26 stycznia
niedziela
Tymoteusza, Michała, Tytusa
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Co dalej z Wołyniem?

Ocena: 0
428

Sprawa ekshumacji i godnego pochowania ofiar rzezi wołyńskiej poróżniła Polskę i Ukrainę. Chociaż wydaje się, że teraz do porozumienia w tej kwestii jest nieco bliżej.

fot. xhz

Formalnym powodem przerwania ekshumacji było zniszczenie w 2015 r. przez nieznanych sprawców pomnika upowców na górze Monastyr w Bieszczadach. Zdaniem Ukraińców pochowani są tam partyzanci UPA, którzy zginęli w walce z oddziałem NKWD; miejscowa polska ludność twierdzi, że to „upamiętnienie sprawców ludobójstwa”. Kwestia pomnika powinna dawno zostać wyjaśniona – każdy zmarły, bohater czy zbrodniarz, powinien zostać uszanowany i mieć mogiłę. Tak się jednak nie stało.

Najwyraźniej jednak na Kijów podziałały ostre słowa polskich polityków, że Ukraina bez załatwienia sprawy Wołynia nie ma szans na wejście do Unii Europejskiej.

 


WIOSKI, KTÓRYCH NIE MA

Okolice Włodzimierza Wołyńskiego, 2003 r. Franciszka Prus (zmarła kilka lat temu), szefowa polskiego towarzystwa z tego miasta, prowadzi po miejscach, w których niegdyś mieszkali Polacy. – Tam stał mój dom. I kolonia Chylinówka – pokazuje. Po jej domu, po całej Chylinówce nie ma dziś śladu. Przy drodze z Włodzimierza na Kowel stanął szary metalowy krzyż postawiony przez panią Franciszkę. Kilkadziesiąt metrów dalej napis: Tankodrom. W miejscu, w którym znajdowała się kiedyś polska kolonia, znalazł się poligon wojskowy. – Musiałam dostać pozwolenie od generała. Bałam się, że nie da. Ale dał. I jeszcze w rękę pocałował i powiedział, że to dobrze, że tacy ludzie jak ja są potrzebni, że trzeba uszanować zmarłych – kiwa głową pani Franciszka.

Kilkanaście kilometrów dalej wieś, w której kiedyś mieszkali Polacy. I studnia. – Do tej studni wrzucili całą rodzinę. Nikt nie ocalał – opowiada kobieta. Pokazuje sąsiednie gospodarstwa: – Tu, tu i tu mieszkali Polacy…

Droga wiedzie przez sąsiednią wieś. – Tu lepiej się nie zatrzymywać – ostrzega pani Franciszka. Dlaczego? – Bo nasi tu ich „postukali” – mówi. Co to znaczy? – No, temu, co wrzucał tamtą rodzinę do studni, obcięli nos i uszy.

Wołyń pełen jest miejsc, w których kiedyś były polskie wsie – a teraz nie zostało po nich nic. W dawnym Porycku, który dziś nazywa się Pawliwka, po polskich domach nie ma śladu. Z rąk UPA zginęło tam ponad dwieście osób, w tym połowa w kościele, gdzie ludzie uczestniczyli we Mszy Świętej. W 2003 r. prezydenci Aleksander Kwaśniewski i Leonid Kuczma odsłonili tam cmentarz i pomnik z nazwiskami pomordowanych. Do dawnej Borszczówki, niegdyś na granicy polsko-sowieckiej, trzeba było doprowadzić drogę, bo stara przestała istnieć. Tu ok. 160 Polaków wymordował oddział niemiecki przy współpracy ukraińskich policjantów. Pomnik i cmentarz odsłonił sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Przewoźnik, a obecna była Jolanta Kwaśniewska z ojcem, który pochodził właśnie z tej wioski.

Dwadzieścia lat temu na Wołyniu stawiano pomniki, budowano mogiły pomordowanych Polaków. Dziś tak się nie dzieje.

 


LEGENDA O UPA

Szczegółowy opis rzezi wołyńskiej zająłby wiele miejsca. Wypada jednak powiedzieć, że inicjatorem tych zbrodni była Ukraińska Powstańcza Armia, a jedną z przyczyn – oczywiście w żadnej mierze nie usprawiedliwieniem – była obawa jej dowództwa, że jeśli Polacy pozostaną na Wołyniu (nawet jeśli przed wojną stanowili zaledwie 17 proc. ludności), to po wojnie Polska upomni się o te ziemie. W Polsce są bardzo różne szacunki liczby ofiar, tak na Wołyniu, jak i w tzw. Galicji Wschodniej – od kilkudziesięciu do nawet 190 tys. po stronie polskiej, a także do 15 tys. po stronie ukraińskiej (efekt polskich akcji odwetowych). Ukraińcy twierdzą, że polskich ofiar było znacząco mniej, a ukraińskich – więcej. Historycy ukraińscy dowodzą też, że głównymi uczestnikami napadów na polskie wsie była ludność cywilna i że na Wołyniu działała partyzantka sowiecka, prowokująca do zbrodni.

Sprawa rzezi wołyńskiej jest w naszym kraju dobrze znana – uczy się o niej w szkołach, są liczne artykuły w prasie i programy w telewizji, jest film „Wołyń”, który obejrzało kilka milionów osób. Na Ukrainie jest zupełnie inaczej. Tam w oficjalnych dokumentach i podręcznikach można przeczytać jedynie o jakichś starciach polsko-ukraińskich. Co więcej, dla tych, którzy żyją na wschód od przedwojennej granicy polsko-ukraińskiej (a więc na 80 proc. terytorium Ukrainy), UPA jest zupełnie nieznana, bo na wschód od Zbrucza się nie zapuszczała. Stąd siła legendy o podziemnej armii, która do lat 60. walczyła z NKWD i Armią Czerwoną.

Legenda o UPA jest szczególnie nośna dzisiaj, gdy trwa ukraińska obrona przed rosyjską agresją. Bo to upowcy walczyli jako zorganizowana siła do 1954 r., a ostatnie oddziały zostały zlikwidowane przez KGB dopiero w 1967 r. Witalij Portnikow, ukraiński dziennikarz żydowskiego pochodzenia, twierdził, że co prawda dowódca UPA Roman Szuchewycz ma sporo na sumieniu (oskarżony jest o zbrodnie popełniane na Polakach i Żydach), ale może stanowić znakomity

przykład oporu przeciwko Sowietom. Bo, jak mówił Portnikow, naród ukraiński musi nazywać ulice imionami „ludzi, którzy są nie tyle autorytetami moralnymi (…), ile symbolami zbrojnego oporu wobec wroga. I nie ulega wątpliwości, że Roman Szukiewicz właśnie taki jest… Nie jest autorytetem moralnym. W jego biografii jest wiele stron, które zapewne wielu chciałoby usunąć. Ale nie da się wymazać kart z biografii polityka i wojskowego”.

 


SŁOWA PREZYDENTÓW

Ukraińscy przywódcy wielokrotnie mówili o rzezi wołyńskiej. W 2003 r. w Porycku/Pawliwce prezydent Kuczma oświadczył, że „uderzenie w ludność cywilną, zwłaszcza w bezbronne kobiety i dzieci, podlega zdecydowanemu potępieniu. Okrucieństwo i ksenofobia są wcieleniem najbardziej niebezpiecznych instynktów ludzkich, a połączenie ich prowadzi do szczególnie ciężkich następstw. Nie można dopuścić do moralnego usprawiedliwienia mordowania ludności cywilnej. Pamięć o poległych wołyńskich Polakach, o wszystkich ofiarach tych wydarzeń powinna być w naszych sercach”. – Stojąc w tym miejscu, gdzie spoczywają polskie ofiary, pragnę w imieniu wszystkich Ukraińców, którzy chcą pokoju i sprawiedliwości, złożyć wyrazy najgłębszego współczucia wszystkim Polakom, którzy padli ofiarą tej tragedii – mówił.

W 2016 r. byli prezydenci Ukrainy Leonid Krawczuk i Wiktor Juszczenko, a także przywódcy Kościołów prawosławnego (Patriarchatu Kijowskiego) Filaret i greckokatolickiego Swiatosław wydali apel: „Zabijanie niewinnych nie ma usprawiedliwienia. Prosimy o wybaczenie za wyrządzone zbrodnie i krzywdy. Prosimy o przebaczenie i przebaczamy zbrodnie i krzywdy uczynione nam. Jest to jedyna formuła, która powinna być motywem dla każdego ukraińskiego i polskiego serca, które pragnie pokoju i porozumienia”. Ale też to Juszczenko uhonorował Stepana Banderę, nadając mu tytuł Bohatera Ukrainy (trzeba przy tym pamiętać, że podczas rzezi wołyńskiej Bandera znajdował się w niemieckim obozie koncentracyjnym Sachsenhausen). Podobnie odznaczył Romana Szuchewycza.

Wypada zauważyć, że wszyscy kolejni ukraińscy prezydenci pochodzili zza Zbrucza, czyli z terenów, gdzie UPA znana była tylko z opowieści. Kiedy w 2011 r. urodzony w Donbasie Wiktor Janukowycz udzielał wywiadu polskim dziennikarzom (mówił m.in., że jego dziadek był Polakiem), to odpowiadając na pytanie o rzeź wołyńską, czytał z kartki. Także Wołodymyr Zełenski urodził się w Krzywym Rogu, ok. 700 km od Wołynia.

 


SZANSA NA POROZUMIENIE

To jasne, że Polska nie może wskazywać Ukrainie, kogo ma uważać za bohatera. Ale też Kijów powinien zrozumieć, że dla nas honorowanie ludzi uważających Polskę za wroga jest co najmniej niezrozumiałe. O przyczynach i przebiegu rzezi wołyńskiej powinni rozmawiać polscy i ukraińscy historycy, a takich debat jest zdecydowanie za mało. Natomiast godny pochówek tysięcy ofiar rzezi wołyńskiej pozostaje kwestią bezdyskusyjną. Także i my powinniśmy godzić się na istnienie w Polsce cmentarzy UPA, tak jak godzimy się na cmentarze sowieckie czy niemieckie. To powinno być oczywiste. I może kiedyś będzie.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Dziennikarz, analityk spraw międzynarodowych, doktor nauk społecznych, adiunkt na uczelni Vistula w  Warszawie


redakcja@idziemy.com.pl

- Reklama -

NIEDZIELNY NIEZBĘDNIK DUCHOWY - 26 stycznia

III Niedziela zwykła
+ Czytania liturgiczne (rok C, I): Łk 1, 1-4; 4, 14-21
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego) 
+ Komentarz „Idziemy” - Na naszych oczach
Nowenna do św. Jana Bosko 22-30 I


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter