„Niektórzy księża głoszą homilie o tym, że Bóg to taki kumpel albo pluszowy miś” – usłyszałem niedawno od jednego z kleryków.

Owszem, łatwo popaść w pułapkę skrajności. Faktem jest, że Bóg jest naszym Przyjacielem. W naszym kodzie kulturowym jest różnica między „przyjacielem” a „kumplem”. Transcendentny z jednej strony, immanentny z drugiej. Trudne pojęcia wyrażają prostą prawdę. Stwórca jest wszechmogący, wieczny, całkowicie inny od nas, mieszkając w nieodkrytej Tajemnicy. Jednocześnie jest nam bardzo bliski – przez wcielenie stał się naszym Bratem, a umierając na krzyżu, udowodnił miłość bez granic.
Gdy mowa o bliskości, istnieje niebezpieczeństwo przekroczenia granicy i wykorzystania drugiej osoby. Czytając Ewangelię, można odnieść wrażenie, że ludzie mieli dobre intencje, ale przekroczyli pewne granice. Hodowcy zwierząt oferowali bardzo pomocną usługę religijną. Otóż każdy Żyd musiał składać ofiary w świątyni jerozolimskiej: gdy urodziło się dziecko, gdy syn skończył osiem lat, jako przebłaganie za grzechy po śmierci bliskiego. Notabene, w Ewangelii czytamy o ofiarowaniu Jezusa w świątyni. Do świątyni przychodzili nie tylko mieszkańcy Jerozolimy, ale także Żydzi mieszkający 300 km stamtąd. Transportowanie barana było praktycznie niemożliwe. Hodowcy umożliwiali więc zaopatrzenie w wołu lub gołębie na miejscu.
Bankierzy, o których czytamy w Ewangelii, to współcześni kasjerzy walutowi. W świątyni można było płacić tylko syklem świątynnym. Na innych monetach były wizerunki władców ziemskich, a przecież Żydzi nie mogli tworzyć żadnych wizerunków ludzi. Gdy na modlitwę przychodził człowiek mający w sakiewce jedynie monety greckie i rzymskie, podchodził do bankierów i wymieniał je na sykle świątynne.
Ci ludzie pomagali sprawować kult, oddawać Bogu cześć. Z naszego podwórka: ministranci rozprowadzający w kruchcie kościoła wodę święconą, pani sprzedająca palmy przy wyjściu z kościoła, KSM-owicze rozprowadzający Zdrapkę Wielkopostną…
Każdy z nich chce pomóc przychodzącym do świątyni. Biada, jeśli wpadnie w skrajną postawę: szybciutko i bez żadnych trudności załatwimy sprawy z Bogiem. Jeśli zobaczymy kogoś, kto krzyczy, namawiając do zakupu towaru, traktuje swoją posługę jak handel czy zachowuje się tak, jakby zapomniał, że przebywa w miejscu świętym i posługuje bez Ducha – upomnijmy go, że to właśnie ta chwila, kiedy Bóg mówi: to zgorszenie i głupstwo!