalny z systemem moralnym dobra i zła. A ten stanowi szkielet społeczeństwa. Podtrzymuje wszystkie cnoty i sensowne plany, pomagając ludziom budować przyzwoite życie wspólne. Bez mocnego przekonania, że zasady uczciwości moralnej są prawdziwe i tym samym obowiązują zawsze i wszędzie, tylko nieliczni będą w stanie przezwyciężać pokusy dostosowania własnej oceny moralnej do tego, co akurat jest korzystniejsze lub przyjemniejsze.
Szkody wyrządzone moralnemu rozumowaniu dziecka nie ograniczają się do pojedynczego ucznia. Kiedy dziecko dorasta i wchodzi w interakcje z innymi, odciskają one piętno na całym społeczeństwie. Szybko też człowiek odkrywa, że na opinie innych można wpływać i je zmieniać. To znaczy, że reguły społeczeństwa są w rękach tego, kto potrafi zręczniej manipulować.
Abp Chaput konkluduje: „Sednem sprawy jest to, że rozumienie prawdy zawsze do pewnego stopnia zależy od autorytetów. Nikt nie jest całkowicie niezależny. Nie może dowieść wszystkiego na własną rękę. Trzeba zaufać prowadzeniu innych. Ogromne znaczenie ma to, komu i czemu się ufa. W życiu Ameryki demokracja i kapitalizm, mimo swoich zalet, mają tendencje do zastępowania dawnych autorytetów – rodziny, wiary religijnej i innych instytucji – opinią publiczną i siłami rynku”. Do obaw arcybiskupa można dodać, że Ameryka jest dziś, niezależnie czy to się podoba lub nie, autorytetem dla znacznej części świata.